Sceny rodem z filmów, porwanie, a później okup. Dwóch mężczyzn uprowadziło 20-letnią mieszkankę gminy Przeworno. Porywacze założyli jej na głowę worek, zakryli usta i wepchnęli do auta. Przetrzymywali w mieszkaniu trzy dni. Zażądali za jej uwolnienie 20 tys. zł. Grozili, że wywiozą ją na cmentarz albo do domu publicznego w Niemczech. Zastraszali dziewczynę i związali.
Dwa tygodnie temu ogólnopolskie media informowały o zatrzymaniu dwóch wrocławian (28-latka i 30-latka), którzy porwali dla okupu młodą kobietę. Dziewczyna to 20-letnia mieszkanka gminy Przeworno. Mężczyźni przetrzymywali ją w jednym z mieszkań we Wrocławiu. Zażądali za jej uwolnienie 20 tys. zł. Na szczęście policjanci z Centralnego Biura Śledczego, Wydziału Kryminalnego oraz grupy antyterrorystów odbili porwaną kobietę. Udało nam się dotrzeć do poszkodowanej i jej rodziny. Celowo nie podajemy miejscowości, z której pochodzi ani nazwiska, gdyż chcemy zachować jej anonimowość. Ania zdecydowała się opowiedzieć o dramatycznych chwilach, które przeżyła.
Założyli worek na głowę
Za porwaniem stoi jej były chłopak. Dziewczyna zerwała z nim miesiąc wcześniej po tym, jak ją pobił. – Wróciłam wtedy do domu cała posiniaczona. Miałam też złamany palec – opowiada. Rodzina zgłosiła pobicie na policję. Dziewczyna nie spodziewała się jednak, że były chłopak posunie się jeszcze dalej. Wszystko rozegrało się w piątkowy wieczór, 27 marca. Ania wyszła z domu do sklepu. Wtedy on zadzwonił do niej. – Przyjechał autem kolegi i chciał się spotkać. Powiedziałam mu, że możemy porozmawiać, ale z wioski się nie ruszam – relacjonuje tamte wydarzenia. Mężczyźni zatrzymali się przy przystanku autobusowym. Były chłopak zapoznał Anię z jego dwoma kolegami. – Po chwili powiedział, żebym z nim pojechała. Odmówiłam. Poszedł w stronę samochodu. W tym czasie jego kolega złapał mnie i zakrył mi buzię rękami. Założyli mi worek na głowę i wepchnęli do auta – mówi ze łzami w oczach. Dziewczyna słyszała, że samochód odjeżdża. Była bardzo zestresowana, nie wiedziała dokąd jadą. Auto zatrzymało się w Borku Strzelińskim. – Ściągnęli mi worek z głowy. Zauważyłam sklep, który poznałam. Chciałam uciekać. Nie miałam jednak jak, bo siedziałam z tyłu, a tam nie było drzwi. Prosiłam kierowcę, żeby mnie wypuścił, ale powiedział, że się nie miesza do tego. Widziałam, że kupili piwo, papierosy i lufkę. Wsiedli do auta i pojechaliśmy dalej. Całą drogę płakałam – opisuje. Porywacze zabrali dziewczynie telefon komórkowy. Po kilkudziesięciu minutach dojechali do Wrocławia. – Pamiętam, że zatrzymaliśmy się za jakimś blokiem. Było już ciemno. Oni wysiedli z samochodu. Jeden z nich gdzieś dzwonił. Usłyszałam, że pyta się czy ktoś przyjedzie po mnie i zabierze mnie do burdelu do Berlina. Przeraziłam się. Miałam na sobie bluzę z kapturem. Kazali mi wysiąść z samochodu i zasłonić bluzą oczy. Wiem tylko, że weszliśmy do bloku i szliśmy po schodach – odtwarza tamte chwile. Jak się później okazało, mężczyźni zabrali Anię do jednego z mieszkań na wrocławskim Śródmieściu. Było ich tam dwóch, gdyż kierowca odjechał po wyjściu pasażerów z samochodu.
Zażądali 20 tys. zł okupu
W mieszkaniu porywacze pozwolili dziewczynie odsłonić oczy. Jak wspomina Ania, lokum było bardzo zaniedbane i czuć było w nim niemiły zapach. Dziewczyna chciała uciekać. Drzwi były zablokowane, a skok z okna był niemożliwy, gdyż znajdowała się na trzecim piętrze. – Zaczęli palić marihuanę. Później z mojego telefonu zadzwonili do siostry. Przyłożyli mi do ucha telefon i kazali mówić, że siostra ma przelać 20 tys. zł na moje konto. Zagrozili, że dostanę jeśli tego nie powiem. Musiałam również powiedzieć siostrze, że jeżeli nie przeleje pieniędzy, to nie zobaczy mnie żywej – wspomina przerażona. Następnie, jak relacjonuje dziewczyna, jeden z porywaczy miał przejąć telefon i zagrozić siostrze, że wywiozą Anię na cmentarz Osobowicki. Siostra Ani przebywała w tym czasie ze swoim małym dzieckiem w szpitalu w Brzegu. Porywacze mieli również grozić, że porwą jej dziecko.
