Jednym z mieszkańców wsi jest Wiesław Arciński, który słynie z wyrobu pięknych drewnianych przedmiotów użytkowych i rzeźb
Jednym z mieszkańców wsi jest Wiesław Arciński, który słynie z wyrobu pięknych drewnianych przedmiotów użytkowych i rzeźb
Zjeżdżając w prawo z głównej drogi z Wiązowa na Brzeg, napotykamy szczególną miejscowość. Szczególną pod różnymi względami. Nie tylko za sprawą nazwy i położenia, ale zabytków i pomysłowości mieszkańców.
Początki Miechowic Oławskich sięgają XIII wieku. - Nazwa Mechouice (staropolska nazwa wsi - przyp. red.) pada pierwszy raz w utworze o żywocie św. Jadwigi „Vita Sanctae Hedwigis” - mówi Wiesław Arciński, jeden z mieszkańców, który słynie z wyrobu pięknych, drewnianych przedmiotów użytkowych i rzeźb. Potem, ujmując historię w telegraficznym skrócie, wieś dzieli losy całego regionu i kilkakrotnie przechodzi z rąk do rąk: czeskich, pruskich, polskich i niemieckich, by w 1945r. wrócić do Polski. - W tym roku we wsi zaczęli osiedlać się Polacy, głównie z Kresów Wschodnich oraz tzw. Polski Centralnej. W kolejnych latach z innych obszarów i już na większą skalę – mówi Grzegorz Arciński, mieszkaniec wsi i radny Rady Miasta i Gminy Wiązów. - Ciekawostką jest to, że po wojnie w Miechowicach pozostały 3 rdzenne niemieckie rodziny oraz dwie rodziny Polaków, którzy przybyli tu na przymusowe roboty. Od końca wojny do 1975 r. Miechowice należały do powiatu oławskiego i stąd drugi człon nazwy.
- Lepiej, żeby dwór popadł w ruinę, bo remont to za duży koszt - mówi Rafał Matlas
W latach 70 pustoszała
Aktualnie wieś leży w gminie Wiązów. Mieszka tu 239 osób, w tym 185 dorosłych. - W latach 70 miejscowość zaczęła się wyludniać do tego stopnia, że część domów stała pusta - mówi nasz rozmówca. - Od kilkunastu lat widzimy odwrotną tendencję. Mieszkańców przybywa, a wioska się rozwija. To wszystko za sprawą dogodnego dojazdu do Brzegu, Oławy i Wrocławia, gdzie większość pracuje. Zdanie na temat komunikacji podzielają mieszkańcy. - Mamy bardzo dobry dojazd do wielu centrów - dodaje Małgorzata Krzysztofek, która we wsi mieszka 2 lata. - Łatwo możemy dojechać także do Wiązowa i Strzelina.
- Myślę, że Miechowice są dobrze skomunikowane - mówi Małgorzata Krzysztofek
Za namową męża
Sołtysem Miechowic od 4 lat jest Halina Olszówka. - Nieoficjalnie, we wsi urzęduje dwóch sołtysów - śmieje się radny Grzegorz Arciński, a pani sołtys tłumaczy - Mąż bardzo namawiał mnie na kandydowanie. Uważał, że poradzę sobie w tej roli. Teraz, gdy tylko jest w domu, angażuje się w prace na rzecz sołectwa, chyba nawet bardziej niż ja. Często kosztem odpoczynku.
A jest nad czym pracować i o co dbać. Wieś ma dwie świetlice: jedną w centrum dla młodzieży i drugą, na obrzeżach. - W pierwszej stoi stół pingpongowy. Młodzież ma swój klucz i miejsce, w którym zawsze może się spotkać. Ze spokojem mogę im je powierzyć, bo są bardzo odpowiedzialni i jeszcze nigdy mnie nie zawiedli. Druga świetlica jest po remoncie i wykorzystujemy ją głównie do zebrań wiejskich. W tym samym budynku znajduje się kaplica, w której mamy w każdą sobotę Mszę św. i którą od wielu lat dogląda Józefa Czwartos - mówi Halina Olszówka.
Miechowice mają wiele udogodnień. - W dwóch miejscach postaraliśmy się o pasy. W centrum wsi jest tablica informacja. Z racji długości miejscowości, zamontujemy jeszcze drugą. Mamy ładny plac zabaw i boisko, z którego przez całe lato korzystają dzieci i o które wspólnie dbamy. Co ważne, wspólnie z młodzieżą. Szczególnie angażują się dwudziesto-, trzydziestolatkowie, dla których taka praca jest dobrym pretekstem do spotkania – opowiada pani sołtys. - Jakiś czas temu postawiliśmy też wiatę. W niej w 2016r. zrobiliśmy bogate dożynki z tradycyjną grochówką i własnymi wypiekami, a w lipcu tego roku, z Bryłówkiem i Kucharzowicami, zorganizowaliśmy Dzień Strażaka.
Współpraca tych miejscowości jest bardzo owocna i nie ogranicza się tylko do imprez. Wspólnymi siłami przeprowadzili także np. cykl zajęć edukacji przez zabawę dla dzieci i młodzieży.
- W latach 70. miejscowość zaczęła się wyludniać do tego stopnia, że część domów stała pusta - mówi radny Grzegorz Arciński
Uratowali siłą
Spacerując po wsi możemy napotkać prawdziwe perełki. Pierwszą z nich są ruiny kościoła z XV w. - W czasie wyzwolenia w 1945 r. kościół trochę ucierpiał, ale mury w większości przetrwały. W PRL-u działała polityka ograniczania dostępu do miejsc kultu. Dotknęło to również naszą świątynię, zamknięto ją, potem splądrowano na rzecz innych kościołów. Gdy chciano zabrać zabytkową chrzcielnicę, nie wytrzymaliśmy. Zebraliśmy się grupą i odebraliśmy ją siłą. Potem przekazaliśmy ją do kościoła w Wiązowie - mówi radny Arciński. Świątynia w Miechowicach szybko obróciła się w ruinę. Kiedyś zastanawiano się czy jej nie odbudować, ale koszty byłyby zbyt duże. Poza tym żadna firma w Polsce nie chciała podjąć się odnowienia kopuły.
Mieszkańcy dbają o teren przykościelny, mimo kłód rzucanych pod nogi. - Wycinamy zakrzaczenia, ale musimy pisać podania o każde wycięcie, ponieważ ruiny są zabytkiem. Zdarza się, że po otrzymaniu pozytywnej decyzji nie możemy podjąć działań, ponieważ trwa okres ochronny roślin. Czasem musimy czekać aż pół roku, by coś zrobić. Na szczęście, na wycięcie odgałęzień dostaliśmy stałe pozwolenie - wyjaśnia pani sołtys.
Halina Olszówka, sołtys Miechowic Oławskich, wraz z mieszkańcami dba o tereny zielone na wsi
Wizjeza złotówkę
I druga perełka. Obecnie już rozstrzaskana. Dwór z XVI w. - Mój kuzyn w nim mieszkał. Często u niego przebywałem. Dopóki działała spółdzielnia i stróżowano przy nim, był w bardzo dobrym stanie. Niestety, gdzieś tak 18 lat temu za zgodą wojewody i powiatu oławskiego sprzedano go kobiecie z Wałbrzycha za 1 zł. Jej wizje: dworek, hotel, były imponujące, ale, jak łatwo się domyślić, utopijne - mówi radny. Potem dwór kilka razy zmieniał właścicieli, aż na swoje nieszczęście dostał się w ręce pewnego Niemca. I ten doszczętnie go zdewastował, poszukując skarbów. Pod pozorem remontu ściągnął dachówki i powycinał belki modrzewiowe. Prawdopodobnie chciał je wywieźć. Potem zniknął. Znaleziono go podobno i ukarano. W jaki sposób? Zabierając mu dwór. Taki rodzaj kary lepiej pozostawić bez komentarza.
A dwór? Nadal jest w fatalnym stanie. Nic dziwnego, że niektórzy mieszkańcy, tak jak Rafał Matlas - Ptok, uważają, że lepiej go nie remontować tylko czekać aż się rozsypie. - Mieszkam w Miechowicach od urodzenia, ale remont pałacu byłby nieporozumieniem. To zdecydowanie za duży koszt - uważa mężczyzna.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
Historyk z wyboru
Co gmina, to ruina
Na Dolnym Śląsku istnieje najwięcej zarejestrowanyc h obiektów nieruchomych na liście konserwatora zabytków. Fundusz przeznaczony na ich renowację jest niewielki w porównaniu do potrzeb. Może jednak lepiej nie ładować pieniędzy w kolejną kurną chatę uważaną za dworek i lepiej skupić się na perełkach. Już nie mogłem patrzeć na rynek w Wiązowie, ale na szczęście się za niego wzięli, zobaczymy z jakim skutkiem.
0
Gravatar
spajker
RE: Plądrował dwór w poszukiwaniu skarbów
niemiec kupił dwór za 1 złoty. zniszczył go świadomie i w sposób zaplanowany. jakoś cicho. co by było gdyby to polak kupił w niemczech dwór za 1 złoty i go zniszczył? polskie elektrownie węglowe smrodzą. fakt. a co robią nrdowskie elektrownie na węgiel brunatny? smrodzą tyle samo. wniosek? w ramach partnerstwa ue niemcy mówią o ekologii i robią za prymusa czystej energii a polacy robią za prymitywnego smolucha i za durnia, który nie rozumie na czym polega nowoczesność ekologia i partnerstwo ue. w ramach partnerstwa ue jakaś tan agnes dupenschwach z mazur dostała niedawno odszkodowanie 2 miliony za swoją porzuconą ruderę na mazurach. za zniszczony kraj i za wymordowany naród polacy dostaną od niemców zaproszenie na darmowego szampana w ramach pojednania.
0

Przeczytaj także