Po lewej nasz rozmówca, Zbigniew Haftarczyk, na zawodach w Kędzierzynie-Koźlu
Po lewej nasz rozmówca, Zbigniew Haftarczyk, na zawodach w Kędzierzynie-Koźlu
Reprezentacja ówczesnego strzelińskiego Technikum Samochodowego sięgała po najwyższe laury na torach we Wrocławiu, Warszawie i Bydgoszczy. A dziś, czy jest w naszym powiecie choć jeden gokart?
Strzelin to miasto magiczne. Ta oryginalność i niepowtarzalność to zasługa jego mieszkańców. Spróbujemy na naszych łamach przypominać ludzi i wydarzenia, którymi żyli strzelinianie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat temu. Na początek zapraszamy w lata 70 XX wieku. Ówczesne Technikum Samochodowe, czyli dzisiejsze Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, było jednym z pierwszych ośrodków, gdzie powstał polski karting. - Gokarty są, można pomyśleć o torze - uważa Zbigniew Haftarczyk
Naszym przewodnikiem po zapomnianym niestety świecie wyścigów na gokartach będzie Zbigniew Haftarczyk, wtedy uczeń, dziś nauczyciel zawodu w tej samej szkole. - W sekcji byłem od pierwszej klasy technikum (od 1971 r. - red.). Jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej byłem wszędzie tam, gdzie w Strzelinie jeździły karty - powiedział nasz rozmówca. Początek lat siedemdziesiątych XX wieku był dla kartingowców z technikum bardzo udany. W swojej kategorii zdobywali tytuły mistrzowskie, ale pierwsze sukcesy miały miejsce pod koniec lat sześćdziesiątych. - Na zawody jeździliśmy w sześcioosobowym składzie, podzielonym na dwa trzyosobowe zespoły. Początkowo gokarty powstawały w szkolnych warsztatach. Dopiero w połowie lat siedemdziesiątych technikum w Koszalinie uruchomiło produkcję, profesjonalnych na ówczesne czasy, pojazdów. Kupiliśmy od nich jednego karta, ale dostaliśmy od nich również dokumentację techniczną, co umożliwiło nam uruchomienie produkcji w Strzelinie. Z tego co pamiętam, powstało wtedy osiem kartów - usłyszeliśmy od pana Zbyszka. Strzelińcy kartingowcy (zdjęcie z lat 70. XX wieku). Stoją od lewej: Zbigniew Bodak, Stanisław Wiśniewski, Andrzej Presz, Adam Jaworski i Zbigniew Haftarczyk
Wspomnieliśmy, że magię Strzelina tworzyli i tworzą ludzie. Pasjonaci, tacy jak Wojciech Weyman, Stanisław Wiśniewski, Andrzej Presz, Adam Jaworski, Adam Malinowski, Jerzy Targosz, Zbyszek Bodak, Ryszard Majdak i Zbigniew Haftarczyk. I, oczywiście, Zenon Goliński, dyrektor technikum w tamtych czasach, bez którego byłoby dużo, dużo, trudniej osiągnąć mistrzowską klasę. Lista na pewno nie jest kompletna, wymieniliśmy tylko tych, którzy zapisali się w pamięci naszego rozmówcy. Umówiliśmy się już na kolejne spotkanie z kartingowcami i wtedy chętnie uzupełnimy powyższą listę.
- Na zawody jeździliśmy nysą z przyczepą. Na przyczepie było sześć kartów, trzy na dole i trzy na górze. Jako Strzelin byliśmy rozpoznawalni w całej Polsce, i to nie tylko ze względu na wyniki. Na plandece przyczepki mieliśmy namalowaną czarownicę na miotle, a na miotle napisaliśmy WSK (najbardziej znana wówczas marka polskich motocykli - red.) - z uśmiechem dodał nasz rozmówca. Przed zawodami odbywały się kwalifikacje. Liczył się czas pokonania toru, który przekładał się później na miejsce startowe. Im lepszy czas, tym lepsze pole startowe. - W czasie zawodów trzeba było sześć, osiem razy wyjeżdżać na tor. Za każdym razem rywalizowało kilku zawodników. Wyścig odbywał się na dystansie 12 okrążeń toru (tor liczył ok. 800 m - red.). Zdobyte w poszczególnych biegach punkty liczyły się do końcowej klasyfikacji. Co ciekawe, silniki, na których jeździliśmy, wytrzymywały co najwyżej dwa starty. Później trzeba było je reanimować - powiedział pan Zbyszek.Wojciech Weyman, ojciec strzelińskiego kartingu (z lewej)
Zawodnicy stosowali różne zabiegi, żeby poprawić osiągi sprzętu. Do paliwa dolewano np. eter lub olej rycynowy, a opony wypełniano specjalną mieszanką poprawiającą przyczepność. Co ciekawe, wtedy, prawie pięćdziesiąt lat temu, w Polsce było więcej torów kartingowych niż obecnie. Te, które są, to w większości komercyjne przedsięwzięcia, wesołe miasteczka, czyli miejsce rozrywki. - W Strzelinie rozgrywaliśmy zawody w Rynku ale najczęściej jeździliśmy po szkolnym placu. Planowaliśmy budowę toru na boisku szkolnym, zrobiliśmy już sporo, ale przyszła decyzja „z góry”, że toru nie będzie - wspominał Haftarczyk. I tu trzeba zadać pytanie. Czy jest szansa, żeby Strzelin znowu zasłynął z kartingu? Czy może w naszej okolicy powstać sportowy tor kartingowy? Kiedy zobaczymy ścigające się gokarty?
