W strzelińskim sądzie ruszył proces 75-letniej Bogusławy B. Seniorka oskarżona jest o znęcanie się nad psami i kotami, które posiadała. Podczas przesłuchania w prokuraturze kobieta częściowo przyznała się do winy.
W czerwcu na posesji emerytki pojawiła się policja, straż miejska, weterynarz i przedstawiciel gminy. Skontrolowali miejsce, w którym przebywa kilkanaście czworonogów – cztery psy i dwanaście kotów. Prokuratura oskarżyła kobietę o przetrzymywanie zwierząt w złych warunkach i niezapewnienie im należytej opieki weterynaryjnej.
– Znęcała się nad kotami poprzez przetrzymywanie zwierząt przez cztery lata w stanie rażącego zaniedbania. Nie zapewniła czworonogom doraźnej opieki weterynaryjnej. Zwierzęta nie mogły wychodzić na dwór – odczytała akt oskarżenia sędzia Joanna Krzymińska-Skoczylas.
Kontrola na posesji zakończyła się odebraniem psów właścicielce i umieszczeniem ich w schronisku w Świdnicy. Na strychu domu przy ulicy Brzegowej w Strzelinie pozostało jeszcze dwanaście kotów. Podczas rozprawy Bogusława B, przekonywała, że kocha zwierzęta i czuje się niewinna.
– Odpieram zarzut znęcania się. Nie wychodziłam z psami, bo obawiałam się sąsiadów. Dawali do zrozumienia, że wyrządzą mi krzywdę. Nie wiedziałam, gdzie zgłosić się po pomoc – wyznała 75-latka.
Sędzia pytała, dlaczego zwierzęta były zaniedbane, dlaczego nie mogły wychodzić na dwór, czy miały stały dostęp do pożywienia i świeżej wody, dlaczego nie były kąpane i cyklicznie szczepione oraz czy właścicielka stosowała preparaty przeciwko pchłom i kleszczom. Na świadka powołano lekarza weterynarii, która w czerwcu przeprowadziła inspekcję na posesji. Kobieta mówiła o fatalnych warunkach, jakie panowały w domu i pomieszczeniu gospodarczym.
– W domu przebywały dwa psy, które przez cztery lata nie były wypuszczane. Miały stary pokarm w brudnych miskach. Zwierzęta nie były wychudzone, ale miały zmiany na skórze. Strych i podłoga były całe w odchodach. Fetor był nie do zniesienia. Koty nie mogły wychodzić na zewnątrz i spełniać swoich potrzeb behawioralnych – wyliczała pani weterynarz.
Seniorka nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć zaniedbań i niesprzątania po zwierzętach. Latem, wchodząc na klatkę schodową, czuć było straszliwy smród. Przed sądem skarżyła się na jednego z sąsiadów, który z wiatrówki miał zastrzelić wiewiórkę...
Cały artykuł zamieściliśmy w 46 (1283) wydaniu papierowym Słowa Regionu.













































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij