Do kościoła prowadzą kamienne schody
W jednym z wcześniejszych wydań „Słowa Regionu” znalazł się artykuł o hrabinie Carolinie von Mettich und Mohr, dziedziczce na dziewiętnastowiecznym Silbitz, czyli w dzisiejszych Żelowicach. Dziś wracamy do tematu.
Życie Caroliny jest gotowym scenariuszem na film lub pomysł na powieść z gatunku romansów. Temu wątkowi naszej wizyty w Żelowicach poświęcony był pierwszy artykuł.
Dziś wracamy do tej niewielkiej miejscowości, żeby zaprosić Czytelników do odwiedzenia zespołu kościelno-klasztornego na Maślanej Górze. Wzniesienie jest najwyższym miejscem pałacowego parku. Wzgórze, z racji wzniesionego tam w latach 1865-6 mauzoleum rodowego właścicieli Żelowic, nazywane bywa również Świętą Górą. Fundatorka zażyczyła sobie, żeby „całość nie tylko nosiła charakter prawdziwie katolickiego domu modlitwy, ale też arystokratycznego miejsca pochówku”. I tak się stało. Przypominamy o tym, ponieważ kościół-mauzoleum i znajdujący się opodal klasztor zachowały się do naszych czasów w nienaruszonym wręcz stanie. Niemal wszystkie posiadłości arystokratów na Śląsku miały albo podobne mauzolea, albo wydzieloną część, gdzie chowano członków ich rodu. Niewiele z tych zabytków zachowało się do naszych czasów i to zwykle w złym stanie. Dlatego tak wartościowe, z punktu widzenia historii regionu, jest żelowickie założenie na Maślanej Górze.
Ściany kościoła-mauzoleum zdobią polichromowane płyty nagrobne
Arystokratyczne mauzoleum
Mieszkańcy Żelowic są przyjaźnie nastawieni do turystów, którzy chcą zobaczyć i zwiedzić kościółek. Zdarzyło się nam, że zabłądziliśmy i zamiast na Świętą Górę trafiliśmy do... byłego folwarku z niszczejącym pałacem. Pomoc jednego z mieszkańców przyszła w samą porę i niewiele spóźniliśmy się na spotkanie z ks. proboszczem Antonim Drwiłą. To, co zobaczyliśmy w środku, zaskoczyło nas, chociaż przecież przed wyjazdem oglądaliśmy w internecie zdjęcia kościoła, jego wnętrza i zabudowań klasztornych. Architekci rzetelnie wykonali wolę Caroliny. Zarówno bryła świątyni, jak i wnętrze są dopracowane w każdym calu. O niepowtarzalności budowli świadczy choćby jej wielkość, a właściwie zaskakująco małe rozmiary. Z zewnątrz, zwłaszcza od wschodu, kościół przypomina prawdziwą gotycką katedrę, ale otoczoną iście pałacowymi klombami. Natomiast wnętrze, choć niewielkie, to nie sprawia, że jest za małe. Dostojności wnętrzu dodają kolumny, a polichromowane płyty nagrobne sprawiają, że czujemy wyjątkowość tego miejsca. Wrażenie to potęguje ołtarz z malowidłem Zbawiciela na krzyżu. - Jego oczy zwrócone są ku niebu, to znaczy, że jeszcze nie skonał – wyjaśnił ks. Antoni. W kościele jest również krypta z trumnami ostatnich właścicieli Silbitz (Żelowic).
Tekst ukazał się w 33 (1022) wydaniu "Słowa Regionu". Cały artykuł przeczytasz tu lub tutaj.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
spajker.
RE: Fundatorka spoczywa w krypcie
" fundatorka" za co ? za pieniądze swojego męża bo przecież sama w życiu nic nie zarobiła. fundatorka czego? fundatorka pomnika dla swojego truchłą.ja spajker zafunduję swój pomnik z granitu w kształcie dorodnego penisa i każdy wkurzony człowiek będzie miał prawo opryskać go sprayem lub moczem. będę słąwny i lepszy od tej arystokracji czyli dawcy sromu dla zamożnego wyzyskiwacza że ten granitowy pomnik w kształcie penisa ufunduję pieniędzmi własnymi a nie cudzymi. paniusia z braku innego zajęcia np pracy ufundowała własny grobowiec zamiast np schroniska dla zwierząt albo szkoły. znam osobiście hrabinę therese von werner z morawy koło strzegomia.. tamta starucha z morawy , hrabina od stuleci była wielokrotnie u mnie w luksusowym biurze i co 10 minut szła lać do kibla. jak zaproponowałem kawę to zapytała z arystokratyczną wyższością - gibt es hier so was? jest tu coś takiego jak kawa? za wielomiesięczne usługi nie zapłaciła złamanego feniga bo przecież hrabinie się należy szacunek za darmo i usługi za darmo a nawet na pampersa im pieniędzy szkoda.. celebryci znani z okazałego grobu i z niezarobionych pieniędzy. dobre.
0

Przeczytaj także