Temat jest na tyle ciekawy, że postaramy się do niego wrócić i dopowiedzieć to, o czym dziś nie powiedzieliśmy. Jeżeli uważacie, Szanowni Czytelnicy, że należy kontynuować cykl o „Magicznym Strzelinie, o ludziach tworzących tę magię”, to prosimy o kontakt z Jackiem Sobko (tel. 509 18 36 39), naszym dziennikarzem.


UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
Jacek i Staszek
Go-Karty
Po Strzelinie Pan Wojciech Weyman przybyl do Grodkowa gdzie zalozyl sekcje i zaszczepil w nas pasje do Go-Kartow (1972 - 1977). Aktualnie Jacek i ja przegladamy stare zdjecia z tamtych czasow z lezka w oku. To byl wspanialy czas w TMR Grodkow. Mamy wiele zdjec ktorymi sie chetnie podzielimy. Moze PZM albo ktos inny bylby zainteresowany, zeby zobaczyc te zdjecia. Do naszej sekcji nalezeli: Jan Adamczyk, Andrzej Maksymowicz, Jacek Dlugolecki, Stanislaw Marcinkowski, Jerzy Strag oraz inni. Nie wszystkie nazwiska pamietamy ale chetnie bysmy nawiazali kontakt.Stanislaw stanislawm@o2.pl
0
Gravatar
Kolejny Absolwent
RE: I komu to przeszkadzało?
Jak nie ma pasji to i kasa nie pomoże. Wręcz przeciwnie znajdą się cwaniaki rizdrapią pieniądze i obrzydzą wszystkim sportową rywalizację. Niemniej jednak bez forsy ta dyscyplina nie ma racji bytu. No ale jak wszędzie rozsądek i umiar poza marzeniami oczywiście
0
Gravatar
KIBIC
RE: I komu to przeszkadzało?
PAMIĘTAM DAWNE CZASY JAK SPAJKER I NIKI LAUDA NA WYŚCIGACH POSUWALI NA TORZE
0
Gravatar
spajker
RE: I komu to przeszkadzało?
to co ma swój początek ma też i swój koniec. polska miała mistrzów w zawodach bojerowych. miała mistrzów motorowodnych. strzelin miał dobrych zapaśników, dobrych kartingowców. istnienie dobrej jakości sportu zapewniają pasjonaci. kiedyś pasjonatem kartingów był hafciara, pasjonatem szachów był chomicki, pasjonatem zapasów był schmidt, dzisiaj pasjonatem ciężarów jest hałas. to nie fundusze unijne, to nie programy polityczne ale pasjonaci dotykają wyżyn sportu.
0
Gravatar
Kolejny Absolwent
RE: I komu to przeszkadzało?
Czy należy kontynuować ten cykl? Odpowiedź Tak. Powiem więcej należy dołożyć starań i wskrzesić ten sport. W dobie wszechobecnej motoryzacji, przy miernych umiejętnościach szoferów z symbolem PL to bardzo wskazane. To jeden z wielu aspektów przemawiających za tą sportową rywalizacją.
0
Gravatar
Absolwent
RE: I komu to przeszkadzało?
W 79 jak kończyłem szkołę to już kartingu upadały, a w zasadzie już ich nie było. Ale jako dzieciak pamiętam te wyścigi w Rynku, trasami ułożonymi z opon samochodowych. Przyznam że dla młodych pasjonatów to było super zajęcie, a ile emocji i przeżyć mieli kibice. To było mega.
0
Gravatar
Absolwent TS ZM
To był ambitne czasy...
Pamiętam treningi na ścieżkach szkolnych i zawody w rynku , zapach spalin i benzyny ,łza się kręci... Tego nie przeżyjesz na najlepszym smartfonie - nigdy.
0

Przeczytaj również