W jednym z artykułów w Internecie pojawiła się informacja, że rodzina Ani jest majętna. To nieprawda. W rzeczywistości jest to wielodzietna rodzina, która z trudem wiąże koniec z końcem.
Jak wspomina Ania, w piątek wieczorem jeden z porywaczy wyszedł do pracy. W mieszkaniu została sama z byłym chłopakiem. – Próbował się do mnie dobierać, ale zagroziłam, że będę krzyczała. Wtedy odsunął się ode mnie. Bał się, że będę chciała uciec, więc wziął kabel od telefonu stacjonarnego i przywiązał moją rękę do swojej. Spędziłam tak całą noc – opowiada.
Do worka i na cmentarz
Mama Ani z piątku na sobotę była w pracy. Nie wiedziała, że jej 20-letnia córka została uprowadzona. Gdy wróciła rano do domu skontaktowała się z nią druga córka, która była w szpitalu. – Powiedziała, że w nocy odebrała dziwny telefon. Pytała czy Ania jest w domu. Wtedy zobaczyłam, że jej nie ma. Od razu pojechałam na policję – mówi matka. Policjanci natychmiast rozpoczęli działania. Próbowano ustalić, gdzie może przebywać porwana. Wysłano również funkcjonariuszy do szpitala w Brzegu, aby pilnowali siostry i jej dziecka.
W sobotę rano do mieszkania, w którym przetrzymywano Anię, wrócił drugi porywacz. Przyniósł bułkę i napój. – Nawet tego nie dotknęłam, bo bałam się, że coś tam dorzucili. W ogóle nic nie jadłam ani nie piłam. Nie korzystałam nawet z toalety – mówi Ania. Oprócz prowiantu porywacz miał ze sobą taśmę izolacyjną. – Chcieli mnie wsadzić do worka i wywieźć na cmentarz – opowiada. Z soboty na niedzielę porywacze pilnowali 20-latkę we dwóch. Chodzili spać na zmianę. Wtedy dziewczyna nie była już przywiązana. – Pamiętam także, że w mieszkaniu zaczęli wyrywać złom z piecyka gazowego. Chcieli, żebym to sprzedała. Twierdzili, że potrzebują pieniądze, żeby dać kierowcy, który miał mnie zawieźć do burdelu – wspomina. W niedzielę, gdy zbierali się do wyjścia, do drzwi zapukała policja. Antyterroryści weszli do mieszkania i odbili porwaną dziewczynę.
Mężczyźni zostali doprowadzeni do prokuratury. - Na podstawie zgromadzonego materiału podejrzani usłyszeli zarzuty uprowadzenia kobiety, użycia wobec niej przemocy oraz uszkodzenia ciała – mówi st. asp. Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. Prokuratura wystąpiła również do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Przychylono się do wniosku i mężczyźni trafili do aresztu na 3 miesiące. Zatrzymanym grozi kara nawet do 25 lat pozbawienia wolności.
Ania przebywa już w domu, ale nie czuje się bezpieczna. Boi się, że brat byłego chłopaka lub jego koledzy będą szukać zemsty. Nasz dziennikarz rozmawiał również z kilkoma mieszkańcami wsi m.in. sołtysem o tym, co się stało. Na temat porwania pojawiają się różne opinie.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Porwali 20-latkę i zażądali 20 tys. zł
za 20 latkę zażądali 20 tys okupu. za 80 latkę zażądaliby 80 tys okupu. pewnie nie przyszło by im do głowy porwanie gdyby w polsce broń była legalna i napastnicy mogliby się spodziewać krwawej zemsty zamiast okupu. polskie prawo gwarantuje przeżycie nawet największemu masowemu mordercy. możesz zabić 100 osób a i tak dostaniesz tylko sanatorium z 3 posiłkami dziennie i pokój z kolegami z którymi masz wspólny język. polskie prawo aż zachęca do ciężkich przestępstw. warto pokazywać w telewizji filmy dokumetalne z pierdla zamiast filmy fabularne o dzielnych gangsterach - władcach gotówki i ładnych kobiet.