„Nic mi się nie chce, wszystko mnie boli”
Kiedy nasza dziarska koleżanka chciałaby z nami wypić kawę poza domem, w jakiejś „ludzkiej” kawiarni – zwykle coś nam dolega, najczęściej (bo to trudne do sprawdzenia i niewidoczne) łamie nas w kościach, strzyka w stawach i reumatyzm osaczył całe ciało. Nasza mina mówi wprost:„ nie mogę się ruszyć kochana, to cholerne lumbago mnie wykończy, kolan nie czuję, po prostu jestem wrakiem”. Dziarska koleżanka nam przeważnie nie wierzy, ale nie jest w stanie udowodnić, że jesteśmy cholernymi leniami i wolimy sobie hodować odciski na tyłku i tzw. „oponki” (chipsy, cola, piwo – bomba kaloryczna). Wszystko, byle nie wyjść, nie zażyć powietrza, szok tlenowy może nas przecież dobić.
Czemu tak się czepiam, ktoś może zapytać. Wiecie, są ludzie, którzy z różnych powodów, prawdziwych, a nie wymyślonych – mają bardzo ograniczone możliwości „turystyczno-krajoznawcze”. Mówię o niepełnosprawnych, mających kłopoty z poruszaniem się i to nie tylko tych na wózkach. Ludzie ci mieliby tysiąc wymówek, by pozostać w domu i nikt by się nie dziwił, nie zarzucał im lenistwa i „nicniechciejstwa”. Jednak, paradoksalnie, właśnie oni wyrywają się często z czterech ścian, zwłaszcza, że bariery architektoniczne to już na szczęście prawie przeszłość (podjazdy, opuszczane platformy w pociągach czy tramwajach, specjalne, przystosowane toalety).
Ludzie ci idą „w świat”, są jego ciekawi, chcą realizować swoje marzenia i niepełnosprawność nie jest w stanie im przeszkodzić. Nie zależy im na współczuciu (w żadnym wypadku!), chcą zajmować się swoimi pasjami, pracować, tworzyć – jednym słowem – żyć najnormalniej jak tylko się da.
Przypomniał mi się pewien młody chłopak, którego życie miało skończyć się na wózku. To po pierwsze, a po drugie, jego życie nie miało trwać zbyt długo. Lekarze zgodnie twierdzili, że los chłopaka jest przesądzony. Stopniowy zanik mięśni i żadnych szans na przynajmniej wstrzymanie tego procesu. Załamanie Piotra trwało krótko. Potem był bunt i wściekłość. W końcu obwieścił światu, że ma na swoje życie inny plan, w dodatku długofalowy. I zabrał się do roboty, czyli za siebie. Kiedy patrzyłam jak wykonuje ćwiczenia z nieodłącznym grymasem bólu na twarzy, jak się męczy, a jednak nie poddaje, zaczęłam wierzyć, że się uda, że jemu musi się udać. Udało się. Nigdy nie siadł na wózek inwalidzki, grał wspaniale w ping-ponga, został disc jokeyem w wielkiej wrocławskiej dyskotece, ożenił się i doczekał dwójki dzieci. Jak to podsumować? Po prostu chciało mu się.
Cały artykuł w wydaniu papierowym "Słowa Regionu".
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
b
Popieram przedmówcę, co to za artykuł?RE: „Nic mi się nie chce, wszystko mnie boli”
Co to w ogóle jest? Lokalna gazetka zamienia się w kolorowe pisemko dla niespełnionych pań domu Hiacynt. Bełkocik autora tego czegoś jest po prostu nie do przejścia. Tego się nie da czytać.RE: „Nic mi się nie chce, wszystko mnie boli”
to jest pozorny paradoks. wyjaśnienie jest logiczne. ludzie pragną czegoś innego i są często przekorni.mieszkaniec miasta marzy o tym aby wreszcie zaznać spokoju w domku na wsi.mieszkaniec wsi marzy o tym aby się wyrwać z tej nudnej wichury do wielkiego miasta i zażyć życia. człowiek zdrowy na ciele i na umyśle marzy o tym aby zapaść się w kanapę i nie korzystać z życia tylko odpocząć. człowiek niezdrowy na ciele i na umyśle marzy o tym aby żyć fizycznie i psychicznie.paradoks ten można znaleźć także w religiach, które mówią że życie tak naprawdę zaczyna się po śmierci a zatem zdaniem religii wystarczy umrzeć aby żyć.w biznesie jest podobnie. biedny ojciec dochodzi do czegoś w życiu i więcej zarabia niż wydaje a syn zamożnego ojca to roztrwania i dużo wydaje nie zarabiając niczego.paradoks ten widać także w polityce socjalnej. państwo daje pieniądze biednym w tym celu aby wyrwać ich z biedy a biedni utrwalają się w swojej biedzie bo w byciu biednym znaleźli źródło pozyskiwania dochodów.kilka lat temu jakiś tam chłopak bez nogi zdobywał biegun pólnocny a w tym czasie wiele zdrowych osób jechało swoim 3 tonowym samochodem 200 metrów z domu do kiosku po papierosy bo na piechotę to za daleko.