Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada zmiany. Od nowego roku szkolnego zmniejszyć ma się zakres materiału z fizyki, chemii, geografii, biologii, historii i z języka polskiego. Ma być także zlikwidowany przedmiot historia i teraźniejszość. Od początku kwietnia będzie obowiązywało rozporządzenie, dotyczące braku prac domowych. Co sądzą na temat tych zmian dyrektorzy szkół z naszego powiatu?
Mariusz Michułka, dyrektor Szkoły Podstawowej w Przewornie
- Przeładowana podstawa programowa to problem, który dostrzegają zarówno nauczyciele, jak i rodzice. Najbardziej jednak odczuwają to uczniowie. Ramowe plany nauczania są bardzo rozbudowane. Uczniowie klas VII i VIII mają praktycznie codziennie po siedem, osiem lekcji. Mają prawo być zmęczeni, uczestnicząc w takiej ilości obowiązkowych zajęć. Zaznaczyć należy również, że w grę wchodzi tu także czas poświęcony na dojazd do szkoły i powrót do domu. „Odchudzenie” podstaw programowych, szczególnie na etapie szkół podstawowych, z pewnością korzystnie wpłynie na efektywność nauczania, jak i zdrowie uczniów. Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby godziny te spożytkować na rozwijanie uzdolnień i zainteresowań uczniów, czy też na zajęcia wyrównujące szanse edukacyjne. Moim zdaniem, należy również poważnie myśleć o dalszych inwestycjach w przyszkolną infrastrukturę edukacyjno-sportową. Nauka byłaby wtedy dla uczniów przyjemnością zdobywania wiedzy i poznawania świata, a nie przykrą koniecznością.
W kwestii wycofania przedmiotu historia i teraźniejszość zaznaczyć pragnę, że tego przedmiotu nie było w szkolnym planie nauczania na etapie szkoły podstawowej. Jestem jednak zdania, że jakikolwiek przekaz historyczny powinien być oparty na rzetelnej i obiektywnej prawdzie historycznej.
Uważam, że zadania domowe powinny pozostać. Choć prawo oświatowe nie reguluje kwestii zadawania prac domowych, powinno to pozostać w gestii szkoły. Jestem jednocześnie zdecydowanym przeciwnikiem zadawania prac domowych w nadmiernej ilości, ponieważ sens ich zadawania zostaje wtedy gdzieś zatracony. Zadania domowe powinny być zróżnicowane i dostosowane do indywidualnych możliwości ucznia, aby z jego wykonaniem poradził sobie sam. Powinny być praktyczne, czyli kształtujące kompetencje, które przydają się w życiu codziennym, kreatywne, twórcze, a dla uczniów bardzo zdolnych - ambitne. W dobie internetu i dostępu do gotowych treści nasi uczniowie są coraz bardziej odtwórczy. Musimy zatem wyzwalać w nich twórcze myślenie, rozwijać kreatywność i pozytywną motywację do zgłębiania wiedzy. Zadaniem szkoły jest wyrabianie poczucia obowiązku i systematyczności, a m.in. odrabianie zadań domowych temu sprzyja. Zaprocentuje to też w ich dorosłym życiu.
Katarzyna Olędzka, dyrektor Szkoły Podstawowej w Prusach
- Zacznę od tego, że w sytuacji, kiedy człowiek pracuje w szkole 35 lat i przeżył kilka reform edukacji, to chyba już nic go nie może ani zdziwić, ani zaskoczyć. Większość z nich sprowadzała się głównie do zmian w obrębie podstawy programowej, a co za tym idzie - podręczników. Warto zadać tu sobie pytanie: czy właśnie w tę stronę powinna iść reforma szkolnictwa? Dzisiaj nie wiemy z czym będzie się wiązało ograniczenie materiału z takich przedmiotów jak fizyka, chemia, geografia, biologia, język polski. A jeśli w ślad za tym zostaną „obcięte” godziny zajęć? Jako polonistka już kilku lat temu przyjęłam zasadę, że nie zadaję uczniom prac domowych, bo nie interesuje mnie co na dany temat ma do powiedzenia internet, ale co o tym myśli Ania, Kasia, Jasiu…
Wszystkie prace piszemy na lekcji, umiejętności ćwiczymy na lekcji, mamy czas na dyskusje, refleksje itp. Nie czuję żadnego obciążenia i presji. Ostatnio dyskutowałam z uczniami na temat ilości lektur obowiązkowych do przeczytania w ciągu roku szkolnego (siódma klasa – cztery książki). Oczywiście, dzieci stwierdziły, że to bardzo dużo, ale nie potrafiły powiedzieć, co zostawiamy, a co wyrzucamy. No właśnie nad tym się zastanawiam, kiedy słyszę o „odmłodzeniu” zestawu lektur. Wyrzucić Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza, Norwida..? To tak jakby Anglicy przestali się uczyć o Dickensie, Szekspirze, Orwellu, Miltonie, Blake’u …, bo ich przekaz jest niezrozumiały dla współczesnych, przestarzały. Zapominamy jednak, że jest jeszcze coś takiego jak literackie dziedzictwo kulturowe, które mówi o tym, kim jesteśmy, skąd przychodzimy i każe współczesnym wyciągnąć wnioski z przeszłości. Do dziedzictwa kulturowego, nie tylko nas, Polaków, ale także wszystkich krajów europejskich, zaliczam religię i uważam, że powinno być dla niej miejsce w szkole, co zdają się zauważać ludzie odpowiedzialni za edukację w 23 krajach europejskich. Nie można „odczytać” bardzo wielu dzieł literackich, muzycznych, malarskich, architektonicznych bez odwołania do kontekstu religijnego. Korzenie Europy to korzenie chrześcijańskie i nie zmienią tego żadne zarządzenia. I na koniec, dla mnie reformę szkolnictwa należałoby zacząć od ludzi, czyli w pierwszej kolejności dać nauczycielom takie podwyżki, żeby nasz zawód stał się prestiżowy. Dalej należałoby położyć nacisk na odpowiedzialne i solidne kształcenia nauczycieli, a następnie sami pedagodzy (oczywiście, nie uogólniam) musieliby zmienić podejście - w szerokim tego słowa znaczeniu - chodzi, np. o formy i metody pracy adekwatne do czasów, w których żyjemy, i problemów dzieci i młodzieży, z którymi także jako nauczyciele musimy się borykać.
Cały artykuł zamieściliśmy w 5 (1193) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Materiał ten, w całości, przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
przedmiotem przydatnym jest kładzenie tapet w niemczech.
historia to przecież mieszko 1wszy jan paweł drugi i lech wałęsa opcjonalnie lech kaczyński
geografię zastąpi gps
matematyka niepotrzebna bo liczyć pieniądze to nawet umie filzman w rolniczym kaszkiecie.
dobrze że lekcje religii zostają.
100 lat temu wąsaty austriak mówił że polacy to siłą robocza przeznaczona do prostych prac. on chciał obozami pracy zmusić polaków do pracy w niemczechh. zupełnie niepotrzebnie. teraz polacy sami pchają się do roboty w niemczech sami chcą podcierać tyłki niemieckich starców. teraz polacy sami chcą wspólnej europu ze stolicą w berlinie i wspólnej waluty i wspólnej polityki zagranicznej i klimatycznej. roboty przymusowe już niepotrzebne. polacy są wrogami samych siebie. największym nieszczęściem dla polaka za granica to trafić na innego polaka. na pewno podkabluje i okradnie.
ja bym wykształcenie polaków ograniczył do lekcji obsługi kielni murarskiej i do umiejętności noszenia cegieł. polacy sami tego chcą. fuhrer niepotrebny.