Wracamy do bulwersującej sprawy skatowania małego foksteriera w Pławnej. Przypomnijmy. Letniego wieczora ubiegłego roku jeden z mieszkańców kopał psa i bił deską pełną gwoździ. Zwierzę miało na ciele kilkucentymetrowe rany. Oprócz tego siniaki, zakrwawione ślepia, nos i pysk. Pieska udało się uratować dzięki zdecydowanej reakcji sąsiadów i działaniu Joanny Waś działającej na rzecz opieki nad zwierzętami, która zabrała go do lecznicy. Fuks, bo tak go nazwano, przez dwa tygodnie był na intensywnym leczeniu. Wyzdrowiał. Obecnie ma nowego właściciela, który jest z nim bardzo związany.
W ubiegłym tygodniu przed strzelińskim sądem ruszył proces przeciwko oprawcy zwierzęcia. Prokuratura Rejonowa w Strzelinie oskarża Mieczysława K. o znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem (art. 35 ust.2 ustawa o ochronie zwierząt), za co grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat. W toku postępowania przygotowawczego biegły sądowy wydał jednak opinię, że mężczyzna w chwili popełnienia czynu był w stanie ograniczonej poczytalności. W związku z tym w akcie oskarżenia znalazł się także art. 31 KK §2 mówiący o tym, że sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenia kary.
„Mówił, że mnie załatwi”
W czasie rozprawy Mieczysław K. odmówił składania wyjaśnień i stwierdził, że nie do końca przyznaje się do zarzucanego czynu. W sądzie, oprócz prokuratora, obecny był także oskarżyciel posiłkowy Anna Chrobot ze Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt EKOSTRAŻ z Wrocławia. Sąd przesłuchał świadków. Jako pierwsza zeznawała Joanna Waś, która następnego dnia po całym zajściu zabrała ledwo psa. – Był przytomny, ale nie stał na nogach. On i wnętrze budy, gdzie leżała koszulka, były we krwi – powiedziała. O tym, co się stało, opowiedzieli jej sąsiedzi. Joanna zabrała psa do lecznicy, ale później wróciła do Pławnej. – Po wygoleniu części sierści na głowie psa stwierdziliśmy z weterynarzem duży obrzęk, a na boku pyska kilka dziur niewiadomego pochodzenia. Pies miał trudności z oddychaniem. Wróciłam do Pławnej. Przy komórce, niedaleko miejsca skąd go zabrałam, znalazłam deskę z wystającymi gwoździami, na której było widać sierść – zeznała. Na miejscu rozmawiała z oskarżonym i sąsiadami. Prokurator zapytała świadka, czy Mieczysław K. był przejęty tym co się stało. - Nie. Wydaje mi się, że był obojętny (…) Oskarżony rozumiał jednak, co się dzieje – przyznała Waś. Pytania zadał także obrońca oskarżonego, który chciał się dowiedzieć czy sąsiedzi informowali świadka, że K. bił psa deską z gwoździami. – Powiedzieli, że bił i kopał psa. Nic nie mówili o desce z gwoździami – zeznała.
Kolejnym świadkiem była jedna z sąsiadek. W feralny wieczór miała otwarte szeroko okno. W domu było cicho, a ona usypiała dziecko. – Usłyszałam jak pies warczy i szczeka. Bałam się wyjść sama, bo było ciemno. Wystraszyłam się. Pobiegłam obudzić męża. Wyszliśmy przed klatkę. Prosiliśmy pana Mieczysława, żeby przestał kopać psa. Odpowiedział, że to nie pies, bo pies się tak nie zachowuje. Mąż powiedział, że jak nie przestanie to zadzwoni na policję – powiedziała. Jak zeznała, po tych słowach oskarżony uspokoił się. Świadek przyznała także, że po kilkunastu minutach, gdy wrócili do domu, Mieczysław K. zapukał do ich drzwi. – Powiedział, żebyśmy zadzwonili na policję, bo pies do rana nie przeżyje. Mąż w nocy jechał do pracy i powiedział, że jeśli pies nie będzie żył to powiadomi policję – zeznała. Sąd chciał dowiedzieć się, dlaczego małżeństwo nie wezwało na miejsce funkcjonariuszy? – Mąż szedł w nocy do pracy. Bałam się. Mam dwójkę małych dzieci. Mąż powiedział, żeby poczekać do rana – przyznała. Sąd zapytał także świadka czy oskarżony chciał, aby wezwać policję w trosce o psa - To było dla mnie dziwne. Nie wiem jak to ocenić – powiedziała. Sąsiadka zeznała także, że oskarżony wcześniej nie przejawiał agresji wobec zwierząt i nie miał psów. Przyznała także, że oskarżony tego wieczora rozmawiał ze zwierzęciem jak z człowiekiem. Powiedziała również, że Mieczysław K. od czasu pobicia psa zachowuje się niemiło w stosunku do niej. Oskarżyciel posiłkowy Anna Chrobot, poprosiła, aby świadek rozwinęła ten wątek. – Cały czas zaczepia mnie. Mówił, że mnie załatwi. Zaczęły się jakby groźby i wyzwiska – przyznała. W czasie zeznań sąsiadki w sądzie Mieczysław K. gestykulował i komentował. Sąd musiał upomnieć oskarżonego. Świadek powiedziała, że w nocy nie widziała deski z gwoździami i innych przyrządów.
Kolejny świadek, także sąsiadka, tamtego wieczoru nie wychodziła z domu. Słyszała głos oskarżonego, skowyt psa i uderzenia.– Myślałam, że ktoś rąbie drzewo, zdziwiłam się tylko, że o tej porze(…) Dźwięk kojarzył mi się z elementem drewnianym – powiedziała. Na pytanie obrońcy, czy odgłos mógł odpowiadać kopnięciu w budę, świadek kategorycznie zaprzeczyła. – To się działo pod moimi oknami, a buda była w zupełnie w innym miejscu – powiedziała.
Sąd wyznaczył termin kolejnej rozprawy na środę, 17 lutego.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Czy za katowanie psa spotka go kara?
oko za oko !!!RE: Czy za katowanie psa spotka go kara?
jak kowalski idzie po zasiłek i po dotacje to zawsze jest poczytalny. jak kowalski katuje psa to już nie jest poczytalny. kowalski psa katuje a papugę finansuje.