Susza, przymrozki, rosnące ceny nawozów i zaostrzające się przepisy unijne. Do tego nierówna konkurencja z towarem zza wschodniej granicy i niskie ceny zbóż na rynkach. Tak wygląda sytuacja, z którą w tym sezonie muszą mierzyć się rolnicy z naszego regionu i całej Polski.
O wyzwaniach, jakie stawia przed rolnikami i branżą ten rok, opowiada Andrzej Ziora, dyrektor firmy Poltor z Jegłowej, która od lat współpracuje z lokalnymi gospodarstwami.
Pogoda nie oszczędza upraw
– Ten sezon wegetacyjny jest trudny od samego początku. Zima była bez śniegu, opadów było bardzo mało. Wiosna? Chłodna, bez deszczu. Od marca do połowy maja praktycznie w ogóle nie padało – mówi Andrzej Ziora. – Ostatnie deszcze poprawiły sytuację, ale wiele roślin nie zdołało już nadrobić strat.
– Przymrozki mocno dotknęły rzepak, poza tym w wielu regionach przeszedł silny grad. U naszych klientów niektóre plantacje trzeba było zlikwidować. To poważna sprawa – dodaje.
Zboża mają szansę na uratowanie plonów dzięki ostatnim opadom, ale cały okres wegetacji był dla nich bardzo trudny. Jak podkreśla dyrektor Poltoru, dopiero żniwa pokażą prawdziwy obraz sytuacji.
Coraz trudniejsza ochrona roślin
Rolnicy muszą się także mierzyć z ograniczeniami w stosowaniu środków ochrony roślin. – Nie można stosować pewnych zapraw nasiennych ani środków chroniących przed insektami i chorobami. Tych substancji jest coraz mniej i są słabsze. Kiedyś były dostępne skuteczniejsze zaprawy, które na dłużej ograniczały zagrożenia. Teraz trzeba przeprowadzać o wiele więcej zabiegów – tłumaczy dyrektor Ziora.
Choć wszystko to ma służyć ochronie środowiska, w praktyce sytuacja staje się coraz trudniejsza dla rolników. – Z punktu widzenia ekologicznego to trochę paradoks. Częściej wjeżdżając w pole, generujemy więcej zanieczyszczeń i stosujemy więcej środków – zauważa.
Nierówna gra na rynku
Szczególnie bolesne dla rolników jest porównanie do warunków, w jakich produkuje się żywność poza Unią Europejską. – My wewnętrznie mamy wysokie standardy i kontrole. A w przypadku importu, np. z Brazylii czy Ukrainy, te kontrole są najczęściej tylko powierzchowne – sprawdza się, czy zboże ma odpowiednią gęstość i białko, czy ma odpowiedni zapach. Ale już nie sprawdza się, lub robi się to rzadko, jakie są w nim pozostałości substancji chemicznych – zaznacza nasz rozmówca.
– Poza Unią można stosować środki, które są już u nas zabronione. To daje im przewagę. My natomiast produkujemy drożej i nie możemy zejść z kosztami poniżej pewnego poziomu – dodaje.
Niskie ceny, wysokie koszty
Na rynku zbóż sytuacja również nie napawa optymizmem. – Dziś giełda MATIF we Francji pokazuje 200 euro za tonę pszenicy. To niska cena. W czasie wybuchu wojny w Ukrainie było to ponad 400 euro, ale to było chwilowe. Koszty rosną, inflacja robi swoje. Z punktu widzenia rolnika poziom 800 zł to nie jest dobra cena – komentuje dyrektor Poltoru.
Jak mówi, aktualnie polska pszenica na rynkach światowych jest po prostu za droga. – Nie ma eksportu. Polska pszenica w stosunku do światowej jest droga, a nasze rynki eksportowe bardzo spowolniły – podkreśla.
Cały artykuł zamieściliśmy w 23 (1260) wydaniu papierowym Słowa Regionu.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij