Burmistrz Dorota Pawnuk ogłosiła swój start w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Lewicy. Co sądzi o tzw. zielonym ładzie, zniesieniu prawa veta, wprowadzeniu euro? Jakie ma poglądy polityczne i co wybierze, jeśli stanie przed dylematem: Strzelin czy Bruksela?
Na swoim profilu na Facebooku, informując o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, napisała Pani, że kandyduje, bo ma świadomość, jak ważna jest silna pozycja Polski w Unii Europejskiej. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak Lewica, ustami swojego lidera Roberta Biedronia zapowiedziała, że będzie postulować zniesienie prawa veta, które obecnie daje państwom szansę sprzeciwienia się wobec niekorzystnej dla siebie polityki. Uważa Pani, że zniesienie prawa veta to dobry pomysł?
- Potrzebna jest silna Unia Europejska i silna pozycja Polski w UE. Decydując się 20 lat temu na wstąpienie w struktury unijne, liczyliśmy się z tym, że musimy dostosować się do reguł i zasad, które tam panują. Eurosceptycy chyba nie do końca pamiętają, jak wyglądał nasz kraj, kiedy nie byliśmy w UE. Być może część osób przed wojną miała okazję odwiedzić Ukrainę… Kiedy kilka lat temu byłam we Lwowie, to pomyślałam, jak bardzo by się im przydały unijne pieniądze. To są korzyści z członkostwa, ale są też oczywiście pewne zasady. Co do regulowania tych zasad, to nie może być tak, że są one narzucane przez większe kraje członkowskie, mocarstwa, tym mniejszym.
Polska mocarstwem nie jest i w tym kontekście prawo veta, którego zniesienie postuluje Lewica, jest jedyną formą sprzeciwu wobec polityki forsowanej przez inne, większe państwa.
- Z pewnością ważna jest wspólna polityka i stanowisko tych mniejszych państw. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy takim mocarstwem kiedyś zostali. Nie jest powiedziane, że tylko Niemcy i Francja mają decydujący wpływ na to, co dzieje się w UE. Polacy byli przecież na wysokich stanowiskach w UE, mieli sporo do powiedzenia. Trzeba, będąc w UE, zachowywać się tak, żeby nas nie lekceważono. Do tego potrzebna jest racjonalna polityka i mądre prowadzenie tych rozmów – nie na zasadach skrajnie radykalnych i populistycznych, awanturując się. Unią Europejską muszą zarządzać mądrzy ludzie. Myślę, że te duże mocarstwa w obliczu tego, co dzieje się w Europie i na świecie, zdają sobie sprawę, że nie są w stanie narzucić swojej woli mniejszym państwom, a UE bez mniejszych państw członkowskich nie ma racji bytu.
Zapytam wprost, jest Pani za postulatem likwidacji prawa veta?
- Na chwilę obecną to prawo veta obowiązuje i nie wydaje mi się, żeby było zlikwidowane. Nie dopuszczą do tego mniejsze kraje.
Na swoim Facebooku napisała Pani także, że „Unia potrzebuje mądrych zmian”. Co konkretnie ma Pani na myśli? Co trzeba w UE zmienić? Dodam, że 20 lat temu wyglądała ona zupełnie inaczej i nie ingerowała w politykę państw członkowskich w tak znaczący sposób...
- Ma Pani rację. 20 lat temu UE miała zupełnie inny cel, inne priorytety. Przez 20 lat zmieniło się wiele. Jesteśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Wcześniej UE była nastawiona na rozwój gospodarczy regionu. Teraz najważniejsze jest bezpieczeństwo i solidaryzm europejski w zakresie wzmacniania obronności krajów członkowskich. Oczywiście pojawiają się postulaty rolników i ten tzw. zielony ład… Te założenia są słuszne w teorii, aczkolwiek w rzeczywistości wygląda to tak, że ten mały skrawek świata, jakim jest Europa, miałby bardzo dużym kosztem obronić cały świat przed zanieczyszczeniem środowiska, przed zagładą. Jeżeli nie dostosowują się do tego światowe gospodarki jak Chiny, kraje Azji i Ameryki Południowej, to wydaje mi się, że nie jest to do końca przemyślane. To trzeba na pewno poprawić. Patrząc na potrzeby związane ze środkami unijnymi, to kraje takie jak Polska są jednak trochę z tyłu za tymi krajami bardziej rozwiniętymi, jeśli chodzi np. o kanalizację czy termomodernizację. Właścicieli publicznych, ale też prywatnych obiektów nie stać na wymianę źródeł energii. Z kolei środki unijne na kanalizację są tak celowane, że większość gmin nie może pozyskać tych pieniędzy. Najważniejsze jest to, żeby nie było kolejnych „exitów”. Nie wiem, czy Brytyjczycy teraz nie żałują, że wyszli z Unii.
Brała Pani udział w proteście rolników i mówiła, że popiera ich postulaty. Z drugiej strony Lewica, partia z której Pani startuje, forsuje rozwiązania, które znalazły się w tzw. zielonym ładzie. Jeśli mówi o jakiś zmianach, to wyłącznie kosmetycznych. Jest to pewna sprzeczność. Jak się Pani do tego odniesie?
- To rzeczywiście jest trudne pytanie. Myślę, że nawet wśród kandydatów Lewicy są osoby, które zdecydowanie stoją po stronie rolników. Pracując w samorządzie, znam problemy nie tylko rolników, ale nawet patrząc na to, co się dzieje w naszej gminie i w kontekście szybko zbliżającego się zakazu, który ma obowiązywać na terenie Dolnego Śląska, czyli zakazu palenia węglem czy drzewem, to mam świadomość, że jest to przepis całkowicie nierealny. Wiele osób starszych, samotnych, z bardzo niskim uposażeniem nie jest w stanie wymienić ogrzewania.
Takie rozwiązania forsuje jednak Lewica. Czy to Pani nie przeszkadza?
- Stąd też m.in. moja decyzja, żeby zadebiutować w polityce ogólnokrajowej, żeby głos samorządowców był bardziej słyszalny. Wśród postulatów Lewicy są też takie, które są świetne: bezpłatny bilet kolejowy dla młodzieży do poruszania się po Europie, pomysły na rozwiązanie problemu braku mieszkań czy pakiet pracowniczy. To by można z wejścia wdrożyć, ale sprawy związane z zielonym ładem to piękne hasła, jednak w rzeczywistości problemy dla ludzi. Ktoś kiedyś nie dopilnował i nie przewidział konsekwencji tych programów.
Czy jest Pani za wprowadzeniem euro?
- Przystępując do UE zobowiązaliśmy się do wprowadzenia euro. Prędzej czy później będzie trzeba to zrobić. Trzeba dobrze do tego przygotować nasz kraj. Europarlamentarzyści, którzy są przeciwko wprowadzeniu euro, dietę biorą w tej walucie…
Cały wywiad zamieściliśmy w 19 (1207) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Materiał ten, w całości, przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk