W Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Strzelinie gościł aktor, Jerzy Janeczek, odtwórca roli Witii z serii filmów o Kargulach i Pawlakach. Jerzy Janeczek. Foto: Wiki(STRZELIN) W Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Strzelinie gościł aktor, Jerzy Janeczek, odtwórca roli Witii z serii filmów o Kargulach i Pawlakach. Oto co nam powiedział o pracy na planie, swoim aktorstwie I jak film wpłynął na jego życie.

Jak wspomina Pan pracę na planie „Samych Swoich”, i jak teraz, przez pryzmat czasu, spogląda Pan na swoją rolę?

- To było parę miesięcy solidnej pracy. Mieliśmy wymagającego reżysera. Sylwester Chęciński doskonale czuł materię scenariusza i wiedział, że będzie z tego świetna komedia, i może dlatego był taki konsekwentny. Doskonale wiedział, że komedia wymaga dużej dyscypliny, tak ze strony aktorów, jak i realizatorów.

Stawiał na autentyczność postaci, dialogów i sytuacji, nad którymi pracowaliśmy bardzo skrupulatnie. Pomimo komediowego gatunku, aktorzy grali serio i takie było założenie reżysera. Nie było więc udawania, fałszu w interpretacji i zachowaniu postaci. Ta droga okazała się skuteczna.

 

A jak wspominam? Na początku nie mogłem tego filmu odbierać obiektywnie. Za dużo działo się na planie oraz wokół i to mi przeszkadzało w jego odbiorze.

Zawsze tak jest, że aktor, analizując rolę, ma w głowie dużo pomysłów a nie wszystkie można zrealizować. To też powoduje pewien niedosyt.  Ale po pewnym czasie zacząłem rolę Witii osądzać inaczej, bardziej przychylnie i dzisiaj, z czystym sercem mogę powiedzieć, że jest to moja dobra rola. Nie widzę już Jerzego Janeczka, tylko pewną postać historyczną, która żyje już swoim życiem. Wydaje mi się, że byłem dobrze obsadzony i mogłem przekazać w tej roli moją wrażliwość, pogodę ducha, radość i świeżość bez żadnego manieryzmu.

Dobrzykowice. Dom Kargula. Foto: Wiki

A co najbardziej Pana fascynuje w aktorstwie?

- Dochodzenie do postaci, którą się tworzy. Dlatego lubię teatr, tam mam więcej czasu i komfortu, żeby pracować nad rolą. To jest w tym zawodzie najwspanialsze. Później to tylko jakby realizacja tego, co się zamierzyło, ale wspaniałe jest to dochodzenie krok po kroku do zamierzonej postaci, którą można skonfrontować z publicznością.

Widzowie znają tylko wersję „finalną” Samych Swoich. Mógłby Pan powiedzieć, czy na planie były jakieś zdarzenia, które odbiegały od scenariusza?

- Było trochę zmian, głównie dotyczących dialogu. W korygowaniu ich pomagał Wacław Kowalski, filmowy Pawlak, który pochodził z kresów i doskonale znał tamtejszy dialekt i obyczaje. Jemu między innymi zawdzięczamy autentyczność w zachowaniu i dialogach.

Pamiętam, że jedna scena została zmieniona w scenariuszu. Scena w stodole. W oryginale umiejscowiona była na strychu domu, gdzie Jadźka miała robić porządki, a Witia chciał jej pomagać. Scena ta została zmieniona na bardziej dynamiczną, pełną ruchu i życia. W tej scenie Witia młóci zboże proponując pracującej na górze Jadźce pomoc ... „Jadźka pomóc ci?”. Zmiana ta okazała się bardzo trafna i dowcipna.

A jak to się stało, że znalazł się Pan w obsadzie tego filmu? Był jakiś casting?

- W tamtych czasach to były zdjęcia próbne, teraz używa się zapożyczonego z języka angielskiego słowa „casting’’.

Pamiętam, że wtedy przypadkowo znalazłem się w Łodzi, gdzie w tym czasie drugi reżyser szukał młodych aktorów do zdjęć próbnych. Znalazłem się w tej grupie. Na zdjęciach próbnych byłem trzy razy, najpierw robiono je pod moją postać, a potem pod kątem doboru odpowiedniej dla mnie partnerki. Zaraz po zdjęciach zostałem wysłany na obóz konny do stadniny w Książu.

 

Czy czuje się Pan aktorem spełnionym?

- Aktor nigdy nie czuje się spełniony. Aktor zawsze chciałby coś zagrać, ma swoje wymarzone role i nie wynika to z egocentryzmu. Jest to naturalna potrzeba grania, wykonywania zawodu. Gdyby teraz nadarzyła się okazja zagrania ciekawej postaci w jakimś interesującym filmie, z chęcią bym z niej skorzystał. Obecnie zajmuję się przekazywaniem moich doświadczeń młodzieży i sprawia mi to dużą satysfakcję.

Dobrzykowice. Dom Pawlaka. Foto: Wiki

Gdzie by Pan teraz był, gdyby z aktorstwem się jednak nie powiodło?

- Byłem wiele lat za granicą w Stanach Zjednoczonych, i utrzymywałem się z innych zajęć niż aktorstwo. Jednak nigdy z aktorstwa nie zrezygnowałem, stworzyłem w stanie Washington teatr amatorski i w tym miejscu realizowałem się jako reżyser.

W czasie pobytu za granicą wykonywałem wiele rzeczy i nie miałem z tym żadnego problemu. Myślę, że aktor, jak również inne osoby w dzisiejszych czasach, powinny być przygotowane do wykonywania innych zajęć niż tylko te wyuczone. Może byłbym dobrym rzemieślnikiem, mam niezłe zdolności manualne.

 

Rozmawiała Anna Sacała

 

 

 

 

 

 

 

 

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj również