Poniedziałek wielkanocny słynął w całej ówczesnej Polsce z polewania się wodą, czyli dyngusa. Foto: Joachim Aagaard Nielsen/freeimages
Osiemnastowieczna Polska, ze swoimi obyczajami i sarmacką kulturą, potrafi zadziwiać do dzisiaj. Nie inaczej jest ze zwyczajami praktykowanymi w czasie Wielkanocy. Czasami z niedowierzaniem czytamy o naszych przodkach, którzy hucznie i oryginalnie świętowali Zmartwychwstanie Pańskie.


Niedziela Palmowa, rozpoczynająca Wielki Tydzień, kojarzy się nam z palmami. Podobnie było w czasach baroku, ale z jedną różnicą. Wtedy, żeby zapewnić sobie zdrowie na cały rok, zjadano wierzbowe bazie. Natomiast w Wielką Środę, po odprawieniu jutrzni, księża uderzali brewiarzami o ławki. Czynili to na pamiątkę męki Chrystusa. Nader często zdarzał się, że zanim kapłan wykonał ten gest, dzieci wbiegały do kościoła z kijami i „walili nimi o ławki z całej mocy, czyniąc grzmot po kościele jak największy” – pisze Zbigniew Kuchowicz w pracy „Obyczaje staropolskie”. Przepędzeni z kościoła przez innych wiernych śpiewali na melodię godzinek własne piosenki, choćby takie: Zacznijcie wargi nasze / Pić gorzałkę z flaszek, / A wy, karczmareczki, / Dajcie gorzałeczki.

Judasz
Ze słomy i starych ubrań robiono kukłę przedstawiającą Judasza. Następnie z wielkim wrzaskiem zrzucano ją z wieży kościoła. Na dole czekali na nią inni mieszkańcy wioski z kijami i pałkami. Kukła była bita, ku uciesze zgromadzonych. Wszystko odbywało się wśród krzyków „Judasz, Judasz”. To, co zostało ze słomianego Judasza palono lub wrzucano do stawu lub rzeki. Zdarzało się, że zamiast kukły Judaszem był czarny kot.
Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty w miastach i wsiach można było usłyszeć dźwięk kołatek. Grzechotki były wszechobecne, zarówno na wsi, jak i w mieście. W Wielki Piątek rodzice, a także rzemieślnicy (piekarze, szewcy, itp.) uderzali dzieci i czeladników rózgami, mówiąc: „któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”. W ówczesnej Polsce znany był już zwyczaj odwiedzania grobu Chrystusa w Wielką Sobotę.

Żur i śledzie
Ciekawe żegnano się z postem. Śledzie wieszano na drzewach, karząc je w ten sposób za to, że przez czas postu panował nad mięsem. Żurowi sprawiano pochówek, ale najchętniej wylewano całe garnce zupy na przypadkowych przechodniów. Śpiewano przy tym: Dobre placki przekładane / I kiełbasy nadziewane. / Daj mi, Chryste, zażyć tego, / Daj doczekać święconego. / Będę cię chwalił, żeś jest dobry, Panie, / Gdy sobie podjem szynki na śniadanie!

Dyngus
Poniedziałek wielkanocny słynął w całej ówczesnej Polsce z polewania się wodą, czyli dyngusa. Zwyczaj ten ma swoje korzenie jeszcze w czasach pogańskich. Zdarzało się, na przykład wśród krakowskich rzeźników, że łączył się z wręczaniem sobie podarków. I to właśnie dyngusowe prezenty nazywano pierwotnie śmigusem. Były to przede wszystkim jajka, ale także kwiaty wręczane damom. Jednak już wtedy, podobnie jak dzisiaj najpopularniejsze było polewanie się wodą. Urocze były sposoby świętowania dyngusa, zwłaszcza jeden, nazywany od stóp, do głowy. W trosce o zdrowie współczesnych Polek, nie napiszemy o szczegółach. Zainteresowanych odsyłamy do znakomitej pracy Zbigniewa Kuchowicza.
Bogactwo zwyczajów świętowania Wielkanocy w Polsce jest przeogromne. Przez wieki niektóre zwyczaje zanikały, na ich miejsce pojawiały się nowe. Zawsze jednak miały charakter religijny, ściśle związany z sensem świętowania Zmartwychwstania Pańskiego.
Tekst archiwalny: Słowo Regionu

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
PeKaeS
RE: A na dyngusa dostaniesz śmigusa
– Wszystkim wieczornym autokarom F... Busa towarzyszą dziś tiry do przewozu słoików, które pasażerowie dostali od rodziców – dowiadujemy się w biurze prasowym przewoźnika.Początkowo menedżerowie F... Busa nie planowali tego bonusu, ale po tym, jak przy porannych kursach 90 proc. pasażerów przekroczyło 20-kilogramowy limit bagażu nie było wyboru.– O ile nie brakowało dantejskich scen, kiedy jeden ze studentów chciał w bagażu podręcznym przewieźć 15 kg pierogów, zdarzały się też o wiele bardziej budujące obrazki – mówi nam jeden z kierowców. – Na moim kursie jeden z bohaterów chciał, żeby na jego miejscu zamiast niego pojechały jego zawekowane gołąbki, ale szczęśliwie nikt już nie musi wybierać.Choć podstawione tylko dziś tiry gwarantują o wiele większą ładowność niż luki autokarów, F... Bus przypomina, żeby pasażerowie nie przekraczali limitu jednej palety.
0

Przeczytaj także