Na koncercie Martyny Jakubowicz sala widowiskowa SOK pękała w szwachRozmowa z Martyną Jakubowicz, gwiazdą tegorocznych Wioseł, to prawdziwa duchowa uczta. Zwłaszcza kilka minut po koncercie,… a takim szczęściarzem był nasz reporter. A rozmawialiśmy o młodym winie i nie tylko…
Słuchanie nagrań, choćby na najdroższym sprzęcie, nie daje tylu wrażeń co kontakt z muzykiem grającym lub śpiewającym na żywo. Przekonaliśmy się, że tak naprawdę jest na koncercie Martyny Jakubowicz w strzelińskim SOK. Choć zapewne wszyscy słuchacze tego niezapomnianego koncertu znali śpiewane tam piosenki, to głos Martyny brzmienie instrumentów sprawiły, że ręce same składały się do oklasków.
Po koncercie poprosiliśmy piosenkarkę, kompozytorkę, gitarzystkę i autorkę tekstów o kilka słów dla Czytelników Słowa Regionu. Oto, co usłyszeliśmy.

Dziękuję za wspaniały koncert. W Pani dorobku artystycznym jest kilka albumów, które są zapisami koncertów. Każdy był inny i dla wielu Pani fanów, którym nie było dane wysłuchać ich na żywo, płyny umożliwiają poczucie się jak na koncercie, prawie. Jednym z takich albumów jest „Kołysz mnie”. Jak zapamiętała Pani ten koncert?
- Miło mi, że mój koncert spodobał się w Strzelinie. Koncert, o który Pan pyta, był bardzo dziwny. Spotkaliśmy się w Chorzowie dzień wcześniej. Pan dyrektor teatru rozrywki był tak uprzejmy, że udostępnił nam salę. Wszyscy tak bardzo rozentuzjazmowali się, że wypiliśmy bardzo dużo wina.

Czy to było młode wino?
- Niekoniecznie. Tak się wszyscy cieszyli, że się upili. I następnego dnia mieliśmy straszliwego kaca. I na tym kacu staliśmy na scenie od 10. rano, bo mieliśmy również próby kamerowe. No i widocznie to wino, zmęczenie, tak się poukładało, że udało się nam zrobić tak fantastyczną płytę koncertową. Płyta jest zapisem koncertu od początku do końca. Tam nie ma żadnych poprawek, wgrywek, oszustwa komputerowego, nie ma dubli. Tak, jak zagraliśmy, tak zostało nagrane.
Martyna Jakubowicz zapowiedziała wydanie nowej płyty, z którą chętnie przyjedzie do Strzelina
Kolejny koncert, kolejna płyta i kolejne pytanie.
- A co to jest?

„List do R.”, czyli zapis koncertu z katowickiego Spodka, poświęconego Ryszardowi Riedlowi. Śpiewała Pani wtedy „Skazanego na bluesa”. Czy Pani jest skazana na bluesa?
- Robię swoje piosenki. Ile w tych moich opowieściach jest bluesowych dźwięków? Zapewne wiele. Jest feeling wzięty z bluesa, to na pewno. Ale równie dużo z folku. Jest to bardziej balladowe granie, ale też nie do końca. Taką właśnie muzykę, takie piosenki robię od wielu lat. Są one mi przypisane, taki jest klimat moich piosenek.
Co do Dżemu. Zagrałam z Dżemem koncert na imprezie zamkniętej. Koncert był zamówiony przez niejakiego Henryka…, nazwiska nie pamiętam, później mówiło się o tym panu Henryk i po pierwszej literze nazwiska była kropka. Prawdę mówiąc nie wiedziałam, co to jest za miejsce i kim jest ten pan. I w ogóle mnie to nie interesowało. Dopiero później dowiedziałam się, że Henryk siedzi. Dżem grał wtedy moje piosenki ,a ja śpiewałam. Efekt był po prostu nieprawdopodobny. Leszek Martinek, manager Dżemu, biegał podobno bardzo poddenerwowany wokół konsolety i krzyczał „Jak stary Dżem, jak stary Dżem”. Jemu chodziło prawdopodobnie o to, że na estradzie wytworzyła się niesamowita energia, że w chłopaków jakiś power wstąpił.

Czy jest zapis tego koncertu?
- Niestety, nie. Jeżeli chodzi o „List do R”., to na tym koncercie było inaczej. Oczywiście, można śpiewać piosenki Ryśka. Nie poczuwałam się jednak do jakieś wielkiej odpowiedzialności z tego tytułu. Poproszono mnie i z przyjemnością zaśpiewałam. To jest tak, jak by ktoś chciał śpiewać moje piosenki, sama śpiewałam Boba Dylana i Joni Mitchell, nigdy nie osiągnie się tego kosmosu, jakim oni byli…

I może dlatego Pani nazywa się Jakubowicz i śpiewa jak Jakubowicz, a Riedl jak Riedl…
- Tak. Zagraliśmy dla Ryśka, a każdy starał się, żeby koncert wyszedł jak najlepiej, żeby było fajnie.

A teraz płyta „Te 30 - te urodziny”. W tym przypadku to inni artyści Pani składają hołd, śpiewają Pani piosenki.
- To był ciekawy projekt. Dostałam listę propozycji i wybrałam, kto którą piosenkę mógłby zaśpiewać. I tyle. Dla mnie było to ważne doświadczenie, bo pokazało, że moje piosenki są na tyle uniwersalne, że jeżeli wykonuje inny artysta, to wychodzi z tego inna jakość. Bardzo lubię te płytę.

Na koniec wrócę do deklaracji, jaką usłyszeliśmy w trakcie koncertu. Zapowiedziała Pani swoją nową płytę i zadeklarowała, że chętnie przyjedzie do Strzelina na koncert z najnowszymi piosenkami.
- Jestem bardzo zadowolona z wizyty w Strzelinie. Macie wspaniały dom kultury, wspaniałą salę koncertową i z przyjemnością wystąpię tutaj jeszcze raz. Grało mi się fajnie. Powtórzyłam to panu dyrektorowi (Driuszowi Stępniowi, dyrektorowi SOK – red.) a co on na to, tego już nie wiem.

Dziękuję za rozmowę i zapraszamy do Strzelina.

Jacek Sobko





UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj również