Jednym z miejsc, które odwiedził Zbigniew Malinowski jest przejście graniczne między Polską a Niemcami. Fot. archiwum prywatne Zbigniewa Malinowskiego

Na rowerze objechał już kulę ziemską, oddał kilkadziesiąt litrów krwi, pasjonuje się numizmatyką i uwielbia robić ładne zdjęcia miejsc, do których dociera. Jak do tego dodamy fakt, że jego ukwiecony balkon kilka razy zdobył nagrodę w konkursie "Gmina Strzelin w kwiatach i zieleni", to mamy prawie pełny obraz Zbigniewa Malinowskiego. Podkreślamy "prawie", bo zainteresowań i pomysłów na życie nasz bohater ma znacznie więcej.

Panie Zbyszku, ci, co Pana znają wiedzą, że swoimi pasjami i aktywnościami mógłby Pan obdzielić kilka osób i każdy miałby sporo zajęcia. Czy zawsze Pan taki był?

- Od dawna starałem się robić rzeczy ciekawe, bądź ważne. Jedną z nich było krwiodawstwo, które tutaj w Strzelinie propagowałem. W tym czasie byłem też prezesem Polskiego Czerwonego Krzyża i klubu Honorowych Dawców Krwi. Niejako przy okazji byłem też ratownikiem medycznym. Trwało to 32 lata i zdałem dokładnie 32 lity krwi. Od prezydenta Polski otrzymałem Krzyż Zasługi, a w ubiegłym roku od ministra zdrowia odznaczenie Zasłużony dla Zdrowia Narodu.

Zaangażowanie dla zdrowia społecznego to niejedyna rzecz w Pana życiu. Dba Pan również o własne zdrowie, czynnie uprawiając kolarstwo. Kiedy zaczęła się przygoda z rowerem?

- Z rowerem jestem za pan brat od 50 lat. Wtedy jeździłem niewielkie dystanse 1000 - 1500 km rocznie. Jednak od 20 lat zacząłem uprawiać kolarstwo amatorskie bardziej wyczynowo. Moje przebiegi wydłużyły się do 5 - 7 tys. km rocznie. Dodam, że w czasie tym pracowałem w pełnym wymiarze godzin, czyli do dyspozycji miałem głównie weekendy i czas wolny.

Cofnę się może o te 50 lat. Dlaczego wybrał Pan rower, a nie inny sport?

- Zadecydowało o tym zdrowie. Miałem poważne problemy zdrowotne, dlatego niektóre dyscypliny odpadały i musiałem wybrać taką, która nie szkodzi mojemu zdrowiu. Wprawdzie za kawalera ćwiczyłem zapasy i łucznictwo, ale to nie było to, co chciałem robić dłużej. Później, po wypadku, właśnie z przyczyn zdrowotnych, wybrałem rower szosowy. Od pierwszego dnia i pierwszych kilometrów jeździłem samotnie. Mam swój rytm i to mi odpowiada.

Gdzie można Pana spotkać na jednośladzie?

- Są to nie tylko okolice Strzelina, ale także dalsze regiony. Na zachód jest to Dzierżoniów, Świdnica czy Mietków, a na południu Złoty Stok, Paczków, Otmuchów, Nysa, a nawet Jawornik w Czechach. Bywa, że jadę do Barda, Kłodzka czy Srebrnej Góry. Czasami jest to 120 czy 140 km dziennie. Oczywiście kierunków jest znacznie więcej, co widać na mapie, na której trasy te mam zaznaczone.

Jednak z tego co wiem, to przemierza Pan nie tylko Dolny Śląsk...

- Tak. Lubię trasy na Pomorzu i na Pomorzu Zachodnim. W przyszłości chciałbym jeszcze pojeździć po wschodniej Polsce. Jest tam dużo ciekawych tras rowerowych. Wracając do Pomorza, to dla rowerzystów są tam specjalne piękne trasy rowerowe oznaczone literą R. Mają niekiedy kilkaset kilometrów i taką wyprawę dzieli się wówczas na kilka dni. W mojej ocenie najlepsze ścieżki rowerowe ma Pomorze Zachodnie. Są szerokie, dobrze wytyczone, z pięknymi krajobrazami. Biegną one również po niemieckiej stronie. Jeździ po nich tysiące ludzi. Trasy te są dobrze oznaczone i bezpieczne.

Co Pan czuje, jadąc na rowerze? O czym Pan myśli?

- Moją pasją jest m.in. robienie zdjęć. Przygoda z fotografią zaczęła się w wieku 13 lat, kiedy w domu kultury instruktorem fotografii był pan Jan Smarczewski. Skończyłem u niego kurs fotografii i filmowania i do dziś uwielbiam robić ciekawe zdjęcia. Podczas jazdy nie myślę o dolegliwościach, które się pojawiają, lecz szukam ładnych widoków, które upamiętniam na zdjąciach. Jestem takim samotnym wilkiem chłonącym to, co mnie otacza.

Czyli jadąc, nie pędzi Pan na czas. Jak zatem wychodzi średnia z takiego wyjazdu?

- Jest to 15-18 km/h. Oczywiście, wpływ na to ma teren, pogoda czy dystans. Największym przeciwnikiem jest wiatr.

Lata spędzone na rowerze zaowocowały tym, że przejechany przez Pana dystans, o czym z dumą mówią Pana koledzy, jest dłuższy niż obwód kuli ziemskiej. Ponad 40 tysięcy kilometrów. Skąd to wiadomo?

- Każdy wyjazd, od 13 lat, spisuję sobie w dzienniku. Prowadzę go skrupulatnie. Właśnie w ubiegłym roku, po 12 latach jeżdżenia, „licznik” przekroczył tę granicę. Było to 10 września w Sobótce – 40 tysięcy 75 kilometrów. Gdybym prowadził notatnik wcześniej, to wyszłoby że dystans równika objechałem już dawno.

Czy ma Pan zatem jeszcze jakieś rowerowe marzenie albo plany?

- Jak wspomniałem wcześniej, chciałbym zjeździć wschodnią Polskę, a marzeniem są Alpy. Teraz zdrowie i kondycja na to pozwalają, więc o tym myślę.

W tym miejscu zapytam o kierowców samochodów. Czy ich kultura jazdy w stosunku do rowerzystów zmieniła się przez te kilkanaście lat odkąd Pan jeździ rowerem?

Tak, i to na lepsze. Są bardziej wyrozumiali, ale i odzież oraz rowery temu pomagają, gdyż są bardziej widoczne

 

Cały artykuł zamieściliśmy w 36 (1224) wydaniu papierowym Słowa Regionu.

 

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
Baba jaga
Cześć
A ile w tym czasie wypił wódki ho ho
1
Gravatar
TruckdriverDST
Też mi wyczyn... Taki Czarn..cki ,i motorowerem i traktorem objechał kilka razy...
2
Gravatar
spajker.
był kiedyś polski podróżnik bronisław malinowski. ale co tam. ja objechałem rowerem juz cały strzeliński rynek. oddałem przy tym 32 litry potu i zajęło mi to 32 lata.
taki człowiek nie narzeka na korki i na brak miejsc parkingowych. na zdrowie pewnie też nie narzeka.

0

Przeczytaj również