
Lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia dla większości naszych czytelników są zapewne przeszłością, do której nieczęsto wracają. Może przy okazji rodzinnej uroczystości babcia lub dziadek wspomną jak to wtedy było. Może stary album z czarno-białymi zdjęciami wpadnie przypadkowo w ręce wnuczki. Tymczasem były to ciekawe czasy, o których warto pamiętać. Potwierdzenie tej tezy znaleźliśmy w rozmowie z Feliksem Nawrockim, strzelinianinem, ale przede wszystkim muzykiem.
- Moja przy


- Orkiestry, dęta i swingowa, zespół folklorystyczny, w których grałem, dawały mi sporo satysfakcji. Jeździliśmy na ogólnopolskie przeglądy, gdzie zdobywaliśmy nagrody i wyróżnienia. Koncerty w Strzelinie, bale sylwestrowe i doroczne barbórki, wszędzie tam graliśmy. Jednak dla mnie było to mało. Dlatego występowałem również z zespołem grającym na weselach i potańcówkach. Rowerem jeździłem do Prus, a stamtąd furmanką na wesele. Liderem tego zespołu był Jerzy Schaffner, a w ogóle była to właściwie rodzinna kapela Schaffnerów. Tak było do czasu, kiedy założyłem swój zespół – wspomina pan Feliks.
Po drodze były jeszcze dwa lata spędzone w wojsku. Nie udało się trafić do orkiestry Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, bliżej domu, ale za to znalazło się miejsce w wojskowej orkiestrze i zespole estradowym w Krakowie. Dwa lata codziennych prób i występów przed publicznością zaowocowały po powrocie do cywila. – Tak się złożyło, że często graliśmy w Gęsińcu. Właściwie nie mieliśmy nazwy. Któregoś razu zobaczyłem plakat informujący o zabawie, na której miał grać zespół Feliksa Nawrockiego. Trochę się zdziwiłem, bo sam nigdy wcześniej nie mówiłem tak o swoim zespole - z uśmiechem mówi strzeliński Glenn Miller. Porównanie pana Feliksa do amerykańskiej gwiazdy swingu nie powinno dziwić. Dla Strzelina i dla naszego regionu był pan Feliks i jego muzyka zapowiedzią wolności. Najpierw w sztuce, a później w innych sferach naszej codzienności. – W latach osiemdziesiątych zaangażowałem się w działalność związkową w NSZZ „Solidarność”. Brakło wtedy czasu na muzykę, ale to temat na zupełnie inną opowieść – zakończył pan Feliks.

Nasz rozmówca wspomniał o kilku zespołach, w których grał. Były to zespoły działające przy strzelińskich kamieniołomach. Oprócz wymienionych, był również dziecięcy zespół mandolinistów, słowem - kamieniołomy muzyka stały.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij
RE: Strzeliński Glenn Miller
po powiedziała : habaź to habaź dołączył do największej orkiestry świata.RE: Strzeliński Glenn Miller
A kto się ze mną nie napije niech go piorun trzaśnie / foto powyżejRE: Strzeliński Glenn Miller
spajker powiedziała : Jurek chyba już nie żyje.RE: Strzeliński Glenn Miller
rodzina koneczny z ul sienkiewicza była prawdziwą wylęgarnią utalentowanych strzrelińskich muzyków. rodzina schaffner z ul piłsudskiego to samo. dzisiaj mało kto potrzebuje myzyki na żywo. wystarczają słuchawki i smartfon.