Zakład miał dawać pracę nam, naszym dzieciom i wnukom
Przedwojenny Strzelin zdecydowanie różnił się od tego współczesnego. Przez kilkadziesiąt powojennych lat tym, co łączyło Strehlen z polskim Strzelinem były zakłady pracy. Trudne powojenne lata, a później zmiany ustrojowe z lat 80-tych XX wieku, przetrwała cukrownia, choć i nad nią wisiały czarne chmury, przetrwał kamieniołom. Niestety, z mapy miasta zniknęła fabryka mebli. Zakład zajmował sporą działkę przy ul. Wojska Polskiego. Obecnie stoi tam market Netto i swoje siedziby ma kilka innych firm.
Złote lata fabryka mebli przezywała w drugiej połowie XX wieku. Produkowane wtedy meble kuchenne cieszyły się uznaniem nie tylko w Polsce. Zakład eksportował wyroby m.in. do Francji i Niemiec. Bankructwo przyszło wraz ze zmianami ustrojowymi. Podobnie jak w przypadku strzelińskiej mleczarni, upadek fabryki mebli to temat na oddzielną opowieść. Dziś powiemy, co o fabryce przetrwało w pamięci jednej z jej długoletnich pracownic. Naszą rozmówczynią była Janina Misa.
- Do Strzelina, na Ziemie Odzyskane, przyjechałam z mamą. Ojciec zginął na wojnie w 1943 roku – powiedziała pani Janina. – Pierwszy rok mama pracowała w kamieniołomie, a później przeniosła się do fabryki mebli. Mama pracowała fizycznie na obróbce mechanicznej. Obsługiwała różne maszyny, ale najczęściej pracowała na piłach. Była to ciężka praca w pyle. Maszyny nie miały wtedy żadnych wyciągów odprowadzających wióry, wszystko gromadziło się obok maszyn. Po pracy mama sprzątała je i wynosiła do kotłowi – wyjaśniła nasza rozmówczyni. Dziś trudno wyobrazić sobie, w jakich warunkach przyszło pracować polskim pionierom na Ziemiach Odzyskanych, w kraju zniszczonym wojną.
Początek pracy pani Janiny w fabryce mebli przypada na marzec 1956 r. – Zmarła moja mama. Zostałam sama, bez środków do życia. Nie miałam nikogo bliskiego, kto mógłby mną pokierować, wysłać do szkoły, pomóc. I wtedy ówczesny dyrektor i kierownik pan Łazarek wzięli mnie na rozmowę. – Pani Jasiu, jak pani chce, to przyjmiemy panią do pracy. Dopiszemy pani ze dwa lata, żeby mogła pani pracować – powiedzieli do mnie. - Zgodziłam się. Trafiłam do kuchni, gdzie gotowałam mleko i kawę dla pracowników – powiedziała pani Jasia. Mleko, kawa, a dla pracujących w szczególnie uciążliwych warunkach również śmietana były wówczas standardowym świadczeniem socjalnym. Podobnie jak zupy regeneracyjne z tzw. wkładką, czyli kiełbasą lub mięsem, dla pracujących na zewnątrz. – Pamiętam, jak rozmawiałyśmy z Wandą Cieślą, odpowiadającą w zakładzie za bezpieczeństwo i higienę pracy (BHP – red.), gdzie zamawiać zupy. Ostatecznie wybór padał albo na Granit, albo Świerka albo kasyno milicyjne. Ludzie byli wtedy bardziej życzliwi wobec siebie. Pomagali sobie, jak mogli. Kiedy ktoś zachorował, rada zakładowa przyznawała zapomogi pieniężne potrzebującym. Odwiedzaliśmy się w szpitalu a jak zdrowie dopisywało, to jeździliśmy na zakładowe wycieczki i wczasy pracownicze. Wczasy spędzaliśmy w położonym w lasach ośrodku w Pogorzelicy. Wspólnie odpoczywaliśmy, bawiliśmy się, urządzaliśmy tam np. imieniny, na które dzieci przygotowywały program artystyczny. Bardzo mile wspominam te wyjazdy – dodała nasza rozmówczyni.
Cały artykuł dostępny jest tutaj
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
Zygzak
Kto to jest "ówczesny dyrektor"?RE: Zakład miał dawać pracę nam, naszym dzieciom i wnukom
Mieszkaniec powiedziała : tam gdzie polityka pcha się do biznesu tam plajta. może chociaż po fabryce jakiś szef związków zawodowych podwórko po resztkach fabryki pozamiata.Fabryka mebli
qqq powiedziała : Podziękować to można związkom, które przywiozly syndyka pod nieobecność Dyrektora. Tak dbała Solidarność o pracowników. Miała byc spółka pracownicza a związki zawodowe dogadaly sie po cichu, za plecami swoich członków.RE: Zakład miał dawać pracę nam, naszym dzieciom i wnukom
szkoda że fabryki nie ma. w kępnie i w sycowie byle dupek zrobił od zera fabrykę mebli i jeździ do niej maybachem. koleś , zwykły głupawy pracownik z filii sfm w ostrzeszowie ma dzisiaj dużą fabrykę mebli w sycowie i jest milionerem. fabryka pracowała na rynku nienasyconym i na 1 taboret przypadało 100 zgłodniałych mebli klientów. rynek się zmienił i na 100 taboretów przypada dzisiaj 1 klient. dlaczego w miare racjonalni ludzie z państwowej fabryki nie dali rady a ich głupi pracownicy dali radę to naprawdę obszerny temat. brak fabryki w strzelinie i prosperita dupka w sycowie ( pracownika sfm) to temat do podręczników ekonomii.RE: Zakład miał dawać pracę nam, naszym dzieciom i wnukom
Podziękujcie Balcerowiczowi.