Byli pracownicy GS-u wspominają
Pan Edward Pęcherski z Przeworna
Do Przeworna przyjechałem z rodziną 20 listopada 1945r., a 22 lipca 1956 r. dostałem pracę w Gminnej Spółdzielni. W tym czasie prezesem był pan Antoni Raczyński z Jegłowej. Zostałem zatrudniony na stanowisku referenta zbożowo – nasiennego. W związku z tym skierowano mnie na miesięczny kurs, który odbywał się w Rejowcu. Był to rok 1958. W tym też roku zostałem powołany do odbycia służby wojskowej. W wojsku służyłem 2 lata.
Po powrocie z wojska w 1960 r. prezes Franciszek Rysz zatrudnił mnie w magazynie zbożowym, który znajdował się na terenie miejscowego POM-u. Tam pracowałem 10 lat do roku 1970. W związku z tym, że wybudowano nowy magazyn przy stacji kolejowej, nastąpiła przeprowadzka magazynu na nowe miejsce. Tam pracowałem do 1975 roku. Potem zostałem kierowcą zaopatrzeniowcem w ZMIT. Chociaż minęło już wiele lat, wracam z sympatią do tamtego czasu. Miło wspominam panią Irenę Lis z księgowości, gdzie dostarczałem raporty ze skupu zboża. Współpracowałem również z młodymi osobami, które były fakturzystkami, m.in. paniami Sabiną Barabach, Lucyną Woroniecką, Elżbietą Matejko, Danutą Martyniak, Teresą Trelą, Marią Karasek.
Z niektórymi spotykamy się do tej pory. Prezesami GS-u w tamtym czasie byli panowie Raczyński Antoni, Franciszek Rysz, Wiktor Grochalski, Stanisław Horak. Bardzo dobrze współpracowało mi się z Michałem Wójcikiem, wiceprezesem do spraw obrotu rolnego.
Pani Aleksandra Smalec z Przeworna
Jest mieszkanką Przeworna. Przez wiele lat pracowała w Gminnej Spółdzielni w Przewornie. Była z-cą głównego księgowego jednostki. Oprócz działalności gospodarczej prowadziła działalność edukacyjną i praktycznego nauczania uczniów głównie z Technikum Ekonomicznego i Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Brzegu. Przez wiele lat Gminna Spółdzielnia otrzymywała podziękowania od dyrekcji szkoły za właściwe praktyczne przygotowanie uczniów do zawodu. Świadczyły o tym pisemne prace z zakresu praktyki i zastosowania wiedzy z przedmiotów zawodowych. Gminna Spółdzielnia była nie tylko miejscem pracy i zarobkowania, nauki, ale także przyjemności. Pracownicy tworzyli jedną wielką rodzinę. Organizowane były wycieczki dla załogi i jej rodzin. Zabawy taneczne, wyjazdy do opery czy teatru do Wrocławia. Urządzano spotkania z okazji „śledzika”. Były też częste żarty, nikomu nie sprawiające przykrości, wręcz przeciwnie wywołujące uśmiech i odprężenie w codziennych czynnościach. Pewnego razu jeden z pracowników zajmujący się zaopatrzeniem, mieszkający w Samborowiczkach, przyjeżdżający do pracy rowerem lub przychodzący pieszo, miał trudności z załatwieniem ważnej sprawy. Koledzy zagadywali go, chcieli jakoś pocieszyć, bo chodził zamyślony i zatroskany. Nie reagował na ich zaczepki i chodził nadal zmartwiony. Jako zaopatrzeniowiec miał dużą teczkę pełną dokumentów w postaci zamówień. Zdesperowani koledzy nie wiedzieli jak go rozweselić i pod jego nieobecność przy biurku włożyli do jego teczki cegłę. Nosił tę cegłę przez kilka dni i nadal chodził zamyślony. Dopiero gdy koledzy pod jakimś pretekstem niemal zmusili go do otwarcia teczki, zobaczył cegłę i wybuchnął śmiechem.
Uśmiech pozostał mu na twarzy, udało mu się załatwić sprawę, która wydawała się nie do załatwienia. Z tego wniosek, że trafne żarty w pracy miały dobry finał. Wystarczył niewinny żarcik, aby życie nabrało blasku.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Byli pracownicy GS-u wspominają
Jula powiedziała : piszesz z tego tramwaju na każdy temat. nawet na temat pomarańczy. android znów zrobił ci psikusa i napisał "zrzyci" zamiast "zżyci". nie dopuszczam do siebie myśli że nie znasz ortografii na poziomie podstawówki. jak kiedyś było pięknie widać na zdjęciu, błoto i bieda jak w średniowieczu.pomarańcze na święta
To były czasy, nawet dziś powszednie pomarańcze na święta dawały radość no i tworzyły świąteczną atmosferę . Ludzie byli biedniejsi ale chyba bardziej zrzyci i w sumie szczęświsi, takie odnoszę wrażenie gdy dziadkowie wspominają, była bieda ale było wesoło. Dziś kasa, kasa, i tylko kasa