Znaleźli poszukiwanego w pół godziny
Mieszkańcy naszego powiatu przyzwyczajeni są do tego, że od lat na swoim niebie, przy ładnej pogodzie, zobaczyć mogą motolotniarzy. Kim oni są, pytamy jednego z nich Janusza Kawałka.
- Przede wszystkim jesteśmy pasjonatami lotniarstwa. W naszym gronie są sami motolotniarze, czyli ludzie latający na motolotniach (lotniach wyposażonych w napędzając je silniki).
Widok motolotni nad naszym – powiatowym - niebem to coś normalnego. A czy są miejsca, nad którymi latać nie możecie?
- Jest to zagadnienie poruszane już na początku szkolenia, bo należy podkreślić, że aby zostać motolotniarzem, trzeba przejść odpowiednie szkolenie pod okiem profesjonalnych instruktorów i zdać państwowy egzamin, co wcale nie jest takie łatwe. Wracając do pytania, to chcąc latać zgodnie z przepisami, lotniarze muszą wiedzieć, gdzie są strefy, nad którymi latać im nie wolno. Są też strefy, w które możemy wlecieć po wcześniejszym uzgodnieniu z zawiadowcą ruchu lotniczego. Na naszym terenie mamy szeroką strefę do latania, od Jeleniej Góry, wzdłuż granicy czeskiej z Czechami włącznie, aż do Głuchołaz.
Wspomniany obszar wydaje się bardzo ciekawy. Czy tu właśnie lubicie latać najbardziej?
- Wielu kolegów z Polski, choć nie tylko, zazdrości nam terenów, jakie tu mamy. Zarówno Wzgórza Strzelińsko – Niemczańskie, jak i całe pasmo gór z Kotliną Kłodzką włącznie, to przepiękne miejsca, któe uwielbiamy. Piękne są też Jeseniki w Czechach z Pradziadem i okolicznymi jeziorami. Tereny te są bogate w różne zabytki, a szczególnie pałace i twierdze, które pięknie wyglądają z góry.
Wygląda to na coś spokojnego i miłego, ale sztuka latania na pewno nie jest łatwa. Co jest w niej najtrudniejsze?
- Zdecydowanie jest to lądowanie.
Czy właśnie ten manewr jest najbardziej niebezpieczny?
- To już jest szerszy temat. O wielu czynnikach, w tym o warunkach pogodowych, musi zadecydować pilot. Odpowiednia pogoda, umiejętności, możliwości sprzętu i plan lotu, to część czynników wpływających na bezpieczeństwo.
Lotniarze z naszego powiatu wiele razy pomagali różnym instytucjom oraz współpracowali z różnymi służbami. Szczególnym tego przykładem jest uczestniczenie w akcjach poszukiwawczych. Jak to wygląda w praktyce?
- Oprę się na przykładzie. Zadzwoniła do nas kiedyś wieczorem córka osoby poszukiwanej z prośbą, byśmy pomogli. Co ciekawe, w ciągu dnia wiele jednostek straży jeździło po terenie, ale nie wiedzieliśmy dlaczego. Telefon od kobiety otrzymaliśmy około godz. 18. Było nas wtedy w powietrzu pięciu. Kolega, który odebrał telefon, dostał również informację, jakim samochodem poruszał się zaginiony, jaki jest numer rejestracyjny pojazdu i gdzie mniej więcej można go szukać. Po tym ustawiliśmy się tyralierą. Pięć motolotni jest w stanie patrolować obszar o szerokości 5 km. Każdy z pilotów może obserwować teren po 500 metrów z obu stron. Ustawiliśmy się na wysokości Muchowca i już za Wawrzyszowem kolega zauważył pojazd, którego szukaliśmy. Wylądował na pobliskim polu, podszedł do auta i potwierdził, że jest to poszukiwany samochód. Cała nasza akcja poszukiwawcza, od zgłoszenia do znalezienia samochodu, trwała około pół godziny. Niestety, jak się później okazało, poszukiwany popełnił samobójstwo.
Z innych akcji to zdarzało nam się informować straż pożarną o zaczynających się dopiero pożarach. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w powiecie ząbkowickim. Policja i straż wiedzą, że można na nas liczyć. Warunkiem jest oczywiście odpowiednia pogoda.
Czy z powietrza widzicie to, co jest na dole, w jakiś szczególny, dokładniejszy sposób?
- Widzimy przede wszystkim dużo większy obszar niż z ziemi. Co do tego, jak dokładnie widzimy, to jest tak, jak na ziemi. Nasze widzenie nie jest lepsze. Latamy przeważnie na wysokości 300 – 400 metrów. Więc każdy sam może sprawdzić, jak dokładnie widzi z takiej odległości. Możemy dostrzec ludzi, widzimy jak nam machają, ale twarzy rozpoznać już się nie da. Poszukiwany pojazd możemy z góry zobaczyć nawet z odległości 2 – 3 km.
Tutaj nasuwa się pytanie, czy zdarzały się wam sytuacje, że kiedy pojawiliście się na niebie, ludzie na ziemi zaczęli się zachowywać dziwnie, jakoś nietypowo...
- Kiedyś, lecąc wzdłuż linii lasu, zobaczyliśmy, że panowie z przyczepy coś wyładowują, wyrzucają. Nawet na to jakoś szczególnie nie zwróciliśmy uwagi. Może wywozili jakieś płody rolne, albo coś w tym stylu. Ale kiedy wracaliśmy tą samą trasą, zauważyli nas i zaczęli tę kupkę z powrotem ładować na przyczepę. Jak się okazało, były to śmieci. Widać, oddziaływujemy również prewencyjnie (śmieje się nasz motolotniarz).
A czy np. opalające się w ogródku panie w skąpym bikini niekiedy zostały przez was zaskoczone?
- Niestety, ale w tym przypadku dużo wcześniej nas słyszą i są przygotowane na taką okoliczność (dodaje ze śmiechem lotniarz).
Czy pamiętasz swój pierwszy lot?
- Tak, zawsze się pamięta pierwszy lot. Niesamowita fascynacja. Jeżeli ktoś zaczął latać i zobaczył to piękno, to zawsze chce tam wracać. Tych emocji troszeczkę doświadczają ci, którzy po raz pierwszy lecą jako pasażerowie. Oni wiedzą, o czym mówię.
No właśnie, jak najczęściej reagują pasażerowie podczas pierwszego swojego lotu?
- Zabierając taką osobę, staramy się wybierać pogodę, która pozwoli na to, by ten pasażer czuł się bezpiecznie. Byli pasażerowie mocno przestraszeni na początku lotu, z którymi po rozmowie można było polecieć dalej. Porozumiewamy się między sobą przez intercom, czyli system łączności. To jest bardzo przydatne przy mówieniu, co widzimy dookoła, szczególnie kiedy lecimy z gośćmi, którzy chcieliby poznać nasz teren. Taki lot to okazja do promocji naszego terenu, na przykład kamieniołomów, do których nie ma wejścia.
Czy zatem wolicie latać solo, czy z pasażerami?
- I tak, i tak. To zależy. W trudniejszych warunkach wolimy latać sami, by nabywać i podnosić odpowiedni poziom umiejętności.
Czy każdy, kto jest zdrowy, może zostać motolotniarzem?
- Tak. Ograniczenia są podobne, jak przy ubieganiu się o prawo jazdy, z tym że tutaj jest więcej badań pod kątem zaburzeń równowagi. Jeżeli ktoś ma takie zaburzenia, to latać nie może. Wymagane jest zaświadczenie lekarskie od odpowiedniego lekarza.
Na ten temat pisaliśmy w 24 (1162) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.