W rodzinie państwa Bojdów pan Staszek wędkuje i czasami złowione ryby przynosi do domu. Z kolei pani Ula z wodnych zdobyczy wyczarowuje smaczne potrawy
Tradycją w wielu domach jest, by podczas wieczerzy wigilijnej na stole był karp. A jak byśmy chcieli go zastąpić inną rybą, również taką rodzimą, z naszych rzek i jezior, to jaką? O tym rozmawiamy z wieloletnim wędkarzem z Wiązowa Stanisławem Bojdo.
Mało kto wyobraża sobie zbliżające się święta bez wigilijnej kolacji. Choć najczęściej są to przysmaki z dobrze znanych rodzinnych przepisów, to często goszczą też nowe potrawy. Wśród dań rybnych od lat króluje karp, przyrządzany na różne sposoby. A gdybyśmy chcieli go zastąpić jakąś inną rybą, taką z naszych rzek i stawów, to jaką?
Każdy wędkarz ma swoje ulubione do łowienia gatunki. Jedni złowione ryby wypuszczają, inni wrzucają na przysłowiową patelnię. Swoje kulinarne preferencje ma znany wiązowski wędkarz Stanisław Bojdo. - U nas, w okolicy Wiązowa, nie mamy dużo zbiorników. Jest rzeka Oława, „czeczenia” i „kaolina” - wymienia pan Stanisław. - Niestety, w rzece jest mało ryb, bo jest niski poziom wody. Dlatego pewnych gatunków nie ma. Z tych co są, to mogę wymienić szczupaka, który jest bardzo smaczną rybą. Jest oczywiście płoć i ona też jest smaczna. Mamy tu klenia, który choć jest dobry, ma jednak dużo małych osteczek, co niektórym może nie odpowiadać. Dlatego kleni nie powinno się podawać dzieciom czy osobom starszym, które mają problemy ze wzrokiem. Podobnie ościsty jest leszcz, którego możemy złowić na „czeczeni” i „cegielni”. Dlatego wędkarze najczęściej leszczy nie zabierają i je wypuszczają. Jeżeli ktoś już się decyduje, by wykorzystać go w kuchni, to rybę tę smaży (zasmaża), a później daje do słoików w zalewie octowej, aby rozpuściły się ości. Ja leszczy nie jem. Z drapieżników wymienić mogę jeszcze okonia, który jest smaczny, ale kłopotliwy w przygotowaniu. Jest też ryba powoli rosnącą, dlatego małych sztuk nie warto zabierać, a okazy większe trafiają się rzadko. Bardzo smaczną i szlachetną ryba jest sandacz, którego czasami można w naszych wodach złowić, np. na „czeczeni”. Ładne sandacze biorą np. w Mietkowie czy na zalewach na rzece Nysie. Mają też mało ości. Co do karpia, to jest on wszystkim wędkarzom i kucharzom dobrze znany. Jego wadą jest to, że ma troszeczkę ości i często lekko czuć go mułem. Dlatego trzeba się tego zapachu jakoś pozbyć. Albo odpowiednimi przyprawami, albo odpowiednio przyrządzając. Moja żona ma na to taką recepturę, że usmażone kawałki karpia przekłada grzybami i pozostawia na pewien czas. Wiadomo, dobrze jest też skropić go cytryną – radzi pan Stanisław. - Kolejną rybą, którą często łowimy, jest lin. Jednak uważam, że szkoda go jeść. Po pierwsze, jakoś tak smutno brać sztuki małe, takie 25 – 30 cm. Po drugie jest przy nim sporo pracy. A że rośnie powoli, to najlepiej niech wraca do wody.
Cały artykuł w wydaniu papierowym "Słowa Regionu".

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
spajker.
RE: Złowić, wypuścić, a może zjeść?
morderca ryb opowiada o ty, co jest najlepsze. dr mengele też tak miał.chrześćjańskie święta to tradycja katolicka sięgająca 10 tys lat pnekarp na stole to tradycja komunistów z prl, którzy uznali że karp jako ryba hodowlana ma szybki roczny przyrost masy i dlatego w czasach biedy powinien on zastąpić mięso zwierząt hodowlanych.do tego dochodzi choinka czyli tradycja luterańska z erfurtu zaimplementowan a przez katolików -komuchów po wojnie. w wersji protestanckiej choinka wisiała czubem do dołu i jak strzała wskazywała niebiosom kierunek w jaki ma trafić łaska pańska. w wersji polokatolo choinka stoi korzeniami do góry i obwieszona jest tandetą wskazującą na tryumf materii nad duchem.1 000 000 drzewek rokrocznie w polsce jest mordowanych dla chwilowej 7-10ciodniowej uciechy i fałśzu.ja proponuję nowy rodzaj świąt, oto każdy polak zamiast zabić 1 iglaka w grudniu , posadzi 1 iglaka w grudniu i zamiast męczyć pozbawionego kilka dni wody karpia dołoży się do rybiego dobrostanu.kiczowate mikołajki proponuję zastąpić jakimś działaniem na dobro planety a nie na zużywanie jej zasobów energetycznych i materiałowych na produkcję kiczu.buduj i szanuj planetę zamiast ją zjadać a smakoszom oddaj swoją wątrobę zamiast mięsa ryb.święta to ma być coś wyjątkowego, to ma być tryumf rozumu nad prymitywnym konsumpcjonizme m no ale jest odwrotnie.porady wędkarza to tyle co wspomnienia ssmana o praktycznym zagospodarowani u białka ludzkiego.
0

Przeczytaj także