Ministra, chirurżka czy gościni, czyli kontrowersyjne feminatywy

Czym feminatywy tak właściwie są? Najprościej mówiąc, to żeńskie formy gramatyczne nazw zawodów i funkcji. Niektóre są powszechnie używane, a inne dopiero szukają dla siebie miejsca w języku. Posłanka, chirurżka, ministra, naukowczyni, polityczka, doktorka czy adwokatka. Te słowa dla jednych brzmią śmiesznie, innych denerwują, jeszcze inni uważają, że są potrzebne. Są też osoby, dla których stosowanie feminatywów jest odpowiedzią na zmiany społeczne czy wyrazem poglądów politycznych. 

W internetowych sondach zdecydowana większość osób tych "nowych" feminatywów nie używa. A co sądzą o nich mieszkańcy naszego powiatu? Czy to dobrze czy źle, że pojawiają się w języku? – To dziwactwo, to dziwoląg językowy – mówi pani Wanda. – W języku polskim są już słowa, które nazywają zawody wykonywane przez kobiety, a takie określenia to po prostu dziwactwo – dodaje nasza rozmówczyni.

Odmiennego zdania jest pani Joanna. – To coś nowego, więc wiadomo, że trzeba się do tego przyzwyczaić – zaznacza. – Tak jest ze wszystkim. Uważam, że jeśli ktoś sobie życzy, aby w taki sposób się do niego zwracać, to trzeba to uszanować. To też kwestia osłuchania się, wszystko na początku może być trudne i ciężkie do przyjęcia, ale z czasem człowiek się przyzwyczaja i staje się to czymś normalnym. Jeżeli ktoś sobie tego życzy, to mogę się tak do niego zwracać, nie mam z tym problemu – podkreśla pani Joanna.