Ewa Szostek przejawiała zdolności artystyczne i manualne od dziecka. Jak miała dziesięć lat, wykonała swoją pierwszą bransoletkę z muliny. Były one wtedy bardzo modne. Pani Ewa chorowała na anginę i wolny czas poświęcała właśnie robieniu małych dzieł sztuki z włóczki. Podstawowych zasad nauczyła ją siostra, a później – metodą prób i błędów – robiła kolejne egzemplarze. Z czasem miała tak wiele bransoletek, że nie mieściła ich wszystkich na ręce. Nauczyła się także haftu krzyżykowego. Robiła tą metodą kartki świąteczne i obrazki. Z babcią wyszywała serwetki do kościoła. Rozwijając swoje umiejętności, pani Ewa uczyła się kolejnych technik, między innymi frywolitki, która jest rodzajem artystycznej koronki. Zaczęła je łączyć z koralikami i w ten sposób tworzyła wyjątkową biżuterię. Dla siostry wykonała naszyjnik, który miał ponad trzy metry i można go było zakładać na różne sposoby. Swoje prace pani Ewa prezentowała na Jarmarku Produktów Lokalnych w Strzelinie.

Na załamanie – szydełko
Przygodę z szydełkiem rozpoczęła dziesięć lat temu. – Na początku była to dla mnie czarna magia – przyznaje ze śmiechem pani Ewa. – Ktoś kiedyś powiedział, że szydełkowanie jest jak czarowanie: machasz kijem, mruczysz coś pod nosem i wychodzą cuda – dodaje nasza rozmówczyni i zaznacza, że jej prace są zawsze unikatowe, nigdy nie robi dwóch takich samych prac. – Traktuję szydełko jako terapię. Kiedy na poważnie zaczęłam zajmować się rękodziełem, miałam depresję. Byłam w ciąży z synem, moja córka poważnie zachorowała na płuca. Do tego mąż stracił pracę. Załamałam się wtedy, jednak wiedziałam, że muszę być silna dla moich dzieci. Zaczęłam się odnajdować w rękodziele, które zresztą nieraz ratowało nasz domowy budżet. Rodzina i znajomi wiedzieli, że mamy trudną sytuację i za bransoletkę czy inne prace na szydełku robili mi zakupy. Pomagali mi, dając wędkę, a nie rybę. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat zauważyłam, że szydełkowanie pomaga mi też odkrywać swoją wartość. Widzę rzeczy, które powstają, z których jestem dumna i umiem to docenić – opowiada pani Ewa.
Tekst ukazał się w nr 12 (1051) wydaniu "Słowa Regionu". Cały artykuł przeczytasz na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl