Mariola i Przemek gościli między innymi we Wiedniu
Mariola i Przemek gościli między innymi we Wiedniu
Niedawno rowerzyści z naszego regionu przeżyli wyprawę życia. Na rowerach pokonali drogę z Polski do Bośni. Ile czasu im to zajęło? Jakie mieli przygody na trasie? Dlaczego warto stawiać sobie prawdziwe wyzwania?
Dwójka mieszkańców naszego powiatu uprawia hobbistycznie kolarstwo szosowe. Mariola Matwijiszyn z Żeleźnika i Przemysław Ozimek z Cierpic w te wakacje postanowili wybrać się na wyprawę rowerową z Międzylesia do Medjugorie w Bośni. Przez dwa tygodnie przejechali ponad 2000 kilometrów. - Generalnie dużo jeździmy rowerami i staramy się stawiać sobie różne wyzwania. Już w tamtym roku wpadliśmy na pomysł, aby odbyć nieco bardziej ekstremalną wyprawę. Nie wyjechaliśmy od nas, gdyż trasę do Międzylesia znany już dość dobrze. Poza tym chcieliśmy zaoszczędzić trochę czasu - wspomina Przemek.
- Nasza podróż była dużym wyzwaniem między innymi z tego względu, że ludzie rzadko jeżdżą na rowerach szosowych z obciążeniem (sakwy podróżnych z niezbędnym wyposażeniem ważyły ok. 15 kg - red.). Dlaczego właśnie Medjugorie? Oboje lubimy pielgrzymować, a miasto to jest jednym z miejsc kultu religijnego. Wyprawa była pewną formą modlitwy za pokój i za nasze rodziny - tłumaczy Mariola. Dodaje także, iż chcieli udowodnić, że można łamać kolejne bariery i pokazać, że niemożliwe nie istnieje. Ekspedycja rowerzystów z powiatu strzelińskiego rozpoczęła się 21 lipca w Międzylesiu, a zakończyła 3 sierpnia w Medjugorie. Przejechali kolejno przez Czechy, Austrię, Słowenię, Włochy, później przez Słowenię, Chorwację, a na końcu dotarli do celu w Bośni. - Noclegi do samej Chorwacji planowaliśmy przy pomocy portalu warmshowers. Stanowi on ogólnoświatową społeczność dla rowerzystów oraz ludzi, którzy chcą ich ugościć. Spotkania z naszymi gospodarzami były niezmiernie ciekawe i inspirujące. Było to wkraczanie w mały świat konkretnego człowieka. U rodziny w Czechach rozmawialiśmy po polsku i czesku jednocześnie, a u gospodarza w Wiedniu poruszaliśmy ważkie tematy, np. o polityce i zmianach w sądownictwie w Polsce. Od samej Chorwacji natomiast spaliśmy na kempingach - opowiada rowerzystka.
A jak wyglądały przygotowania do tej niezwykłej wyprawy? - Generalnie bardzo dużo jeździmy, toteż jakoś specjalnie nie musieliśmy się przygotowywać pod względem fizycznym. Trasę planowaliśmy w taki sposób, aby przejechanie jej było możliwe do zrealizowania. Na ogół wyjeżdżaliśmy około 7.00 rano, a w wyznaczonym miejscu staraliśmy się być w okolicach 18.00 – 19.00 - mówi Przemek. - Ogólnie jeździmy dość szybko. Patrząc na dystans, mogliśmy być w miejscach noclegu o wiele szybciej, ale nie takie było założenie wyprawy. Chcieliśmy ją przeżyć, a nie jak najszybciej przejechać. Gdy widzieliśmy piękne miejsca lub spotykaliśmy ludzi, którzy chcieli z nami porozmawiać, robiliśmy dłuższą przerwę. Trasa była piękna, praktycznie każdego dnia. Przeliczyłam, że średnio pokonywaliśmy 145 kilometrów dziennie, chociaż zdarzyło się, że raz zrobiliśmy aż 270. Przeżyliśmy naprawdę niesamowitą przygodę - dodaje Mariola.
Nasi rowerzyści w Medjugorie w Bośni
Z roweru na prom...
Rowerzyści, wybierając trasę starali się unikać bardzo ruchliwych dróg. Jedną z nich była tak zwana chorwacka ,,ósemka”, która biegnie wzdłuż morza. - Jeden z doświadczonych podróżników ostrzegł nas, że wspomniana droga jest niebezpieczna. Ominęliśmy tę niebezpieczną część, podróżując promami po chorwackich wyspach. Po zjechaniu z jednej wyspy trzeba było pokonać 13 kilometrów ,,ósemką”. Wtedy okazało się, że ruch nie jest bardzo intensywny, a droga jest już bardziej przewidywalna i można nią bezpiecznie przejechać. Zdecydowaliśmy więc, że będziemy nią jechać również w kolejne dni. Nie żałujemy tego, ponieważ jest niesamowicie piękna - wyjaśnia rowerzystka. Jeżeli zaś chodzi o posiłki, to nasi podróżnicy kupowali żywność najczęściej w większych marketach. Wyjątkiem były dni, kiedy nocowali u kogoś w domu, wtedy gospodarze serwowali im obiadokolacje.
Cała trasa, na szczęście, minęła bez poważniejszych problemów. - Raz tylko ,,złapałem gumę i raz zerwałem linkę od przerzutek. Nie obyło się wówczas bez serwisu - mówi Przemek. - Można śmiało powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia podczas jazdy. Tylko jedna guma na ponad 2000 kilometrów to naprawdę niezły wynik. Szczególnie, że nie jechaliśmy tylko i wyłącznie szosą. Były też elementy szutrowe czy miejsca gdzie trwały roboty drogowe. Opona wówczas szybciej się zużywa i jest bardzo narażona na uszkodzenie - tłumaczy Mariola.
A dlaczego warto podejmować takie wyzwania, jak nasi podróżnicy? - Myślę, że warto się rozwijać. Powiedzenie, iż podróże kształcą nie jest wytartym banałem. Jeśli ktoś pielgrzymuje w jakieś miejsce, to dobrze, aby taka podróż wiązała się z jakimś większym wysiłkiem. Wówczas dotarcie do celu rekompensuje cały włożony wcześniej trud - podsumowuje mieszkanka Żeleźnika.
Osiągnięcie rowerzystów na pewno jest imponujące i należą im się z tego powodu szczere gratulacje. Życzymy im również satysfakcji ze wspaniałego hobby oraz pokonywania kolejnych barier.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj także