Grześ i Wojtuś chorują od urodzenia, nie chodzą, ale mimo wszystko potrafią uśmiechać się

Siedmioletnie bliźniaki chorują od urodzenia i wymagają całodobowej opieki. W ubiegłym tygodniu odbyła się zbiórka charytatywna. Pomagali mieszkańcy gminy, pomóżmy i my!

Informowaliśmy na naszych łamach o rodzinie Roliratów z Borowa.

 Odwiedziliśmy Grzesia i Wojtusia, jak tylko przenieśli się wraz z rodzicami do gminy Borów dwa lata temu. Byliśmy u nich w ubiegłym tygodniu. - Dzieci chorują od urodzenia. Kiedy były mniejsze pracowałem i większość obowiązków domowych i opieka nad bliźniakami spoczywało na żonie – powiedział pan Sebastian. - Dziś Grześ i Wojtuś mają już siedem lat, wyrosły i żonie (Katarzynie – red.) coraz trudniej było opiekować się nimi, dlatego zrezygnowałem z pracy i razem zajmujemy się dziećmi – wyjaśnił nasz rozmówca. U chłopców zdiagnozowano zespół Dandy Walkera, bardzo rzadki zespół wad rozwojowych mózgu. Choroba powoduje uszkodzenia w jamie czaszkowej i wodogłowie. Chłopcy mają również epilepsję i dziecięce porażenie mózgowe. Zespołu Dandy’ego-Walkera nie da się wyleczyć, co najwyżej można walczyć o większą sprawność. Ale do tego niezbędna jest systematyczna rehabilitacja. - Grzesiem i Wojtusiem zajmują się rehabilitanci specjalizujący się w tego typu schorzeniach – powiedziała pani Kasia. - Chłopcy mają również zajęcia przedszkolo-szkolne. Staramy się, żeby byli pod stałą opieka lekarza lub pielęgniarki. Jednak większość zabiegów pielęgnacyjnych wykonujemy sami. Podajemy leki, co trzy godziny karmimy, a w nocy, również kilka razy, trzeba wstawać i pilnować, żeby nie zaplątali się w kołdrę i przewracać na bok. A kiedy nie mają zajęć rehabilitacyjnych lub przedszkolnych, to trzeba zająć im czas. Wtedy albo ja, albo mąż, albo razem mówimy do nich, bawimy się z nimi lub po prostu trzymamy na rękach – usłyszeliśmy od naszej rozmówczyni. W opiekę nad dziećmi zarówno pani Kasia, jak i pan Sebastian, wkładają serce i wszystkie pieniądze, jakimi dysponują. - Nie wyobrażamy sobie, żeby oddać Grzesia i Wojtusia do jakiegoś ośrodka lub zastawić w szpitalu. Kochamy ich i czujemy, że oni też widzą w nas rodziców i kochają nas – powiedział wzruszony pan Sebastian.

Odwiedziliśmy rodzinę Roliratów kilka dni po niedzielnej zbiórce pieniędzy dla bliźniaków. Akcji patronowali proboszczowie czterech parafii, z Borka Strzelińskiego, Borowa, Ludowa Śląskiego i Zielenic. Dzięki zaangażowaniu księży, wolontariuszy i mieszkańców gminy udało się zebrać 18 tys. zł. - Dziękujemy za serce okazane naszym dzieciom. Dziękujemy za każdą złotówkę. Wszystkie zebrane środki przeznaczymy na sfinansowanie zajęć rehabilitacyjnych i zakup leków. Mieszkamy w Borowie zaledwie od dwóch lat, ale zdążyliśmy się przekonać, że mamy wspaniałych sąsiadów w całej gminie. Dziękujemy im wszystkim – powiedziała pni Kasia.

Państwo Roliratowie walczą o każdy samodzielnie wykonany gest swoich dzieci, o każdą wypowiedzianą przez nich sylabę lub słowo. A dzięki ofiarności mieszkańców gminy Borów nie są w tej walce osamotnieni.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj także