Po trzech tygodniach pacjent wrócił do życia...
Panie Ryszardzie, czy od zawsze chciał Pan zostać chirurgiem?
- Pracuję w Strzelińskim Centrum Medycznym od skończenia studiów w 1972r. Po zakończeniu stażu na czterech podstawowych oddziałach zdecydowałem, że zostanę na chirurgii. Interesowałem się przyrodą w szerokim tego słowa znaczeniu. W czasie ogólniaka należałem nawet do kółka ornitologicznego. Decyzja o medycynie zapadła chyba w klasie maturalnej.
Co zmieniło się w szpitalu w ciągu ponad 40 lat pracy?
- Zmieniło się bardzo dużo. Kiedy przyszedłem do pracy, to jeden zabiegowiec dyżurował na ginekologii i na chirurgii, a inny na oddziale interny i pediatrii. Było to bardzo duże obciążenie. Kiedyś nie było anestezjologów, sami wykonywaliśmy znieczulenia. Nie było tomografii komputerowej, a jedyne dostępne badanie to badanie rentgenowskie. Zmiana jest kolosalna, nie mówiąc o drobnym wyposażeniu i postępie w medycynie.
Czy jakiś zabieg szczególnie zapadł Panu w pamięć?
- Takich zabiegów było dużo, bo każdy z nich był inny. Każdy lekarz miał problemy w czasie zabiegu operacyjnego i z drugiej strony zdarzały się też przypadki beznadziejne, które szły gładko i nad wyraz dobrze. Na początku stres oczywiście był, bo jest to duża odpowiedzialność za to, co się robi. Czy podejmie się właściwą decyzję i zastosuje właściwe metody. Jak zacząłem pracę w SCM, robiliśmy trepanację czaszki. Po operacji pacjent był nieprzytomny przez trzy tygodnie. Po trzech tygodniach wrócił do życia.
Zdarzali się wyjątkowi pacjenci?
- Teraz chirurgia podzieliła się na urazową, miękką, pediatryczną. Dawniej mieliśmy dużo dzieci ze złamaniem kości udowej. Używało się wtedy wyciągów przylepcowych i dzieci bardzo dobrze to znosiły. Wydawałoby się, że dorosły człowiek by tego nie wytrzymał. Dzieci leżały czasem kilka tygodni na wyciągu umocowanym do nogi i doskonale to znosiły.
Traktuje Pan pracę na chirurgii osobiście czy rutynowo?
- Rutyna w jakimś sensie jest zawsze. Ale z biegiem czasu mam coraz więcej wątpliwości. Każdy przypadek przeżywam bardzo indywidualnie i zastanawiam się czy wybrałem właściwą metodę czy postąpiłem właściwie. Rutyna powinna to niwelować, a ja przeżywam to do tej pory.
Jakie plany na najbliższą przyszłość?
- Wyprowadziłem się z miasta na wieś i zakładam winnicę. Na razie będzie to sto krzewów. Robię wino, poluję i będę się zajmował ogrodem. Oprócz tego będę przebywał w poradni chirurgicznej przy oddziale, więc nie zrywam zupełnie kontaktu ze strzelińskim szpitalem.
Dziękuję za rozmowę.
Krystian Krzyżowski
{jcomments off}
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
dość tego
To po to zgodził się doktor na artykuł żeby dziennikarze umieścili go na forum a inni pluli jadem .Hipokryzja dziennikarstwa.zabieg
a nam utkwił zabieg usunięcia wibratora,który wyszedł ze szpitala razem z pacjentem i pewnie dalej dobrze służy.niestety
A ja niestety ni3mam miłych wspomniane z Panem Mroziewskim.miałam parę sytuacji i uważam że to ni3 jest dobry człowiek.traktuje ludzi z goryRE: Po trzech tygodniach pacjent wrócił do życia...
honor dla człowieka, dla pasjonata, dla ikony chirurgii. nieśmiało zauważam jednak że gdy pomyli się lekarz- umiera 1 człowiek, kiedy pomyli się inżynier wali się hala w katowicach, ginie 15 osób. kiedy pomyli się ekonomista to cierpią miliony. plany obsiania zsrr kukurydzą- efekt, 10milionów zmarłych z głodu, oparcie gospodarki wenezueli na ropie naftowej,efekt, 2/3 ludności głoduje gdy ropa staniała o 2/3. w każdym zawodzie są mistrzowie i rzemieśłnicy.