Rolnicy protestowali na stacji PKP w Strzelinie
Kilkudziesięciu rolników, producentów zbóż, przyjechało do Strzelina, żeby zaprotestować. - Dowiedzieliśmy się rano, że na bocznicy w Strzelinie stoi pociąg z kukurydzą – powiedział jeden z protestujących. - Mieliśmy informację, że na liście przewozowym (znajdującym się przy każdym wagonie – red.) jako stacja początkowa wpisana jest Medyka. Trudno było nam uwierzyć, że jest to polska kukurydza, bo przecież Medyka jest stacją przeładunkową dla zbóż wywożonych z Ukrainy. Jest przecież zakaz importu zboża z Ukrainy do Polski. A tutaj stacją docelową jest Strzelin, nie bałtycki port, z którego mogłaby zostać wywieziona z Polski – dodał nasz rozmówca.
Protest rozpoczął się w piątek, 9 czerwca, rano około godz. 9.00. Cały czas do protestujących dołączali kolejni rolnicy. Przed godz. 10.00 na miejscu było również kilka patroli policji i kilku funkcjonariuszy SOK. Po pewnym czasie pojawił się również samochód służby celno-skarbowej. Przybyli na bocznicę policjanci podeszli do protestujących i nawiązała się rozmowa. Nasi dziennikarze przysłuchiwali się wymianie zdań i z całą odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że rolnicy merytorycznie, mówili dlaczego przyjechali do Strzelina. Policjantki i policjanci spokojnie słuchali, co rolnicy mają do powiedzenia. Nie wyczuwało się ani wrogości, ani agresji. Po prostu rozmawiano. O jednym z argumentów już wspominaliśmy, rolnicy pytali skąd to zboże.
Kto zarobi, kto straci?
- Przez uchyloną plandekę na wagonie widać wyraźnie, że nie jest to zboże dobrej jakości – mówił kolejny protestujący. - Obawiamy się, że zepsuta kukurydza zostanie w Polsce i my wszyscy zjemy ją, kupując przetwory zawierające to ziarno. Co najgorsze, nie można dowiedzieć się, jakie parametry ma kukurydza rozładowywana właśnie w Strzelinie – z obawą w głosie mówił rolnik. - Na Ukrainie nie obowiązują normy europejskie. Dotyczy to przede wszystkim chemii, wspomagającej produkcję roślinną. Polscy rolnicy muszą ponosić z tego tytułu wyższe koszty, co przekłada się na nie opłacalność produkcji w konfrontacji z rolnikami na Ukrainie. Takiej kukurydzy, jak ta na wagonach, od polskiego rolnika nikt nie kupi. Powiem więcej. Nasze zboże, najwyższej jakości, skupowane za psie pieniądze, jest eksportowane. Ze skupu trafia od razu na statek i wyjeżdża. W Polsce pozostaje zboże niewiadomego pochodzenia i niskiej jakości – mówił wzburzony rolnik.
- Już za miesiąc rozpoczną się żniwa, czy będziemy mogli sprzedać swoje zboże, skoro elewatory będą pełne – martwią się rolnicy.
Przysłuchiwaliśmy się rozmowie protestujących z właścicielem strzelińskiego elewatora. Zapewnił on, że kupi od nich kukurydzę, oczywiście, po cenie dnia obowiązującej w elewatorze w Strzelinie. - Nam bardziej zależy na poznaniu wyników badań laboratoryjnych rozładowywanego zboża. Interesuje nas również kraj pochodzenia kukurydzy – pytał rolnik. W odpowiedzi usłyszał, że nie udostępni protestującym wyników badań, a szczegóły dotyczące transportu objęte są tajemnicą handlową.
Co dalej?
Z nieoficjalnego źródła dowiedzieliśmy się, że tylko tym jednym transportem przyjechało do Strzelina 2,8 tys. ton kukurydzy. Policzyliśmy, że skład liczył 47 wagonów, co wydaje się potwierdzać nasz szacunek.
Na ten temat pisaliśmy w 23 (1161) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Rolnicy protestowali na stacji PKP w Strzelinie
w latach 1945-1989 rolnicy mieli obowiązkowe dostawy płodów rolnych na rzecz państwa. źle im było. domagali się wolnego rynku. wolny rynek to możliwość sprzedaży swoich towarów komu chcą i za jaką chcą cenę a nie obowiązkowa dostawa za stałą cenę. dostali wolny rynek i też im źle. oni domagają się teraz interwencjonizm u państwowego czyli zakazu konkurencji i obowiązkowego skupu ich towarów przez państwo po gwarantowanej cenie. oni dostają już ciągniki i maszyny rolnicze o wartości 500 000 zeta płacąc za to tylko 10% ceny. oni dostają nawozy i węgiel po niższych cenach. dopłaca do tego całe społeczeństwo a tym dziadom garbatym o wielomilionowym majątku i tak jest źle. dotacje do maszyn, dotacje do paliwa, dotacje do krus, dotacje do nawozów, zakaz sprzedązy ziemi obcokrajowcom, gopsy, świetlice wiejskie. przerośnięte dzieciaki wionące chciwością tępotą i prymitywizmem.