Strzelin miastem sportu... czyżby?

Kilka miesięcy temu strzeliński radny Michał Ostrowski na swoim profilu Facebook ruszył z kampanią, którą nazwał „Strzelin miastem sportu”. Wyglądało na to, że radny chciałby, aby Strzelin był miastem sportu. I co z tego wyszło?

Kilka dni temu, jedna z mieszkanek Strzelina, Monika Łukasik, przesłała nam kilka swoich przemyśleń, zwracając uwagę na to, jak wygląda sportowa infrastruktura Strzelina, szczególnie w odniesieniu do biegaczy, rowerzystów, osób uprawiających nordic walking czy rolkarzy. Nadmienię, że strzelinianka wie o czym mówi, gdyż wraz z mężem Tomaszem Duszyńskim, mówiąc kolokwialnie, z niejednego pieca chleb jadła. Biegają bowiem rodzinnie od wielu lat, uczestniczyli w dziesiątkach biegów nie tylko w Europie. Wiedzą, jak wygląda infrastruktura biegowa w innych miastach i jak się ma do tego Strzelin.

Oto fragment spostrzeżeń przesłanych nam przez panią Monikę:

„Szanowny Panie Redaktorze, piszę jako oburzony mieszkaniec Strzelina i można by rzec biegacz. Strzelin podobno chce być miastem sportu. Ale nie ułatwia uprawiania sportów ani biegaczom, ani osobom uprawiającym nordic walking, rowerzystom czy rolkarzom. Jedyne dostępne miejsce, niezamykane na kłódkę, to oczywiście park. W którym, niestety, ciemno, że oko wykol. Wieczory coraz krótsze, a jest to miejsce, gdzie asfalt jest prosty i samochód raczej nam nie grozi. Ale oświetlenia brak. Miasto organizuje bieg i zaprasza gości, ale mieszkańcom nie daje szansy na trening. Nie wszyscy pamiętają, że oprócz piłki nożnej są i inne sporty. (...) Można umawiać się w tym miejscu tylko na randkę w ciemno. Poza tym zimą najczęściej też nikt nie dba o ścieżki, bo najczęściej nie są odśnieżone i nie posypane piaskiem.

(...)

Wydaje mi się, że nie tylko biegacze są oburzeni, ale również i inne osoby. Moim zdaniem, przede wszystkim zapominają o tym nasze władze, a mieszkańcy, niestety, odczuwają to na własnej skórze. Część osób, mam na myśli głównie kobiety, do parku przez to nie chodzi biegać. Poza tym budowane są kolejne obiekty, ale niestety, niedostępne dla mieszkańców. Wiem, że swego czasu klub biegacza nawet zbierał podpisy pod petycją, aby udostępnić boisko koło technikum i je oświetlić. Ale nie wiem, na jakim etapie to ugrzęzło” - pisze pani Monika.

Zamiast czynów, kampania wyborcza

Widać, że hasło „Strzelin miastem sportu” poszło w świat, a wraz z nim nazwisko radnego Ostrowskiego. Pewnie dla wielu, którzy uczestniczyli w facebookowej dyskusji, Michał Ostrowski jest osobą, która ze Strzelina chce zrobić miasto sportu. Jednak patrząc chłodno, wydaje się, że wszystko skończyło się tylko na „wielkiej kampanii facebookowej”. Moim zdaniem, jest to nawet bardziej kampania przedwyborcza niż sportowa, bo kolejne wybory do Rady Miejskiej Strzelina już za rok. A jak wiadomo, część młodych ludzi zachwyci się pomysłem radnego. Nieważne, że z niego nic nie wynika.

A co z samą akcją? Od strony sportowej, nie pozostało po niej nic, albo prawie nic.

Powiem krótko i dosadnie. Panie radny, jak chce pan rzeczywiście stworzyć ze Strzelina miasto sportu, to musi pan przekonać do tego swojego pracodawcę, czyli burmistrz Strzelina Dorotę Pawnuk. Najlepiej zabrać ją do Sobótki, gdzie w ciągu roku odbywa się aż 10 biegów (nie licząc innych imprez sportowych). Może pan zabrać jeszcze radnych ze swojego klubu i pojechać np. do Oławy, tam też jest 3 razy więcej imprez sportowych. Można nawet pojechać do mniejszych Ziębic, gdzie też jest ze dwa razy więcej imprez.

Może nawet nie trzeba wyjeżdżać z miasta, by się przekonać o sportowych brakach. Mamy tu wręcz kuriozalne antysportowe przypadki. Są w Strzelinie dwie tartanowe bieżnie (w „Piątce” i w Technikum) i obie są dla ludzi po południu niedostępne. Na tę przy ul. Staszica trzeba się wręcz włamywać jak złodziej, przez dziurę w płocie, po czym albo biegać po ciemku, albo z czołówką na głowie, bo inaczej można się zabić.

Panie Michale, zamiast tej przedwyborczej kampanii, pójdźcie z panią burmistrz do starosty, zaproście dyrektora szkoły i otwórzcie ten obiekt dla ludzi, przy okazji oświetlając go. To wymaga tylko i aż chęci, dobrej woli i niewielkich pieniędzy. Przypadek zamkniętych obiektów jest kuriozalny, a wręcz skandaliczny, bo przez lata nie udało się rozwiązać tak prostej rzeczy. Był nawet pomysł budowania kolejnej - trzeciej bieżni, ale i ona miała być zamykana na noc. A przecież coraz więcej osób uprawia sport o świcie, albo bardzo późnym wieczorem. Dla nich zamknięte obiekty są równoznaczne z tym, jakby ich nie było.

***

Dla mnie, jak już pisałem wyżej, cała akcja radnego Ostrowskiego pachnie tylko i wyłącznie kampanią przedwyborczą skierowaną do ludzi lubiących sport. Życzyłbym jednak sobie i innym, aby Strzelin kiedyś, choć w połowie, był tak sportowym miastem jak nasi sąsiedzi.