Cela nr 317 ZK w Nysie, wrzesień 1982 r. Drugi z prawej (w głębi) Jerzy Dereń, pierwszy z lewej Janusz Czachorowski obaj ze Strzelina. Pozostali koledzy z Legnicy i Lublina.
27 września 2020 zmarł w Strzelinie Jerzy Dereń, inżynier elektroniki, absolwent Politechniki Wrocławskiej, odznaczony krzyżem Wolności i Solidarności. Został moim przyjacielem w czasach, gdy ważyły się losy naszej Ojczyzny, również tej małej, regionalnej, a odwaga w głoszeniu własnych poglądów miała swoją wysoką cenę.
Gdy 40 lat temu 10 XI 1980 r. władze PRL uznały powstanie NSZZ „Solidarność”, Jurek Dereń pracował w Zakładzie Maszyn Ceramicznych w Ziębicach i stał się współorganizarorem zakładowej struktury nowego Związku. Zaangażował się również w działalność NSZZ „S” Ziemi Strzelińskiej, której pierwszym przewodniczącym został Czesław Badowski, robotnik magazynowy z PKS, a ja byłem jego zastępcą. Jurek znazazł się u nas w bardzo ważnej chwili. W lokalu przy ul. Świerczewskiego 14a (nieistniejący dziś parterowy budynek przy obecne ul. Bolka I Świdnickiego) redagowaliśmy biuletyn „Solidarność Ziemi Strzelińskiej”, pierwsze w powojennej historii Strzelina pismo wydawane poza zasięgiem cenzury. Pierwsze 3 numery w nakładzie 1,5-2 tys. egz. wydrukowały nam państwowe Zakłady Graficzne w Strzelinie. Jednak najście SB na drukarnię i nacisk na dyrekcję zakładów szybko tę sprawę zamknęły. Znazeźliśmy wówczas stary, zniszczony, przeznaczony do kasacji powielacz, a Jurek Dereń dokonał cudu przywrócenia go do życia. Przypomnę, że monopol informayjny dla władz PRL był sprawą wielkiej wagi. Powielacze były niedostępne, nie było również w wolnej sprzedaży farby drukarskiej i papieru maszynowego. Nasz „powielaczowy” biuletyn przeznaczony dla 6,5 tys. członków „S” Ziemi Strzelińskiej był solą w oku lokalnej władzy, kacyków partyjnych i SB. Byłem redaktorem naczelnym tego biuletynu, a Jurek redaktorem technicznym. Ostatni jego numer w nakładzie ponad 600 egz. wydaliśmy dosłownie w przeddzień stanu wojennego w grudniu 1981 r. Rozszedł się jak ciepłe bułeczki ! Aresztowani przez SB zostaliśmy również razem. 31 sierpnia 1982 r, w stanie wojennym, zgodnie z wezwaniem władz podziemnej „Solidarnośći”, doszło w Strzlinie do „nielegalnego zgromadzenia” (podobnie jak w wielu innych miastach w Polsce). Po Mszy św. w intencji Ojczyzny na Strzelińskim „lodowisku” zebrało się sporo ludzi, składając kwiaty pod krzyżem, przy którym w 1981r. ks proboszcz Jan Tympalski odprawił polową Mszę św. w rocznicę odpisania Porozumień Sierpniowych z 31 VIII 1980 r. Władze stanu wojennego, pod groźbą wysokich kar, surowo zabroniły rocznicowych zgromadzeń, stąd też 3 września 1982 r. SB zatrzymała 3 osoby, które uznano za organizatorów „nielegalnego zgromadzenia” w Strzelinie. Oprócz Jurka i mnie była jeszcze Wanda Głuszko, moja starsza koleżanka, również nauczycielka historii w LO. Przewieziono nas do aresztu śledczego w KW MO we Wrocławiu i osadzono w różnych celach. Panią Wandę zwolniono po 4 dniach, a nad Jurkiem i mną zawisła groźba procesu sądowego. Za organizację nielegalnego zgromadzenia skazywano wówczas na kilka lat więzienia, stąd też decyzję o internowaniu z dnia 14 września 1982 r. przyjeliśmy z ulgą. Gdy jechaliśmy więźniarką do Nysy, byliśmy w dość pogodnym nastroju. Drugi raz jechałem tą trasą. Siedziałem już w ZK w Nysie w styczniu i lutym, w czasie pierwszego internowania. Razem z Jurkiem znaleźliśmy się w celi nr 317. Było nas 5, sami niepalący, jedna prycza była wolna. Rygory więzienne, w porównaniu do tych, które pamiętam, znacznie zelżały. Przez kilka godzin dziennie cele na całym piętrze były otwarte. Każdy znalazł jakieś zajęcie. Jurek, jako „złota rączka” był w grupie produkującej karty pocztowe, pieczątki, a nawet znaczki pocztowe będące świadectwem tego miejsca i czasu, a ja prowadziłem wykady z historii najowszej, które w różnych celach gromadziły zwykle po kilkanaście osób. Razem z Jurkiem nas zamknęli i razem 16 października wypuścili na wolność. „Solidarność” w Strzelinie w konspiracji działała nadal. Jurek stał się głównym organizatorem przerzutu nielegalnej prasy z Wrocławia do Strzelina. Mieliśmy stały kontakt z władzami „S” we Wrocławiu, którymi, po aresztowaniu Frasyniuka 5 X 1982 r., kierowali kolejno – Bednarz, Pinior i Muszyński oraz z Solidarnośćią Walczącą Kornela Morawieckiego. Kurierami, którymi Jurek kierował, byli głównie moi byli uczniowie z LO, wówczas już studenci i studentki wrocławskich uczelni. Przewozili oni co tydzień po kilkaset sztuk pisma „Z dnia na dzień” oraz „Solidarność Walcząca”, które inne osoby rozprowadzały na miejscu. Jurek był też uczestnikiem spotkań lokalnej opozycji, które odbywały się za zgodą ks. proboszcza Jana Tympalskiego w salkach katechetycznych, jednego miejsca w Strzelinie, gdzie nie wkraczała SB. Po upadku komunizmu, w III RP, nasze wzajemne relacje nieco się rozluźniły. Jurek dokonał politycznych wyborów, które dla mnie były absolutnie obce. Związał się z partią X Stana Tymińskiego, a później z Ruchem Palikota. Mimo tego, lubiliśmy się. Na okazionalnych spotkaniach były ostre dyskusje, ale zawsze żegnaliśmy się w zgodzie i z podaniem ręki. Wiedzieliśmy, że w trudnej sytuacji możemy na siebie liczyć.
Dziś łączę się z Rodziną Jurka w smutku i w żałobie i z całego serca mówię – Żegnaj, Przyjacielu.

Tekst ukazał się w 39 (1028) wydaniu "Słowa Regionu".

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
spajker.
RE: Mój przyjaciel z solidarności i z więziennej celi
Micha -ewangel.. powiedziała :
Moje imię jest nie znane w latach 80-tych Nazywano mnie (czarny) Ale nikt nie wiedział jak naprawdę mam na imię.Oczywiście w tym czasie strach paraliżował nie tylko mnie.Janusza i Jurka znalem osobiście,myślę ze będzie ciężko sobie dzisiaj przypomnieć Januszowi takie czy inne kontakty z moja osoba .Były najczęściej kontakty "przypadkowe". Mimo strachu przed kapusiami (sygnalista) i represjami pomagałem moja "neutralnością " Ja tez wspominam pierwszy raz po 28 latach pisze wspominam czasy które były również i dla mnie tragiczne ,przykre ,przed stanem wojenny.Lodowisko kolo domu kultury było tez miejscem dla ludzi ,którzy chcieli na swój sposób manifestować Strach przyciągał mimo tajniaków i kapusiów w tej okolicy,często w domu kultury obserwowali lodowisko.Śmierć Jerzego Dereniaobudziła we mnie wspomnienia jednak nie można ich wymazać.Ten nic nie znaczący który teoretycznie nic nie wnosi Text ,przeczytają ci którzy mnie znali.na ul.Kościuszki i nie tylkoCzarny.
