Czas na posiłek. Tym razem był to pieróg z zapiekanym móżdżkiem i ziemniakami.  Na zdjęciu Roman Olejarnik
Czas na posiłek. Tym razem był to pieróg z zapiekanym móżdżkiem i ziemniakami. Na zdjęciu Roman Olejarnik
Kilkunastodniowy pobyt pana Romana na Ukrainie obfitował w niecodzienne spotkania i był pełen wrażeń. O części z nich pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Dziś wracamy do rozmowy z wyszonowianinem.
- Sambor dzieli od Lwowa ok. 80 km i wspominałem już, że pokonanie tak niedużej odległości jest na Ukrainie prawdziwym wyzwaniem. Przede wszystkim ye wygldu na fatalny stan dróg, ale także na obyczaje tam panujące. Na stacji autobusowej musiałem czekać, aż zbierze się odpowiednia liczba pasażerów i dopiero wtedy bus ruszył. Te Anioł, ktorego pierowzorem była lwowska pensjonarka, ze słonina zamiast liryniedogodności nieco rekompensowała niska cena biletu. Za przejazd, w przeliczeniu na złotówki, zapłaciłem około 5 zł – z uśmiechem powiedział Roman Olejarnik. Sambor to rodzinne strony ojca naszego rozmówcy, stąd podróż do tego miasta. - Jest tam taki zwyczaj, że katolicy i prawosławni spotykają się po swoich nabożeństwach w restauracji. Opowiadał mi o tym ojciec. Odwiedzając Sambor, przekonałem się, że zwyczaj ten praktykowany jest również współcześnie. Co więcej, tak jak przed laty, spotkanie z restauracji przenosi się po pewnym czasie w inne miejsce. Idzie się na balon, czyli na mecz piłki nożnej – wyjaśnił nam pan Roman. - W latach II wojny światowej w okolicach Sambora działała silna partyzantka AK. Dzięki temu rejon ten omijały banderowskie bandy i nie dochodziło do pogromów. Z tego co wiem, były odosobnione przypadki ale dopiero w 1946 roku – powiedział nasz rozmówca.
Na trasie podróży pana Romana znalazł się również Truskawiec. Przed wojna był to kurort konkurujący z ówczesnym Sopotem. - Truskawiec jest po prostu piękny. Zachował się klimat przedwojennego uzdrowiska ze stylową architekturą i spacerującymi kuracjuszami. Nowe pensjonaty są również utrzymane w starym stylu tak, że wydaje się, że wojny tutaj nie było.
Nie radzę jechać samochodem na Ukrainę. Chyba, że mamy gwarancj, że samochód będzie pilnowany w dzień i w nocy. Oczywiście chodzi o kradzieże, które są tam na porządku dziennym. I nie chodzi o kradzieże samochodów w całości, samochód nam nie odjedzie. Złodzieje kradną tylko (!) tablice rejestracyjne. Samochód bez tablic jest rekwirowany przez policję, a procedura odzyskiwania pojazdu trwa pół roku Wszyscy o tym wiedzą i jeżeli tablicę giną, to kierowcy płacą, jak tylko zgłosi się do nich złodziej. W przeliczeniu na złotówki trzeba zapłacić nawet 2 tys zł – poinformował nas pan Roman.
Cały artykuł dostępny jest tutaj

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
Gracjan
RE: Z Mickiewicza można się pośmiać
Piękna historia i pięknie napisana
0

Przeczytaj także