Bogata historia, niepowtarzalna przyroda, ostentacyjne bogactwo i niewyobrażalna bieda, czyli Ameryka Południowa. Do Peru i Boliwii wybrała się w tym roku Maria Tyws, prywatnie podróżnik z wieloletnim stażem, a w Strzelinie znana bardziej jako dyrektorka biblioteki.
Dla większości naszych rodaków sezon urlopowy kojarzy się z latem. Pani na urlop wybiera inną porę roku.
- Rzeczywiście, nie trafiam w przyjęty u nas sezon, bo wyjeżdżając do krajów egzotycznych, w inne strefy klimatyczne, muszę uwzględniać lokalne uwarunkowania. Do Peru i Boliwii wybrałam się już w maju, bo wtedy zaczyna się tam zima, co oznacza porę suchą, a więc dogodny czas dla turystycznych peregrynacji. Temperatury są wtedy przyjazne, przynajmniej w ciągu dnia, bo sięgają 230C, z tym, że nocą gwałtownie spadają. Kontrasty te mogą być dokuczliwe, ale największy problem aklimatyzacyjny wynika z siedmiogodzinnej różnicy czasu, no a przede wszystkim z przebywania na znacznych wysokościach (średnio 2,5-3 tyś. metrów, a zdarzyło mi się też znaleźć na wysokości 5 tys. m). Nie było łatwo. Wtedy można się przekonać, że żucie liści koki ma całkiem terapeutyczne właściwości.

Jak długo leci się, do Peru?
- Podróż na kontynent południowoamerykański była jedną z moich najdalszych wypraw. Niestety, wiąże się to z dyskomfortem kilkunastogodzinnego przelotu, a na tym nie kończą się transportowe uciążliwości. Peru to duży kraj, o powierzchni trzykrotnie większej niż Polska. Aby go zwiedzić, trzeba pokonywać duże przestrzenie, co w praktyce oznacza jazdę autokarem 5, a zdarzyło się, że i 12 godzin dziennie. Rekompensatą za te trudy są widoki zapierające dech w piersiach. To niezwykle malownicza kraina, bardzo urozmaicona krajobrazowo. Pod tym względem w Peru jest wszystko: od pustynnego wybrzeża Pacyfiku, przez dżunglę Amazonii aż po wiecznie ośnieżone szczyty Andów. Pomijając monotonny przejazd przez pustynię, gdzie do rangi wydarzenia urasta napotkany większy głaz, to jazda serpentynami po stromych stokach gór dostarcza aż nadto wrażeń. Otwierające się widoki na przepastne doliny i głębokie kaniony przyprawiają o zawrót głowy.

Jakie wrażenie robią Peru i Boliwia z lotu ptaka?
- Pytanie jest zasadne, bo tę odgórną perspektywę oglądu zapewnia nie tylko podchodzenie do lądowania w Limie, ale cała przeprawa przez dominujące na trasie tereny wysokogórskie. To niewyczerpane źródło estetycznych doznań. Urzekają widoki na wysoko wznoszące się tarasy pól uprawnych, na skaliste masywy górskie, z których słońce wydobywa feerię barw lub w innych rejonach na góry gęsto porośnięte roślinnością tropikalną aż parujące od wilgoci, na pasące się dzikie stada lam i wikunii, na posadowione w dolinach małe wioski, ale i milionowe miasta, jak Cusco czy stolica Boliwii – La Paz. Wrażenia są niezapomniane. W ogóle dla osób wrażliwych na piękno przyrody te kraje są niezwykłe - zadziwia bogactwo fauny i flory, w tym wiele gatunków endemicznych, występujących tylko na tym terenie. A co do lotu ptaka, to nie sposób nie wspomnieć o majestatycznych kondorach.

Co w tych krajach dla Europejczyka jest najbardziej interesującego?
- Myślę, że wspaniała natura i bogactwo żywego, autentycznego folkloru, no i – a dla mnie to przede wszystkim – niezwykła mieszanka kultur prekolumbijskich, reprezentowana głównie przez monumentalne zabytki inkaskie, ale też liczne przykłady architektury postkolonialnej, zwłaszcza przebogato zdobione kościoły. Naocznie stwierdziłam, że nie ma przesady w powszechnych zachwytach nad pięknem Machu Picchu, które jest przykładem cudownej harmonii natury i dzieła człowieka. Zdumiewa i zachwyca kunszt inkaskiej kamieniarki, gdzie olbrzymie ciosy kamienne łączone są bez zaprawy, jak puzzle, ale też tajemnicze ryty na płaskowyżu Nazca. Talent i zmysł artystyczny przodków przetrwał w dzisiejszym rękodziele powszechnie uprawianym przez ludy indiańskie, które zresztą w Peru stanowią połowę populacji. Mnie spodobały się ręcznie tkane i naturalnie barwione kilimy oraz tykwy gęsto pokryte rytami. Pamiątki można kupić na licznych targowiskach, które oszałamiają zgiełkiem i wielością soczystych barw.

