Martyna Rabenda oraz Martyna i Konrad Maciąg z Liceum Ogólnokształcącego w Strzelinie stworzyli własną rękodzielniczą firmę – ArtMart. Opiekunem grupy jest pani Małgorzata Bodak, nauczyciel przedsiębiorczości i projektów innowacyjnych. – Projekt jest realizowany od kilku lat w naszej szkole jako proces innowacyjny w ramach podstaw przedsiębiorczości przy fundacji Młodzieżowej Przedsiębiorczości – wyjaśnia pani Małgorzata. – Uczniowie zakładają realnie działającą firmę. Na specjalnej platformie prowadzą finanse, tworzą biznesplan, robią badania rynku, przedstawiają swoje produkty w szkole i poza szkołą oraz sprzedają je online – dodaje.
Kiedy pojawiła się możliwość wzięcia udziału w programie, obie Martyny i Konrad nie zastanawiali się długo. Dziewczęta od dłuższego czasu dzieliły zainteresowanie rękodziełem na szydełku. Uczennice postanowiły więc połączyć to z biznesem. Konrad odpowiada za całą papierkową robotę i finanse. Martyna Rabenda tworzy projekty kolejnych produktów, wykonuje je i częściowo odpowiada za marketing. Martyna Maciąg zajmuje się, oczywiście, tworzeniem produktów, ale także marketingiem i promocją firmy. Produkty, które oferuje firma ArtMart, to m.in. robione na szydełku torby, wełniane czapki, gumki do włosów i opaski, breloczki, dekoracje, dodatki. Każda z tych rzeczy jest nie tylko robiona ręcznie z dbałością o każdy detal, ale i niepowtarzalna.

Ekologia i walka z fast fashion
– Naszym celem jest także swego rodzaju walka z fast fashion, czyli masową produkcją ubrań i dodatków – podkreśla Martyna Rabenda. – Zależy nam na tym, żeby ludzie kupowali nie tylko rzeczy robione przez maszyny, ale także unikalne rękodzielnicze produkty. Wraz z rozwojem firmy chcemy wprowadzić więcej innowacji, np. szydełkowanie toreb i plecaków z włóczki pozyskanej z plastikowych toreb – zapowiada nasza rozmówczyni. – Jesteśmy bardzo za ekologią, więc cały nasz projekt ma taki motyw przewodni – dodaje Martyna Maciąg. – Zachęcamy do tego, żeby nie wspierać produkcji chińskich rzeczy, ale stawiać na polskie, sprawdzone i unikalne produkty – podkreśla.

Na ten temat pisaliśmy w 2 (1140) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl
Komentarze
Cytuję Koordynator:
babcia mroczko mówiła po rosyjsku. może by ich lepiej rosyjskiego a nie koronkarstwa nauczyć?
Cytuję TruckdriverDST:
Serdecznie dziękujemy za wyrażenie opinii, jak najbardziej kazdy ma do niej prawo. Tak oczywiście mlodziez wzoruje się na babciach i świetnie im to wychodzi. Ja sama uwielbiam rzeczy robione ręcznie i chętnie korzystam. Cieszy mnie to, że jest jeszcze młodzież, która angażuje się w oferowane projekty, poświęca na nie swój wolny czas. W przeciwieństwie do tych, którzy koncentrują się tylko na krytyce, zamiast cieszyć się z tak konstruktywnych działań.
Cytuję spajker.:
Raczej nie!
Cytuję Cześ:
a jesteś gejem.
Cytuję spajker.:
Ja byłem gitem!!!
Cytuję dziad:
spieprzaj dziadu. ja pieprzę dobre potrawy ale to też trzeba umieć. twoi rodzice nie umieli przeprzyc i wyszedł z tego dziad.
Cytuję spajker.:
Cytuję Joana:
cześ jak kiwał to też dziargał dziary, bardzo dobry pomysł. miał za to seks za darmo pod prysznicem. dziarganie góralskich czapek to robota dla mieszkańców zakopanego. mieszkańcy strzelina powinni odnaleźć swoją specjalność. przed wojna w 10 000 cznym strzelinie żyło 4 500 czechów. można by pociągnąć tradycje kuchni czeskiej i niemieckiej. może zaskoczy. pizze kebab sajgonki to zjesz wszędzie no ale rindrollade , kisele zeli, buchti, to już nawet w czechach ani w niemczech nie zjesz. była też dobra polska kuchnia czyli bigos flaki czy placki ziemniaczene z gulaszem no ale dzisiaj to siara. dzisiaj na talerz dostaniesz prosta rzecz z fantazyjna nazwą carpattio de la milano albo meksykańskie torille ( po polsku naleśniki zrobione z mąki z wodą, do nabycia w kościele).
jeżeli strzelin ma się jakoś wyróżnić to niech nie naśladuje górali włochów ani ciapasów bo tych jest wszędzie dużo. strzelin to nie egipt to nie ateny to nie rzym to nie hanoi.
Bardzo dobry pomysł młodych ludzi popieram z całego serca.Będąc nastolatką dziergałam na szydełku i na drutach zresztą każda młoda dziewczyna umiała różne cudeńka wykonywać bo nie było zbyt wiele w sklepach.Joanna lat 60
Dziergają babcine czapki a sami ubrani w
ciuchy z sieciówki. W kieszeniach nowy smartfon i korzystanie z dobrodziejstw nowoczesnego życia. Za moich czasów to się szło na wagary a nie pierdołami zajmowało. Ach ta dzisiejsza młodzież. Zaimponuja mi gdy zamieszkają w ziemiance i będą polować na zające, a ze skór uszyją sobie pelerynki. Taaaak to już będzie ekologia.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.