Zmienia się tradycja pochówków. Mamy coraz więcej świeckich pogrzebów bez udziału księdza. Jednym z trendów są ekstrawaganckie trumny w różnych kolorach. Na ceremoniach pogrzebowych coraz częściej słyszymy przeboje z lat 60. i 70.
Zmiany idą w kilku kierunkach. Z powodu niższych kosztów pochówków lawinowo rośnie liczba kremacji. W dużych miastach ich liczba pokrywa się z tradycyjnymi pochówkami. Więcej też jest pogrzebów świeckich bez udziału duchownych. Ostatnią posługę prowadzi mistrz ceremonii, który opowiada o zmarłym, chwaląc jego zasługi.
– Podczas pogrzebu dowiadujemy się więcej o życiu nieboszczyka niż podczas ceremonii kościelnej. Nad mogiłą wypowiadane są cytaty mędrców. Odbywa się wykład o filozofii życia i śmierci. Wcześniej mistrz ceremonii przygotowuje się, prowadząc kilkugodzinne wywiady z rodziną zmarłego. To olbrzymi wkład pracy – przekonuje Marek Unrug, celebrant świecki. Jego zdaniem to pozytywne zjawisko, bo zdarzały się pochówki, na których ksiądz w ogóle nie wiedział, kto jest chowany. Nie było też wspomnień o zmarłym.
Nowym trendem są na pewno artystyczne trumny pomalowane sprayem lub odnoszące się do stylów w sztuce.
– Zmiany dotyczą głównie dużych miast. W mniejszych ośrodkach nadal odbywają się tradycyjne pochówki kościelne. Na pewno jest więcej kremacji. Nie zmienił się też zwyczaj wsadzania do trumny przedmiotów zmarłego – mówi Tomasz Wróbel, właściciel zakładu pogrzebowego w Strzelinie.
Od tysięcy lat ludzie chowali zmarłych z ich osobistymi przedmiotami. Tradycja przetrwała do dziś. Rodziny chowają zmarłych z komórkami, laskami, akordeonem, paczką papierosów czy alkoholem. Zdarzyło się, że bliscy chcieli pochować mężczyznę z wózkiem inwalidzkim, na którym całe życie jeździł. W tym przypadku zarząd cmentarza nie zgodził się na to.
Spopielenie ciała bez obcych przedmiotów
Pochówek z przedmiotami nie jest możliwy w przypadkach kremacji. Przed włożeniem ciała do pieca wyciąga się z niego np. rozrusznik serca oraz metalowe i szklane implanty.
– Szkło w wysokiej temperaturze wtapia się w ściany pieca kremacyjnego, wpływając na jego szybsze zniszczenie. Zdarzały się też eksplozje rozruszników, powodujące wielodniowe awarie pieca – tłumaczy pracownik krematorium na wrocławskim Kiełczowie.
Cały artykuł zamieściliśmy w 40 (1228) wydaniu papierowym Słowa Regionu.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.