Kilkadziesiąt lat choroby, zmagania się z nowotworem, nie pozbawiły naszej rozmówczyni pogody ducha. Jak mówi o sobie, nie roztkliwiam się nad sobą, a kiedy mogą pomóc innym, to pomagam.
- Kiedy przed ponad dwudziestu latami temu udałam się do lekarza z pozornie niegroźną dolegliwością nie przypuszczałam, że przejdę tylko operacji – powiedziała naszemu reporterowi Teresa Wolańska.
Pani Teresa urodziła się i mieszka w Kondratowicach. Dziś walczy ze złośliwym nowotworem. - Leczyłam się u dr. Kubisza w Strzelinie na zupełnie coś innego. Na jednej z wizyt powiedziałam, że odczuwam bule w pośladku. Doktor nie zlekceważył błahych pozornie objawów i skrupulatnie przebadał mnie. Okazało się, że przyczyną bólu był 12- centymetrowy guz, który umiejscowił się przy stawie biodrowym. Trafiłam do Dolnośląskiego Centrum Onkologii we Wrocławiu. Na pierwszy zabieg czekałam dwa tygodnie. Guz był duży i umiejscowiony tak, że operował mnie chirurg onkolog i ortopeda. Operacja przebiegła pomyślnie, ale straciłam mięsień pośladkowy. Kolejne operacje przechodziłam co rok, co dwa lata a był taki rok, że dwukrotnie mnie operowano. Każdy zabieg to ubytek kolejnego mięśnia – poinformowała nas pani Teresa. Początkowo diagnoza była pomyślna dla pacjentki i jej rodziny. Nowotwór wprawdzie był, ale nie złośliwy, atakujący tylko tkanki miękkie. - Onkolog żartował, ze mój nowotwór wybrał sobie najmniej groźne miejsce, czyli mięśnie. Mógł zaatakować np. nerkę lub inne organy wewnętrzne. Gdyby tak się stało, to mnie już by nie było? . Tak, odpowiedział pan doktor – wspominała pani Teresa.
Przez te 23 lata od pierwszego zabiegu było już ich dziesięć. Chemioterapia, radioterapia, a gdyby tego było mało, to nasza rozmówczyni przeszła jeszcze dwie inne operacje. - Mój nowotwór jednak zezłośliwił się i musiałam przyjmować chemię, która początkowo przynosiła oczekiwany efekt. Niestety, po trzech pobytach w szpitalu okazało się, że nowotwór uodpornił się na chemię. Przyznam, że bardzo źle znosiłam chemię. Miałam wszystkie objawy, jakie towarzyszą tej terapii. Tomografia wykazała, że nowotwór rozsypał się wokół stawu... jak koraliki. Groziła mi amputacja stawu biodrowego i połowy miednicy. Przyznam, że chociaż jestem osoba pogodną i nie roztkliwiam się nad sobą, to wtedy zwątpiłam. Nie chciało mi się żyć. Boję się, że gdyby doszło do amputacji, to załamałabym się i nie wiem, czy ktokolwiek mógłby mi wtedy pomóc – przyznała nasza rozmówczyni.
Przez ten czas choroby pani Teresa była pod opieką onkologów we Wrocławiu i dr. Jakuba Miłka z przychodni w Prusach a bezpośrednio przed kolejnymi pobytami w centrum onkologii, strzelińskiego szpitala. - Jestem wdzięczna i panu doktorowi Miłkowi, pielęgniarkom z Prus i personelowi strzelińskiego szpitala. Opiekowali się mną bardzo dobrze – powiedziała wzruszona pacjentka.
Hospicjum domowe
- O ile na początku choroby mogłam chodzić najpierw z jedna kulą, później z dwoma lub trzymając się ramienia męża, to dziś muszę korzystać z balkonika. Mąż zabiera mnie czasami na spacer po Kondratowicach. Odwiedzamy wtedy moich rodziców, którzy też potrzebują pomocy. Ja nie mogę im pomóc, ale nie zostawiłam...
Wiecej w wydaniu papierowym.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Moja droga do hospicjum
"dczuwam bule w pośladku" :-?RE: Moja droga do hospicjum
PANI TERESA JEST SUPER KOBIETĄ BARDZO MIŁA I SYMPATYCZNA PAMIĘTAM JĄ Z PRZEDSZKOLA W KONDRATOWICACH W PAŁACU TO DLA DZIECI BYŁA NAJLEPSZA PANI PRZEDSZKOLANKA NIKOGO NIE UDERZYŁA ANI NIE NAKRZYCZAŁA ,,zdrowia życzę dla pani ,,RE: Moja droga do hospicjum
Ten artykuł jest sierotą. Nikt się do niego nie przyznaje, nie ma nikogo, kto poprawiłby oczywiste błędy.RE: Moja droga do hospicjum
Kto to napisał???? Proszę zakupić słowiczek ortograficzny!! !!!!