Najpierw przyznał się, ale później rozmyślił się
Do wypadku doszło 22 lutego 2016 r. o godz. 5.45 na 193 km autostrady A4, w gminie Wiązów. Kierowca tzw. beczki do przewożenia materiałów sypkich zjechał z prawego pasa na lewy i zajechał drogę prawidłowo jadącemu busowi marki VW. Kierowca busa, próbując uniknąć zderzenia z naczepą ciężarówki, wykonał kilka manewrów, skręcając w lewo, a później w prawo i gwałtownie hamując. Próbował w ten sposób ratować siebie i przewożonych ludzi. Niestety, bus przewrócił się i trzykrotnie dachował. Kierowca ciężarówki najprawdopodobniej nie zauważył co działo się za samochodem i kontynuował jazdę.
Dwóch pasażerów busa odniosło poważne obrażenia, doszło do m. in. uszkodzeń kręgosłupa, stłuczenia płuc i krwawienia podpajęczynówkowego. U pierwszego poszkodowanego doszło do naruszenia czynności ciała trwającego powyżej 7 dni, a u drugiego uszczerbku na zdrowiu w postaci ciężkiego kalectwa.
Początkowo śledztwo utknęło w martwym punkcie. Strzelińska prokuratura dysponowała zapisem video wypadku, przekazanego śledczym przez kierowcę - świadka wypadku. Zeznania złożyli również kierowca i pasażerowie busa, ale sprawca wypadku pozostawał anonimowy. - Kiedy okazało się, że ani materiał poglądowy (zapis video - red.), ani zeznania świadków nie pozwalają na zidentyfikowanie sprawcy wypadku, zwróciliśmy się do biegłych sądowych - powiedziała Monika Rakus, prokurator rejonowy. - Pierwszą opinię przygotował biegły z zakresu wypadków drogowych a drugą biegły informatyk. Szczególnie ta druga opinia zbliżyła nas do znalezienie sprawcy. Porównaliśmy wnioski z obu opinii, zapisu video i zeznań świadków z zapisem rejestratorów na wjazdach na autostradę - poinformowała nas prokurator. Dzięki tej analizie wytypowano dwa samochody, jednego przewoźnika. Kierowca jednego z nich mógł być poszukiwanym sprawcą wypadku. Właściciel obu ciężarówek przekazał prokuraturze dane GPS i zapis tachografu z samochodów, które mogły spowodować wypadek. Nie można było jednak jednoznacznie ustalić, który kierowca był sprawcą. - Biegły informatyk na podstawie z napisu video ustalił, że chociaż obie ciężarówki były tej samej marki, to jednak różniły się. Porównaliśmy wygląd tyłu naczepy i okazało się, że kierowcą ciężarówki, która spowodowała wypadek, był Mirosław K.
Wydawać by się mogło, że zgromadzony przez prokuraturę materiał dowodowy był na tyle mocny, że Mirosław K. przyzna się do winy i dobrowolnie podda się karze. I rzeczywiście tak się stało... na początku. - Mirosław K. usłyszał zarzuty. Wyjaśnił, że nie zauważył jadącego za nim busa i złożył wniosek o skazanie go bez rozprawy przed sądem. I taki wniosek do sądu trafił. Po czym podejrzany zmienił zdanie i na piśmie w trybie art. 356 kpk złożył oświadczenie, że nie przyznaje się do winy i nie chce dobrowolnie poddać się karze - powiedziała prokurator Rakus.
Tak więc zamiast uzgodnionego wcześniej wyroku, czyli 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, zachowałby prawo jazdy i nie poniósłby kosztów sądowych. Mirosława K. czeka teraz proces przed strzelińskim sądem. O wyroku, jaki zapadnie w tej sprawie, poinformujemy na łamach „Słowa Regionu”.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
RE: Najpierw przyznał się, ale później rozmyślił się
Jeżdżą jak chcą i nie patrzą w lusterka eh