Czy są to miejsca zdominowane przez turystów?
- Ogólnie w Peru i Boliwii jest mniejsze natężenie ruchu turystycznego niż tego doświadczyłam np. w Meksyku, ale są takie miejsca jak legendarne Machu Picchu, gdzie – mimo limitowania wejść do strefy archeologicznej i zaporowych cen biletów – turystów z całego świata jest naprawdę dużo. Oblegane jest też Cusco, moim zdaniem najpiękniejsze miasto na całej trasie.

Jacy są Peruwiańczycy i Boliwijczycy na co dzień? Czy miała Pani okazję zobaczyć jak żyją potomkowie Inków?
- Oba kraje są wielonarodowe, stanowią mieszankę wielu ludów indiańskich, ale też Metysów i Kreoli. Jeżeli chodzi o rdzenną ludność, to dominujące są dwie grupy etniczne, a ich języki należą obok hiszpańskiego, do tych oficjalnie przyjętych – Keczua i Ajmara. Ci pierwsi uchodzą za bardziej łagodnych i przyjaznych obcym, ci drudzy zaś (zamieszkują głównie okolice Jeziora Titicaca po stronie peruwiańskiej i boliwijskiej) mają opinię porywczych, czasem agresywnych. W ogóle turysta w relacjach z tubylcami musi respektować pewne zasady, np. nie wolno fotografować ludzi bez ich zgody (tę łatwo uzyskać za odpowiednią opłatą i niektórzy uczynili z pozowania pracę zarobkową). Nie należy też sprowadzać do atrakcji turystycznej częstych tam ulicznych manifestacji, wieców i strajków. To są kraje z wielkimi problemami społecznymi wynikającymi z ogromnego rozwarstwienia i pogrążenia sporej części społeczeństwa (głównie autochtonów) w niedostatku, a nawet skrajnej nędzy. Zdeterminowani ludzie walczą o poprawę bytu, kontestując na ulicy i przybiera to naprawdę groźne formy. Nawet powierzchowna obserwacja uzasadnia te bunty. Widziałam strzeżone dzielnice ostentacyjnego bogactwa, ale też zapadłe wioski, żyjące w takim prymitywie, że tylko ortodoksów może cieszyć aż tak ekologiczny styl życia. Wydaje się, że jeszcze gorszy los spotyka tych, którzy za lepszym życiem wyemigrowali do metropolii, powiększając tam strefę przedmieść o fawele, gdzie w niegodnych warunkach gnieździ się biedota.

Czy w jadłospisie Peruwiańczyków dominuje kukurydza?
- Kukurydza jest ważna w kuchni tych krajów (są liczne jej odmiany, np. kukurydza czerwona czy czarna, z której przyrządza się smaczny deser podobny do galaretki), ale jeszcze istotniejsze są ziemniaki, które tam występują podobno w 250 rodzajach i są przyrządzane na różne sposoby. Jednak najbardziej egzotycznym przysmakiem, wywiedzionym jeszcze z tradycji inkaskiej, jest pieczona … świnka morska. No cóż, bariera psychologiczna nie pozwoliła mi tego skosztować. Natomiast jadłam mięso alpaki i wikunii, które okazało się smaczne, a do tego niskokaloryczne.

Czy spotkała się Pani z polonikami? Czy Polacy zostawili po sobie jakiś ślad tak daleko od ojczyzny?
- Owszem, tak. Z satysfakcją zauważyłam jak w Limie jest honorowany polski inżynier Ernest Malinowski – budowniczy kolei w ekstremalnych warunkach andyjskich. Dumą napawa też wyprawa polskich kajakarzy, którzy w latach 80. odkryli najgłębszy na świecie kanion Colca. Ze wzruszeniem dostrzegłam w jednym z kościołów w Cusco boczny ołtarz wyraźnie polski z obrazem Madonny Częstochowskiej w centrum oraz portretami Jana Pawła II i bł. Faustyny po bokach. To podnosi Polakom głowy!

Dziękuję za rozmowę.

Jacek Sobko

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków