Krytyka jest czymś, czego możemy łatwo uniknąć nie mówiąc nic, nie robiąc nic i będąc nikim - rzekł Arystoteles, jeden z najsłynniejszych filozofów greckich żyjący przed nasza erą. Nie głupi był to facet, zważywszy, że żadna z jego złotych myśli nie straciła na aktualności. Krytyka może być czymś bardzo konstruktywnym, jeżeli jest wypowiadana przez mądrych, rozsądnych ludzi, którzy krytykują, jednocześnie wskazując własne rozwiązania danej sytuacji czy problemu. Wtedy można podyskutować, podjąć polemikę, zastanowić się nad słusznością własnego spojrzenia na niektóre sprawy. Na taką krytykę nie ma się co obrażać. Nie jest krytykowany tylko ten, co nic nie robi. Czasami jednak owa krytyka staje się zwykłym krytykanctwem i przybiera tak obrzydliwą formę, że nie sposób tego przemilczeć. Moja gmina, ludzie, których osobiście lub z widzenia znam od dziecka. Czy to możliwe, że są zdolni do takich rzeczy i do takich słów?
Nie wiem - czy mi się dostanie dzisiaj od nauczycieli, dyrektorów szkół, no i po kolei - od samorządów oraz od kuratoriów. Wyjątkowo ominę ministerstwo edukacji, bo stamtąd, czyli z bardzo wysoka, widzi się efekt, a nie cały proces zdalnej edukacji. I choć ten felieton potraktuje temat globalnie, a „wszelkie podobieństwo osób i miejsc jest przypadkowe”, to zapewne niejedne nożyce się odezwą, choć pewnie - po cichu.
Pięć tematów ciśnie się pod palce, nie wiadomo, od którego zacząć, żeby czytelnikom nie urządzić „bigosu”, choć tak naprawdę wszystko i tak sprowadza się do jednego: EPIDEMIA, ZNIESIENIE ZAKAZÓW, SPRZECZNE KOMUNIKATY.
Planując, jeszcze pod koniec roku nasz urlop, nawet nie braliśmy pod uwagę, że 2020 rok, spłata nam i całemu światu, KORONAFIGLA. Żegnaj Chorwacjo, Grecjo, Bułgario i Turcjo, żegnajcie Włochy, Majorki i Seszele. Już od początku marca wiedzieliśmy, a po zamknięciu granic - mieliśmy pewność, że o wyjazdach zagranicznych - możemy sobie tylko pomarzyć. W tym miejscu należy sobie zadać pytanie: czy naprawdę to wielka tragedia? Czy mamy płakać z tego powodu, że w polskim morzu się pozanurzamy i w polskich górach powspinamy? Czy pobyt w domku nad jeziorem (często z prywatną plażą dla zaledwie dwóch, trzech rodzin) - to jakiś dramat? Znajdźmy godzinkę, może dwie i zróbmy sobie listę miejsc w Polsce, w których nie byliśmy jeszcze NIGDY. Jestem pewien, że ta lista wcale nie będzie krótka.
Zdaję sobie sprawę, że piękne foldery nęcą, a żony mówią: „Misiu, cały rok ciężko pracujemy, odkładamy na urlop (albo bierzemy -hehe - pożyczkę), więc dlaczego nie możemy pojechać do Egiptu, Kowalscy byli, bardzo sobie chwalili”. I nagle marzenia legły w gruzach, więc już nigdzie nam się nie chce: „Trudno ,kochanie, zostaniemy w domu, posiedzimy na działce, skoczymy na pół dnia za miasto i jakoś to będzie”. Otóż wcale tak nie musi być. Zabrzmi to nieco patetycznie, ale Polska jest taka piękna, tyle w niej niezwykłych miejsc, gdzie można odpocząć. Tekst ukazał się w 20 (1009) wydaniu "Słowa Regionu". Cały artykuł przeczytasz tu lub tutaj.
Można oszaleć! Chciałbym już pisać o czymś nowym, świeżym, zagłębić się w temat, którego nikt jeszcze nie drążył (ale to marzenie ściętej głowy). Skrobnąłbym coś złowieszczego albo dla odmiany miłosnego, ale nie mogę. Temat jest jeden i nie da się zepchnąć na bocznicę, ba – wpycha się w różnych wariantach na pierwszy plan i siedzi.
Guzik mnie obchodzi w obecnej sytuacji, kto rządzi, kto błądzi, kto „powołał do życia” koronawirusa, a świat (w tym także wielu Polaków) jest pełen fetniaków, którzy krzyczą, że ”nic się nie stało”. Mam gdzieś statystyki o umieralności na inne choroby, w tym utożsamianej z koronawirusem grypy, która „kosiła” nie raz i nie dwa.