Jak trwoga, to do... policjanta
Nawet teraz, kiedy w związku z epidemią częściej siedzimy w domu, niż to było jeszcze miesiąc temu, spotykamy na ulicy patrol. Zwykle są do dla nas anonimowe osoby, które poznajemy po mundurze. Tak, to policjanci. Na łamach „Słowa Regionu” często piszemy o codziennych problemach mieszkańców, którzy zostali pokrzywdzeni lub poszkodowani i musiała interweniować policja. W ubiegłym tygodniu spotkaliśmy się z trzema z nich. Kim są strzelińscy policjanci? Czym żyją po służbie? Czym dla nich jest praca w policji?
Naszymi rozmówcami byli: przewodnik psa służbowego z kilkuletnim stażem w policji, i dwaj młodsi stażem funkcjonariusze. Wszyscy pełnią służbę w Ogniwie Patrolowo – Interwencyjnym KPP w Strzelinie.
- Do policji przyszedłem 7,5 roku temu – powiedział Mateusz Jankowski. - Obecnie, od 2,5 roku, jestem przewodnikiem psa służbowego, co daje mi dużo satysfakcji. Lubię pieski i zamierzam na poważnie zająć się układaniem psów. W okolicach Strzelina nie ma osób, które prowadziłyby taką działalność. Chciałbym łączyć to zajęcie z pracą w policji – przyznał nasz rozmówca. Mieszkańcy naszego powiatu wielokrotnie mogli się przekonać o skuteczności podopiecznego pana Mateusza. - Kiedy pełnię służbę patrolową z psem, czyli praktycznie zawsze, wiem, że muszę zadbać, żeby pies mógł się wybiegać, żeby załatwił swoje potrzeby fizjologiczne. Muszę pamiętać, żeby regularnie podawać mu wodę. Z prawnego punktu widzenia pies służbowy jest środkiem przymusu osobistego, jak np. kajdanki. Mam prawo wejść z nim do mieszkania, co czasami budzi sprzeciw. Pies ma atest psa patrolowo-tropiącego, tzn. wyszkolony został do obrony przewodnika, tropienia i pościgu podejrzanych. Nie radzę nikomu uciekać przed nim... - z uśmiechem dodał pan Mateusz.
Lubię to, co robię
Służba przewodnika psa to zajęcie dla pasjonatów. Trzeba lubić zwierzęta i nie żałować czasu na codzienne szkolenie. Służba patrolowa to ciągły kontakt z mieszkańcami powiatu. Albo w czasie patrolu, albo w trakcie interwencji. - Jestem w policji od 1,5 roku – powiedział Hubert Raba. - Strzelińska komenda jest pierwszą, w której pełnię służbę. Decydując się na pracę w policji, miałem wyobrażenie, co mnie czeka. Nie zawiodłem się. Praca jest ciekawa, każdy dzień przynosi coś nowego. Swoją reakcję na to, co się dzieje, trzeba dostosowywać do realiów, w których działamy. Przykład sprzed kilku dni. Otrzymaliśmy zgłoszenie, że ktoś niszczy mienie, chodziło o samochody zaparkowane na ul. Wojska Polskiego, była 5,45. Pojechaliśmy, trafiliśmy na sprawcę, który próbował uciekać. Nie wahając się ani chwili pobiegłem za nim, dogoniłem i zatrzymałem. A zapewniam, że w mundurze, w pełnym wyposażeniu nie biega się łatwo... - przyznał nasz rozmówca. Pan Hubert, jako policjant, ma dwa takie udane pościgi. Ten drugi miał miejsce we Wrocławiu. - Patrolując jeden z parków zauważyliśmy, że ktoś załatwia się pod drzewem Podeszliśmy z zamiarem pouczenia mężczyzny o niestosowności takiego zachowania. A ten zaczął uciekać. Dogoniłem go i ukarałem mandatem – powiedział pan Hubert.
Nasz pierwszy rozmówca, przewodnik psa, jest policjantem, który po pracy chce poświęcić się układaniu psów. Pan Hubert, policjant ze stosunkowo krótkim stażem, po pracy zajmuje się czymś innym. - Od pięciu lat uprawiam trójbój siłowy. Startuję w zawodach. Moim największym sukcesem sportowym jest II miejsce w zawodach rangi Pucharu Świata. Dzisiaj mój rekord, to 170 kg, na pierwszym treningu nie dałem rady podnieść sztangi o wadze 20 kg, a po roku podnosiłem już 100 kg – usłyszeliśmy od naszego rozmówcy.
Jest czas dla rodziny
- Od marca br. pełnię służbę w KPP w Strzelinie – powiedział Mateusz Grynienko. - Wcześniej, przez 4 lata, pracowałem w żandarmerii wojskowej. Zdecydowałem się na przejście do policji z kilku powodów. Po pierwsze, w żandarmerii obowiązują kontrakty, po drugie dojazdy do Wrocławia były kosztowne i zabierały sporo czasu. Od trzech miesięcy jestem szczęśliwym ojcem i chciałem jak najwięcej czasu spędzać w domu z synkiem, wspólnie z moją partnerką zajmować się dzieckiem. Praca w policji daje mi również stabilizację finansową, a moim najbliższym poczucie bezpieczeństwa. Jak wyglądał mój pierwszy dzień w policji? Moja pierwsza interwencja dotyczyła nietrzeźwego rowerzysty. Kierowca TIR-a zatrzymał nasz patrol i powiedział, że widział rowerzystę, który jechał „slalomem”. Natychmiast podjęliśmy interwencję. Okazało się, że była to osoba nietrzeźwa i sprawa trafiła do sądu. Tego samego dnia interweniowałem w sprawie nielegalnego wysypiska śmieci – dodał nasz rozmówca.
***
Dobrze ponad godzinę rozmawialiśmy z trójką strzelińskich policjantów. Przekonaliśmy się, że pracując w policji, można realizować swoje pasje, być sportowcem i odnajdować się w rodzicielskich obowiązkach.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Jak trwoga, to do... policjanta
Troche wstyd pisać o takich drobiazgach, pamiętam wywiady z rzecznikiem w Policji, którym był Pan Robert Harhala, wtedy można powiedzieć że policja była skuteczna w walce z przestępstwami bardzo poważnymi, a tu takie pijany co sika i lekka służba bo tam było gorzej.Hahaa
Ale kłamstwa powiedzieć prawde to was zaboli,o biciu na komendzie i wlepianiu mandatów za nic taka Milicja precz z wami skurwysyny w mundurach