tajniacy? najlpepszym tajniakiem byłe ten niezauważalny kapuś z gęsińca. miał 2 metry wzrostu 150 kilo wagi wielkie wąsy i wielką brodę i chamskie władcze usposobienie. no w ogóle nie wyróżniał się z tłumu. w latach 90tych jeździł daewoo tico do którego ledwie się mieścił. kapusie siedzieli także w knajpie pod konikiem na kościuszki a poznać ich można było po tym że zamiast pić to rozpytywali wciągali w polityczne rozmowy. co za inteligentny kamuflaż.

1
Gravatar
Joanna Deren-Macieje
RE: Mój przyjaciel z solidarności i z więziennej celi
A Czarny - chyba kojarzę o kogo chodzi. Miał Pan psa Cygana?
0
Gravatar
Joanna Deren-Macieje
RE: Mój przyjaciel z solidarności i z więziennej celi
Pamiętam drukowanie na powielaczu w małym budyneczku na ul. Świerczewskiego (obecnie Bolka I Świdnickiego). Raz czy dwa byłyśmy tam z siostrą.Koperty z pieczątkami z II obozu w Nysie mam do tej pory. W jednej przechowuję niewykorzystaną kartkę żywnościową za czas internowania Taty.Od jednego z kolegów z celi (jest na zdjęciu) mam Taty kilka listów. Kawał historii, która - niestety - znowu się powtarza.
0
Gravatar
Micha -ewangel..
Być nielegalnym
Moje imię był znane w kręgu zaufanych kilku osób pseudonim "czarny"Opisałem wspomnienie z przed i w czasie stanu wojennego w Strzelinie (po 38 latach) a nie 28.Nawet milicja na przesłuchaniach nie znała moje prawdziwe imię(dziwne)ale prawdziwe,dopro wadzano mnie silą 2 drugie piętro przy ulicy wolności . Ponieważ komentarz był za długi nie moglem opublikowaćskróciłem do ostatnich zdańCzarny
0
Gravatar
Micha -ewangel..
Być nielegalnym
Moje imię jest nie znane w latach 80-tych Nazywano mnie (czarny) Ale nikt nie wiedział jak naprawdę mam na imię.Oczywiście w tym czasie strach paraliżował nie tylko mnie.Janusza i Jurka znalem osobiście,myślę ze będzie ciężko sobie dzisiaj przypomnieć Januszowi takie czy inne kontakty z moja osoba .Były najczęściej kontakty "przypadkowe". Mimo strachu przed kapusiami (sygnalista) i represjami pomagałem moja "neutralnością " Ja tez wspominam pierwszy raz po 28 latach pisze wspominam czasy które były również i dla mnie tragiczne ,przykre ,przed stanem wojenny.Lodowisko kolo domu kultury było tez miejscem dla ludzi ,którzy chcieli na swój sposób manifestować Strach przyciągał mimo tajniaków i kapusiów w tej okolicy,często w domu kultury obserwowali lodowisko.Śmierć Jerzego Dereniaobudziła we mnie wspomnienia jednak nie można ich wymazać.Ten nic nie znaczący który teoretycznie nic nie wnosi Text ,przeczytają ci którzy mnie znali.na ul.Kościuszki i nie tylkoCzarny.
0
Gravatar
Aga Hojnacka Dereń
Historia się powtarza...
Trzydzieści osiem lat temu mój Tato Jerzy Dereń został aresztowany za organizowanie nielegalnych zgromadzeń. Dzisiaj nielegalne - według obecnej władzy - zgromadzenia organizuje moja Siostra Asia. Wtedy Tato walczył o obalenie komunizmu. Teraz Siostra walczy o to, żeby nie zaprzepaszczono tego, co wywalczył Tato. Dziwne czasy...
0