Cecylia Michta opowiedziała historię swojego życia
Pani Cecylia Michta, z domu Kaczmarek, urodziła się w 1931 roku we wsi Ostoja koło Bełchatowa. Chociaż ma już 88 lat, a od czasów II wojny światowej minęło ponad siedemdziesiąt, to podkreśla, że dla ludzi, którzy jej doświadczyli, zawsze pozostaje żywym obrazem. Ten tekst jest o wojnie, ludziach i nowym życiu.

Wybuch wojny
1 września 1939 roku poszłam po raz pierwszy do szkoły. Czekałam na ten dzień z niecierpliwością i zawsze zazdrościłam starszym braciom, którzy się uczyli. Podsłuchiwałam, jak przygotowują się do lekcji, często zapamiętywałam też np. wiersze, których się uczyli. Moja edukacja trwała całe dwa tygodnie. Po tym czasie w szkole zjawiło się gestapo. Zabrali nauczyciela, a dzieciom kazali iść do domu. Wszyscy musieliśmy zdać u sołtysa podręczniki. Mama zatrzymała jednak elementarz, z którego uczyła mnie podczas okupacji liter i czytania.

Nowe porządki
Po wkroczeniu na nasze ziemie, Niemcy zaczęli swoje porządki. Najpierw zabrali ziemię bogatszym polskim gospodarzom poprzez wysiedlenie ich. Gospodarstwa obejmowali Niemcy. Nieco skromniejsze i te całkiem małe pozostawały w rękach Polaków, którzy musieli zdawać przymusowy kontyngent. Nie wolno nam było zabić nawet kury bez zgody okupanta. Za nieoddanie kontyngentu można było trafić do obozu koncentracyjnego lub od razu stracić życie. Nasze gospodarstwo to były tylko dwie morgi. Z tego nie dało się wyżyć.
Kolejne zmiany to wywózki na roboty do Niemiec. Każdy, kto skończył 16 lat, miał obowiązek stawić się do gminy, gdzie był spisywany, a później wysyłany do pracy. W tym wypadku także nie można było odmówić, czy nie stawić się na wezwanie, bo za to również groziły surowe kary, np. wywózka całej rodziny do obozu pracy, a nawet obozu koncentracyjnego.
Niemcy organizowali też łapanki przy pomocy własowców i granatowych policjantów. Łapanki często przeprowadzali w kościołach, tam mogli łatwo wyłapać wszystkich młodych. Sama byłam świadkiem takich sytuacji. Często też wypytywali dzieci o miejsce ukrywania się osoby, która starała się uniknąć wywózki. Wiadomo, dzieci pod wpływem strachu mogły się wygadać.

Wywózki
Kiedy mój brat Józek skończył 16 lat, został wezwany do stawienia się w punkcie zbiorczym, podobnie jak wielu innych. Następnie, gdy zebrano odpowiednią grupę osób, wywieziono ich do Poznania. Ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero później, z listu. Co ciekawe, napisała go Polka, żona Niemca, u której brat miał pracować jako pomocnik. Kobieta chwaliła brata, że jest pracowity, ale też pisała o jego uporze. Pracę, którą miał zaplanowaną na cały dzień, brat wykonywał w 3 godziny i nie miał zajęcia. Kobieta pisała, że nie mogła mu wytłumaczyć, jak powinien pracować, więc oddała brata na inne gospodarstwo, gdzie pełnił rolę gospodarza- nadzorcy. Tylko jeden raz był w domu na przepustce. Opowiadał, jak ciężka jest to praca i o swoim ciągłym zmęczeniu.
Ojciec najpierw uniknął wywózki. Uciekł z domu, gdy przyszedł po niego Niemiec. Udał, że zostawił buty w szopie, wyszedł po nie i ukrył się gdzieś w pobliskich krzakach. Niemiec się wściekł i zaczął wyzywać i bić mamę. Krzyczał, że ją zabije. Wtedy brat prosił go: „nie zabijaj mamy”. Krzyki były takie głośne, że z sąsiedniego domu wyszła sąsiadka. Zobaczyła, co się dzieje i pobiegła po ojca. Ten wrócił. Wtedy wszystkich nas załadowali na furmankę i przygotowali do wywózki. Za ojcem wstawił się miejscowy wójt, który znał go jako „złotą rączkę”. Zatrudnił tatę w gminie i tak uniknęliśmy najgorszego. Później jednak ojciec, jak to określiła mama, zaczął coś kombinować z gospodarzem z naszej wioski. Ten go namawiał, żeby zgłosił się jako robotnik do niego. Tato poszedł do Zelowa, by załatwić sobie przeniesienie. Na policji mu powiedzieli, że: „Polakowi się nie należy, a Niemcom się przyda”. Skończyło się tak, że ojciec został aresztowany.
Cały artykuł dostępny jest tutaj

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
spajker
RE: Nad Odrą i Nysą gospodarki wiszą…
miałem w rodzinie ofiary hitleryzmu. ciotka została przymusowo wywieziona na roboty do niemiec do pirny. pracowała w polu razem z niemieckimi bauerami,12 godzin dziennie tak jak oni. traktowali ją jak członka rodziny. w niemczech w niewolniczej pracy po raz pierwszy w życiu się najadła bo w polsce centralnej jadała 1 raz w tygodniu w domu rodzinnym zupe gotowaną na gwoździu.. jak nad pirnę i nad drezno przylecieli angielscy lotnicy to siekali z karabinów maszynowych w polu do niemickich bauerów i do polskich niewolników tak samo, lecieli tak nisko że twarze lotników można było rozpoznać. jak anglicy zbombardowali drezno to paliło sięo no tak jasno że w odległej o 36 km pirnie w nocy książkę można było czytać a książkę ciotka zobaczyła po raz pierwszy w niemczech. moja rodzina zrobiła jednak niemców w choooja. był przymusowy wywóz ludzi na roboty do niemiec. niemcy wytypowali 14latka do wywózki czyli miał on być następnego dnia rano na peronie. moja patriotyczna rodzina dała jednak niemcom 12latka zamiast tego14latka bo ten 14;latek bardziej się przyda do tyrania w polsce niż w niemczech. kochająca syna mama na peronie żegnając 12latka zabrala mu buty bo przecież buty bardziej przydadzą się w polsce niż w niemczech polskiemu niewolnikowi. taka oto martyrologia wojenna.
0
Gravatar
Obywatel
RE: Nad Odrą i Nysą gospodarki wiszą…
TADZIA powiedziała :
NIEMIEC TO TAKI SAM SKUR......L. JAK RUSEK
100% racja

0
Gravatar
TADZIA
RE: Nad Odrą i Nysą gospodarki wiszą…
NIEMIEC TO TAKI SAM SKUR......L. JAK RUSEK
0

Przeczytaj także