Strzelinianin Tomasz Duszyński to znany i ceniony autor opowiadań i powieści. Jego „Legendy ziemi strzelińskiej” nieustannie cieszą się dużą popularnością. Tym razem po raz pierwszy napisał kryminał retro. Szczególnym bohaterem książki jest Glatz (niemiecka nazwa Kłodzka), w którym wciąż pobrzmiewają echa niedawno minionej wojny. W cieniu kłodzkiej twierdzy skrywa się wiele ponurych tajemnic.
Jak przyznał autor, często tak bywa, że źródło danego pomysłu nie jest do końca jasne. W jego wyobraźni pojawiła się dosyć mroczna scena, w której pewien mężczyzna przemieszczał się zamglonymi uliczkami Kłodzka w stronę charakterystycznego kamiennego mostu. Ten most znany jest turystom odwiedzającym Kłodzko i często porównywany jest z Mostem Karola w Pradze.
Na tym moście, w miejscu, w którym zwyczajowo stała rzeźba św. Franciszka Ksawerego, mężczyzna ten dostrzegł coś innego niż postać świętego. Owa scena stała się później otwarciem powieści Glatz.
Dlaczego jednak zdecydował się na kryminał retro, a nie współczesną opowieść? - Chyba dlatego, że lubię takie podróże w czasie, poznawanie miejsc z nieco innej perspektywy i podróżowanie ulicami, które wyglądały inaczej i tymi, których dziś już po prostu nie ma. Co więcej, obyczajowość ludzi sprzed blisko stu lat jest niesamowicie interesująca, a przy okazji kwerendy w archiwach można dokonać bardzo ciekawych odkryć – powiedział Duszyński.

Odnalazł makabryczny widok
Okazuje się, że z Kłodzkiem związany jest rodzinnie. W tym mieście urodził się ojciec naszego rozmówcy, a on sam mieszkał tam przez cztery lata. Doskonale pamięta kamienicę, w której dorastał oraz wszystkie żłobki i przedszkola, do których uczęszczał. - Przy okazji odkryć, o których wspomniałem, dowiedziałem się, że przedszkole, do którego uczęszczałem, było przez szereg lat siedzibą kłodzkich masonów - Pod Trzema Trójkątami. Wykorzystałem ten wątek w powieści. Przez wiele lat Kłodzko zresztą odwiedzałem, ostatnio częściej ze względu na poszukiwanie materiałów do powieści – wyjaśnił autor.
Akcja powieści rozgrywa się w 1920 roku z kilku powodów. Jeden z nich był przypadkowy, ale można go traktować jako zrządzenie losu. W scenie otwierającej powieść uwagę bohatera przyciąga rzeźba świętego. Podczas kwerendy okazało się, że ta rzeźba w 1920 r. została zdjęta z postumentu. Piaskowiec, z którego ją wykonano, uległ uszkodzeniom i zastąpiono ją kopią. Jak zaznaczył nasz rozmówca, to wydarzenie idealnie pasowało do powieści i wątku profesora Taube, który zamiast rzeźby św. Franciszka odnajduje nieco makabryczny widok na jednym z postumentów kamiennego mostu.
- Kolejny powód związany jest z moimi planami dotyczącymi całej serii Glatz. Zaczynam w 1920 roku, żeby mieć możliwość umiejscowienia kolejnych powieści na ziemi kłodzkiej w latach kolejnych. Dwóch bohaterów, tajemniczy oficer tajnych służb Wilhelm Klein i miejscowy, niepokorny wachmistrz Franz Koschella będą mieli pełne ręce roboty. Zdradzę też, że już w tej powieści pojawi się też wątek strzeliński – mówił Duszyński.
Najciekawszy etap
Inspiracją do całej fabuły było Kłodzko, nieco senne i zarazem mroczne miasteczko, skryte w cieniu kłodzkiej twierdzy. Inspirujące było odkrywanie ciekawostek tego miasta i miejsc, o których niewiele wiedzą nawet jego dzisiejsi mieszkańcy. To miasto, w którym żywe były wpływy czeskie, niemieckie i polskie.
Przygotowania do napisania powieści wymagają wiele pracy. Na początku Tomasz Duszyński przez dwa miesiące poszukiwał niezbędnych informacji. Odwiedził Muzeum Ziemi Kłodzkiej i Archiwum Państwowe w Kamieńcu Ząbkowickim i Wrocławiu. Musiał zapoznać się z szeregiem źródeł, opracowań i książek. Bardzo chciał poznać życiorysy osób, które miały znaczenie dla Kłodzka, a które znalazły się na kartach powieści.
