Rolnik z Wiązowa nadal nie może wjechać do swojego gospodarstwa, bo urzędnicy postawili mu znak zakazujący wjazdu. Jego protest leży w gminie od ponad roku. Co będzie dalej?
O sprawie pisaliśmy w lipcu ubiegłego roku. Przypomnijmy, pan Emil Tomaś jest długoletnim rolnikiem z Wiązowa. Od lat uprawia pszenicę, jęczmień, kukurydzę, rzepak i buraki cukrowe. Rolnik dojeżdża na pola różnym sprzętem rolniczym. Przez wiele lat nie miał problemów z przejazdem na swoją działkę przy ulicy Ślepej, jednak urzędnicy postawili tam znak drogowy B-5 zakazujący przejazdu samochodom ciężarowym i m.in. ciągnikom rolniczym.
- Znak ten uniemożliwia mi wjazd i wyjazd na moją działkę nr 24/1, na której stoi budynek gospodarczy. Oprócz tego uniemożliwia wyjazd, szczególnie podczas żniw, ze zbożem do najbliższych punktów skupu. Mój protest, w którym jasno określiłem swój sprzeciw i jego zasadność, leży w gminie od ubiegłego roku. Po burzy mózgów w urzędzie, po 2,5 miesiącach otrzymałem odpowiedź, w której zawarta jest propozycja, abym każdorazowo na przejazd ze zbożem prosił o stosowne zezwolenie. Po dotychczasowych doświadczeniach mógłbym korzystać z przejazdu, w najlepszym razie, z poślizgiem 2,5 miesięcznym, a może dłuższym – tłumaczy pan Emil.
Rolnik interweniował nie tylko w wiązowskim magistracie, ale także w Radzie Powiatowej Dolnośląskiej Izbie Rolniczej w Strzelinie. Jej przedstawiciel, Eugeniusz Kowalewski, zapewnił nas, że w tej sprawie będzie rozmawiać z burmistrzem Jerzym Krochmalnym. Niestety, rozmowy okazały się bezskuteczne, bo znaki dotyczące ul. Ślepej wielkości banerów reklamowych - jak stały, tak stoją.
Propozycje gminy nie do przyjęcia
Jak dziś się sprawy mają? Czy władze Wiązowa i rolnik znaleźli rozwiązanie tej sytuacji?
- Nic się nie zmieniło, chociaż po artykule w „Słowie Regionu” gmina zaprosiła mnie na rozmowę. Wcześniej jednak odwiedził mnie urzędnik, proponując kuriozalne rozwiązania. Propozycja polegała na tym, iż mógłbym wyjechać do połowy ulicy Ślepej, a dalej byłaby dla mnie strefa zakazana. Taka propozycja jest nie do zaakceptowania – argumentuje Tomaś.
Tłumacząc najprościej, rolnik miałby nadal ograniczony ruch i utrudnienie manewrowania maszynami rolniczymi. Pan Emil nie poszedł do urzędu na rozmowę.
Rolnik krytykuje władzę
- Moje wcześniejsze pismo skierowane do gminy wyjaśnia całą sytuację i sprowadza się do apelu o zamontowanie tablic informujących, iż ograniczenia nie dotyczą pojazdów rolniczych. Tyle i aż tyle. Urzędnicy podnoszą, że nawierzchnia ulicy nie spełnia wymaganych parametrów, aby mógł przejeżdżać tam sprzęt rolniczy – tłumaczy mieszkaniec.
Cały artykuł zamieściliśmy w 8 (1196) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Materiał ten, w całości, przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.