- Mam satysfakcję, że pomogłam komuś chorującemu na białaczkę - powiedziała Dominika
Fundacja DKMS dysponuje bazą prawie półtora miliona zarejestrowanych potencjalnych dawców. W ciągu ponad dwudziestu lat działania Fundacji udało się znaleźć 6336 dawców szpiku. Jedną z nich jest Dominika Pasieka, mieszkanka Zielenic.
Choroby nowotworowe krwi dotykają zarówno małe dzieci, jak i dorosłych. Od kilku lat informujemy na naszych łamach o akcjach rejestrowania potencjalnych dawców szpiku dla choryLegitymacja i odznaka dawcy szipku trafiły do Dominiki. Foto archiwum DPch na białaczkę. W wielu przypadkach jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku, i to od osoby niespokrewnionej. W Fundacji mówi się o nich „genetyczni bliźniacy”.
- O akcji rejestrowania potencjalnych dawców szpiku kostnego usłyszałam w szkole – powiedziała Dominika Pasieka. - Byłam wtedy uczennicą strzelińskiego CKZiU i praktycznie nie wahałam się ani chwili. Przeczytałam ulotkę, z której dowiedziałam się, jakie choroby dyskwalifikują potencjalnych dawców. Na żadną z nich nie chorowałam, więc mogłam zarejestrować się z bazie dawców Fundacji DKMS. Procedura pobierania wymazu z wewnętrznej strony policzka jest prosta i bezbolesna. Po zrobieniu wymazu próbka trafiła do pojemnika i... pojechała do Fundacji. Decydując się na rejestrację, miałam nadzieję, że będę mogła pomóc, że mój szpik pomoże komuś zwalczyć z chorobę – usłyszeliśmy od naszej rozmówczyni. Ten pierwszy krok Dominika zrobiła ponad dwa lata temu. - Pod koniec ubiegłego roku zadzwonił telefon, ale nie odebrałam. Numer był dla mnie obcy, więc nie śpieszyłam się z oddzwanianiem. Jednak po chwili dostałam SMS, że to Fundacja DKMS próbuje się ze mną skontaktować. Natychmiast oddzwoniłam. Usłyszałam, że jest chory, który oczekuje na mój szpik. Był jednak warunek, musiałam wykonać badania, które potwierdziłyby, że jestem „genetycznym bliźniakiem”. Miałam czekać do grudnia (2018 r. - red.) na ostateczną decyzję, czy do operacji dojdzie. Najpierw telefonicznie, a później listownie, dowiedziałam się, że operacji nie będzie. Pogodziłam się już z myślą, że nie będą mogła pomóc, kiedy znowu zadzwonił telefon. Usłyszałam, że to, co przekazano mi w poprzednim telefonie i listownie jest nieaktualne. Jednak jest pacjent, który czeka na mój szpik – wyjaśniła Dominika.
Z jej wypowiedzi wynika, że przełom roku obfitował w nagłe zmiany decyzji w sprawie przeszczepu szpiku... i jej udziału w tym zabiegu. - Kiedy ostatecznie potwierdzono, że będę dawcą, ucieszyłam się. Wiedziałam, że może boleć, ale nie zrażało mnie to – powiedziała przyszła dawczyni. Komórki do przeszczepu szpiku można pobierać na dwa sposoby, z krwi i z kości. Pierwsza metoda jest mniej inwazyjna, a co za tym idzie łagodniejsza dla dawcy. Druga, polega na wykonaniu wkłuć do kości biodrowej. W tym drugim przypadku zabieg odbywa się pod narkozą. - Zanim trafiłam na stół operacyjny przeszłam, kolejny raz, bardzo szczegółowe badania w Centrum Onkologii w Gliwicach. W tym samym szpitalu (w dniach 21 – 23 stycznia br. - red.) pobrano ode mnie szpik. Bardzo mile wspominam pobyt w Gliwicach. Lekarze, pielęgniarki i pacjenci, których spotykałam, uśmiechali się i gratulowali odwagi. Choć sama nie czułam się jakoś szczególnie odważną osobą, to wzruszające było, kiedy obcy ludzie zwracali się do mnie mówiąc, że jestem bohaterką – przyznała Dominika. - Kilka pierwszych dni po operacji zapamiętam do końca życia. Nie dlatego, że bolało, bo bolało, ale dlatego, że dotarło do mnie, że jestem dawczynią. Ktoś będzie mógł zawalczyć o życie. Tego uczucia nie można porównać z niczym innym. Później dowiedziałam się, że mój „genetyczny bliźniak” mieszka w USA – ze wzruszeniem dodała nasza rozmówczyni.
Historia opowiedziana przez Dominikę ma swój ciąg dalszy. - Kiedy powiedziałam najbliższym, że zarejestrowałam się i że mogę zostać dawczynią szpiku, usłyszałam, że są ze mnie dumni. Dziękuję im, że cały czas byli ze mną, że mnie wspierali. A moja mama (pani Dorota – red.) postanowiła również zarejestrować się w Fundacji DKMS – z uśmiechem powiedziała Dominika.
Fundacja DKMS powstała na początku lat 90. ubiegłego wieku. Dzisiaj działa w Europie, Ameryce Północnej i Południowej. Impulsem do założenia Fundacji była choroba nowotworowa Mechtild Harf. Potrzebny był przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy. W podobnej sytuacji znajdują się chorzy wszędzie, stąd poszukiwania dawców na całym świecie.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj także