Wianki i pierniki, które pachną świętami
Patrycja Horodyska, którą na Facebooku możecie znaleźć pod hasłem KarszoWianki, zamiłowanie do tworzenia rękodzielniczych prac wyniosła z domu. – Moja mama jest Czeszką. Jej dziadek, a mój pradziadek, zajmował się składaniem książek i pozłacaniem okładek – zaczyna swoją opowieść Patrycja. – W miejscowości Vimperk, na Šumavie, gdzie mieszka moja babcia, i w miejscowym muzeum znajdują się rzeczy między innymi wykonane przez dziadka. To miejsce w ogóle jest wyjątkowe i malownicze. Babcia mieszka w piętrowej willi, wbudowanej w skałę, którą dziadek własnoręcznie odbudowywał. Tam zawsze czułam się jak w bajce. Tato mojej mamy też kochał rękodzieło, był prawdziwym rzemieślnikiem. Z tego co pamiętam, zajmował się głównie drewnem. Kiedy jako dziecko jeździłam na wakacje do Czech, uwielbiałam przebywać w jego stolarni, dotykać oszlifowanego drewna, patrzeć jak pracuje, do tej pory mam malutki, oszlifowany przez niego drewniany krążek. Praktycznie wszystkie meble w domu babci są pracą jej męża, a mojego dziadka. To były piękne doświadczenia. Dziadek robił też konie bujane, więc wszędzie było pełno ich głów. Mam je jeszcze w domu (śmiech). Teraz stolarstwem zajmuje się jego syn, a mój wujek – dodaje nasza rozmówczyni.
– Moja mama i ciocia odziedziczyły dar i zamiłowanie do takich artystycznych spraw – kontynuuje Patrycja. – Mama miała kiedyś własną kwiaciarnię w Strzelinie, gdzie sprzedawała także swoje rękodzieło. Ja brałam w tym udział i przy niej uczyłam się wykonywania wianków, okazjonalnych kartek, a także pomagałam przy układaniu bukietów – wspomina Patrycja, która od najmłodszych lat realizowała się artystycznie. – Po pradziadku odziedziczyłam kredy malarskie i płótna. Robiłam także rzeczy z gliny i bardzo dużo szkicowałam, między innymi, kiedy dziadek odszedł, naszkicowałam na jednym z płócien, portret babci i dziadka z ich ślubu. Prawdopodobnie z momentu przysięgi. Jednak z zewnątrz czułam nacisk na to, abym angażowała się bardziej w rzeczy praktyczne. Na zasadzie: z rękodziełem ci idzie super, ale w tym świecie nikt ci za to nie zapłaci, dlatego trochę tę artystyczną część spychałam na bok, traktując jako talent, ale z taką myślą, że nie może to być sposób na życie – mówi Patrycja.
Stary przepiśnik i wyszywana skarpeta
Jednoczesna potrzeba zarobku i opieki nad starszą osobą w domu spowodowała, że Patrycja zaczęła dzielić się swoimi pracami z innymi. – Zaczęłam szyć na zamówienie, piec, a później był ubiegłoroczny świąteczny jarmark w Strzelinie, który przerósł moje najśmielsze oczekiwania… Pamiętam, że nocami przygotowywałam wianki i pierniczki. Byłam w szoku, bo w grudniu ubiegłego roku sprzedając produkty na jarmarku i online, udało mi się właściwie wypracować pierwszą prawdziwą wypłatę z mojego rękodzieła – podkreśla Patrycja. Obecnie ma wymarzoną pracę, więc tworzy głównie dla przyjemności i na rzecz innych. Teraz przygotowuje piękne pierniki i stroiki z żywego igliwia na Koncert Kolęd, który odbędzie się w Centrum Chrześcijańskim w Strzelinie. – Był czas, kiedy ja brałam, a teraz jest czas, kiedy mogę dawać – mówi z uśmiechem Patrycja.
Na ten temat pisaliśmy w 50 (1138) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.