- Zbieranie materiałów to chyba najciekawszy etap pracy nad powieścią. Wątek policyjnego psa Flory, który czytelnicy odnajdą w Glatz, powstał dzięki takim poszukiwaniom. Przestudiowałem akta tzw. kłodzkiej psiej policji. Uznałem, że warto o tym wspomnieć. Miałem do wyboru imię Flora i Pluto, które służyły w kłodzkiej policji, uznałem jednak, że pies Pluto doczekał się już swojej sławy i czas teraz na Florę. Ostatni etap, ten najważniejszy, pisania powieści zabrał mi mniej więcej 3 miesiące – tłumaczył autor.
Podróż w przeszłość
Czym Glatz różni się od innych powieści? Zdaniem naszego rozmówcy, ta historia wciąga. Jest barwna, chwilami mroczna. - Myślę, że to wspaniała podróż w przeszłość, ale i pretekst, by poznać Kłodzko z innej strony i ponownie je odwiedzić. Po lekturze Glatz, można inaczej spojrzeć na uliczki tego miasta i kłodzką twierdzę. Jestem pewien, że bohaterowie Glatz przypadną do gustu czytelnikom, tak jak i sama intryga. Fabuła została mocno wpisana w to niezwykłe miasto, choćby przez to powieść powinna się wyróżniać. Chciałem, żeby czytelnik odczuwał konieczność przeczytania kolejnej i kolejnej strony i ta historia nie dawała mu spokoju, aż do jej zakończenia, a nawet po – mówił Duszyński.
Premiera książki odbyła się w środę, 24 kwietnia br. Można ją kupić na stronie wydawnictwa SQN, empik.com czy w innych księgarniach internetowych. Jest również dostępna we wszystkich księgarniach stacjonarnych w naszym kraju. Nasz rozmówca planuje zorganizowanie spotkania autorskiego w Strzelińskim Ośrodku Kultury, na którym będzie można usłyszeć o tej powieści więcej. Wraz z autorem serdecznie na nie zapraszamy i gratulujemy wydania nowej powieści.













































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij
chcę więcej....
jestem kłodczanką zakochaną w swoim mieście -słucham audiobooka (Filip Kosior jest genialny jako lektor) i w wyobraźni odwiedzam te miejsca wraz z bohaterami - może następna bardziej o twierdzy - dużej i mniejszej; dzięki...RE: Mistrzowska intryga w cieniu kłodzkiej twierdzy
strahlaseinesch onestadtweildie schonstehauserh at.przed wojną strzelin uchodził za najpiękniejsze miasto dolnego śląska.dobrze by to jakoś poukładać w książce fabularnej/dokumentalnej/mieszanej opatrzonej dawnymi fotografiami, zaopatrzonej w fabułę prawdziwych nazwisk dawnych mieszkańców strzelina.takie historie przyciągają turystów , dobrze jest z niczego zrobić coś. taki hotel maria ekonomicznie umiera a może dobrze by mu dorobić historię prawdziwą taką pod turystów. otóż hotel ten zbudował człowiek o nazwisku kopacek, w hotelu tym penie podawano knedliki i inne czeskie potrawy. dzisiaj na zwiędłego kilkudniowego schabowego w hotelu chętnych jakoś brak i dlatego warto by hotelowi dorobić jego historię, zmienić menu na oryginalne. we wrocławiu jest pełno knajp chińskich, wietnamskich, włoskich, tureckich, nudny standard. czeskich knedlików z czeską historią brak. w hotelu maria powinno sie lać czeskie piwo beczkowe a w menu powinny być same czeskie potrawy. rzecz nie w tym że te czeskie potrawy są smaczne, rzecz w tym aby hotel maria był jakiś, aby miał swój klimat, co tam podawać? pizzę etna? schabowego? frutti di mare? devoille? tyle to jest w każdym foodtrucku.strzelin ma potencjał do tego aby ożywić historię jak kłodzko, aby w strzelinie było coś interesującego i autentycznego.jakaś zafajdana wenecja ze szczurami i z kanałami ełnymi brudnej brei już limituje turystów i ceny ma z kosmosu. co to takiego ta wenecja? to troche starych zawilgoconych domów ze wszechobecnymi szczurami. cała reszta to jest legenda budowana na potrzeby tusrystów.redakcja wycina 90% moich postów to może ten post przed wycinka zdażą przeczytać ludzie ,którzy podchwycą temat.Mistrzowska intryga w cieniu kłodzkiej twierdzy
Świętnię.Powinieneś napisać kryminał z zagadką i wyjaśnieniem.Pisz ile wlezie.Ludziska czytajcie.