Przez noc i dzień biegnąc do celu
Znany strzeliński biegacz Andrzej Bottcher w ubiegłym tygodniu wziął udział w jednym z najtrudniejszych biegów w Polsce, w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Impreza ta już od kilku sezonów gromadzi na starcie najlepszych biegaczy górskich i ultramaratończyków z Polski i nie tylko. Rozgrywana jest na kilku dystansach, od popularnej dziesiątki, na dystansie 240 km skończywszy. Strzelinianin, dla którego był to pierwszy udział w tej imprezie, wystartował od razu na prawie najdłuższym dystansie, bo w Biegu 7 Szczytów, liczącym 110 kilometrow. Ruszył z Kudowy Zdroju, biegnąc przez Bardo, ukończył bieg w Lądku Zdroju. Dla uczestników tego biegu organizatorzy wyznaczyli 26-godzinny limit czasu, w jakim musieli się zmieścić, by być sklasyfikowanymi. Strzelinianin całą trasę pokonał w 18 godzin i 33 minuty. Biegacze wystartowali w piątek o godz. 20. Najwyższym punktem był Szczeliniec Wielki 919 m n.p.m., a najniższym rzeka Nysa koło Barda, 261 m n.p.m.
O wrażeniach z biegu i przygotowaniach do niego rozmawiamy z naszym bohaterem.
Zanim porozmawiamy o tym niezwykłym, piątkowym biegu, chciałbym zapytać o początek Pana biegowej przygody. Kiedy i jak się to zaczęło?
- Było to w 2008 roku. Miałem nadwagę i brak kondycji. Wtedy też, po raz pierwszy, wystartowałem w 5 kilometrowym Biegu Solidarności we Wrocławiu. Wcześniej, przed zawodami, zacząłem biegać dla zdrowia. Poprawiła się kondycja i zaczęło mi się to podobać. Biegałem wtedy po pół godziny, co drugi dzień. Dwa lata później wystartowałem w jakichś zawodach na 10 km. Podobało mi się bieganie z ludźmi. Nie pamiętam dokładnie kiedy przebiegłem swój pierwszy maraton, ale było to około 3 - 4 lat po rozpoczęciu biegania. Nie przygotowałem się do niego należycie, bo trenowałem na dystansach najwyżej 15 - 16 km, dlatego zdrowotnie odczułem skutki tego maratonu. Siadły kolana i inne rzeczy. Było to najgorsze moje biegowe doświadczenie. Wtedy już wiedziałem, że jak chce się biegać takie dystanse, to trzeba robić odpowiednie treningi. Przygotowałem sobie odpowiedni plan i rok później pobiegłem o ponad godzinę lepiej, bez negatywnych skutków.
Kiedy pojawił się pomysł udziału w pierwszym ultramaratonie, bo pierwszy raz startował Pan w krótszym Ultramaratonie Karkonoskim.
- Stało się to po zrobieniu Korony Maratonów. Po przebiegnięciu kilkunastu maratonów byłem nimi już trochę przesycony. Męczyła mnie ta gonitwa, trzymanie tempa, chęć zrobienia kolejnej życiówki. Pomyślałem wtedy, że może góry... Pierwszy raz wystartowałem w Karkonoszach dwa lata temu. Niestety, był to dla mnie dość ciężki start. Rusza się ze Szklarskiej Poręby, wbiega na Śnieżkę i ponownie zbiega do Szklarskiej. Sama trasa jest świetna, z pięknymi widokami. Wtedy też zakochałem się w górach, po których wcześniej nie chodziłem. Drugi raz pobiegłem ultra w Radkowie. Tam była trasa 52 km.
Cały artykuł dostępny jest tutaj
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.