Sympatycy F1 tuż przed wyścigiem
Pochodzący z Kuropatnika Marek Rychlica i jego żona Ania pasjonują się dyscypliną sportu, która w Polsce nie osiąga szczytu popularności. Jak zaczęła się ich przygoda z Formułą 1? Co jest takiego fascynującego w tym sporcie? Jak zaplanować wyjazd na Grand Prix?

- Tym fantastycznym sportem interesuję się od 2005 roku, jeszcze przed erą Roberta Kubicy. Szybko udało się zaszczepić miłość do F1 mojej żonie. Zaczęło się od wspólnego oglądania wyścigów w telewizji. Potem śledziliśmy już portale związane z tym sportem. Konsekwencją tego wszystkiego było planowanie wspólnego wyjazdu na Grand Prix - tłumaczy Marek Rychlica. – Na pierwszy wyścig wybraliśmy Węgry, bo jest to najłatwiejszy logistycznie wyścig dla Polaków. Było to w minionym roku. Do Budapesztu udaliśmy się samochodem. Termin Grand Prix Węgier był dla nas szczególny, gdyż wydarzenie to miało miejsce tydzień po naszym ślubie - wspomina Ania Rychlica.
Marek i Ania na prostej startowej toru w Barcelonie
Sportowe święto
A jak wygląda atmosfera na Grand Prix Formuły 1? Zdaniem Ani i Marka, to wielkie sportowe święto. - Tak naprawdę w ramach jednego biletu spędzamy aż cztery dni na torze. Podczas GP przez cały weekend przewija się ok. 300 tys. osób. W czwartek atrakcją jest spacer po alei serwisowej, gdzie można z bliska zobaczyć najszybsze bolidy na świecie i przyjrzeć się m.in. zmianie opon. Przy odrobinie szczęścia można nawet dostać autograf ulubionego kierowcy. Kolejne dni to już rywalizacja na torze. Zobaczyć bolidy w akcji na żywo i posłuchać ich silników, to spełnienie marzeń każdego fana F1. Do tego na torze panuje świetna, sielankowa atmosfera. Ludzie są przyjaźnie nastawieni. Widać, że nie trafili tam przypadkowo i kochają ten sport, podobnie jak my - mówi Marek. Małżeństwo nie poprzestało na jednym wyjeździe na Grand Prix i w tym roku na przełomie maja i czerwca udali się do Barcelony. - Chcieliśmy bardzo odwiedzić Hiszpanię, również ze względu na kulturę i klimat tam panujący. Na torze w Barcelonie mieliśmy miejsce na prostej startowej. Obserwowanie samochodów pędzących obok nas ponad 330 km/h to uczucie nie do opisania. Organizator wyścigu przygotował również wiele atrakcji dla kibiców. W Hiszpanii była to specjalna scena, na którą w wyznaczonych godzinach zapraszani byli kierowcy i szefowie ekip F1. To bardzo dobra okazja, aby zobaczyć z bliska swoich ulubieńców - relacjonuje Ania.Podczas spaceru po alei serwisowej można było zobaczyć z bliska najszybsze samochody na świecie
Na ten temat pisaliśmy w 24 (1162) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pleprasa.pl, a także e-kiosk.pl

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
cześ
RE: W podróż poślubną na F1
martyna powiedziała :
Pan Marek to długoletni pracownik Gazety Strzelińskiej. Pan Marek znał sie bolidach zanim Kubicy, po wypadku, doszyto dłoń pianisty. To wszystko jest wystarczającym powodem aby robic panu Markowi reklamę przed zbliżającymi się wyborami. Pan Marek piastując stanowisko w starostwie i będąc jednocześnie radnym o wiele szybciej pociągnie za sobą kogoś z redakcji.
Widzę Martynka że majtki cię cisną :D

0
Gravatar
martyna
RE: W podróż poślubną na F1
Pan Marek to długoletni pracownik Gazety Strzelińskiej. Pan Marek znał sie bolidach zanim Kubicy, po wypadku, doszyto dłoń pianisty. To wszystko jest wystarczającym powodem aby robic panu Markowi reklamę przed zbliżającymi się wyborami. Pan Marek piastując stanowisko w starostwie i będąc jednocześnie radnym o wiele szybciej pociągnie za sobą kogoś z redakcji.
0

Przeczytaj również