ZNAJDŹ NA STRONIE

 

Pani Kasia odbiera z rąk wójta gminy Borów listy gratulacyjne od Premiera RP oraz Marszałaka Województwa Dolnosląskiego. Fot. UG Borów

Jak wyglądało życie sto lat temu? Co się wtedy liczyło? Ile trzeba było w życiu przejść, żeby dożyć setnych urodzin w dobrym zdrowiu? 

Panią Kasię Bandurę z Borka Strzelińskiego znam od dziecka. Mieszka niedaleko mnie i kiedy byłam małą dziewczynką, to chodziłam do niej po mleko. Zawsze życzliwa i uśmiechnięta. Kiedy zaczęłam pisać artykuły do Słowa czułam, że będę miała przywilej opowiedzieć jej historię. Ostatnio nadarzyła się ku temu piękna okazja. Pani Kasia skończyła 100 lat. Umówiłam się z nią i jej córkami na wywiad. Usiadłam przy wielkim stole w ich kuchni i poczułam się trochę jak mała dziewczynka, która może słuchać opowieści o dawnych czasach.

Pani Kasiu, jak to z Panią było?

- Urodziłam się 25 listopada 1925 r.

- W Skorodyńcach, powiat Czortków, województwo tarnopolskie, na Kresach Wschodnich. Córka Jana i Zofii Opackich. Wcześniej przed mamą babcia cztery razy rodziła, ale dopiero mama urodziła się żywa – uzupełniają córki, Ela i Lidka.

A czym się tam rodzice zajmowali?

- Rolnikami byli. Uprawiali cebulę, tytoń, żyto, len, kawony.

Co to są kawony?

- Arbuzy.

Tam Pani do szkoły chodziła?

- Tak.

- Mama skończyła cztery klasy – dopowiada pani Lidka.

A czemu tylko cztery?

- To jeszcze Żydzi żyli wtedy w Polsce. I mówił Żyd do mojego taty: „Ty masz córkę jedynaczkę i starczy Ci na to, żebyś dał pieniędzy i ona by jeszcze chodziła dalej do szkoły w Czortkowie”, a mama moja mu powiedziała: „A kto będzie pomagał na roli?”

- Szkoła była czteroklasowa. A że mama była jedna to nie poszła dalej, bo musiała rodzicom pomagać – mówi pani Lidka.

- Takie były czasy. Za to mama dbała, żebyśmy my się uczyli. Na naukę nigdy nie żałowała pieniędzy. Słowniki, encyklopedie kupowała – dodaje pani Ela.

A co Pani pamięta z tego czasu, kiedy tam się to wszystko zaczęło dziać, te mordy..?

- Niech Pan Bóg zachowa. My przez to wyjechali. Tam już nie było życia. Tam by byli zamordowali człowieka. Ile to człowiek mógł uciekać od nich (band UPA – red.) i nie spać tak długo? Spaliśmy, ale to wiesz jak... w ziemniakach, w stodole u sąsiada Ukraińca.

A mieliście straże wystawione? I oni Wam mówili kiedy uciekać?

- Tak.

- Tato był w grupie obrony wsi – to była partyzantka polska. Potem już ci wszyscy młodzi mężczyźni zapisali się do 2 Armii Wojska Polskiego i poszli na front – dopowiada córka.

To była już Pani wtedy mężatką?

- Tak. I syn się tam urodził.

- W lutym 1943 roku rodzice wzięli ślub. A brat Franek urodził się w grudniu 1944 – uzupełnia pani Lidka.

A jak Pani w ciąży i potem z tym małym dzieckiem uciekała?

Mówię do ojca mojego: „My by poszli do wsi. Ja w ciąży, na dniach będę rodzić”. Myślę sobie, coś trzeba wziąć na pieluchy, a wszystko w domu zostało. Ojciec mówi: „To pójdziemy”. I poszliśmy. A to śnieg był. Ja się tym śniegiem zmęczyłam i w domu w nocy poczułam, że to już poród. Ojciec poszedł do drugiej wsi po położną, bo tam była. Tam już tę wioskę mordowali. Ale ojciec jakoś tak ukradkiem się dostał do niej. Położna była Ukrainką. Ona nas znała, bo wcześniej do mamy mojej przychodziła. Jak się już Franek urodził, to parę dni później, ktoś w nocy zastukał do domu.

 
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj również