Joanna Waś, która zabrała psa z Pławnej i zawiozła do lecznicy, jest zbulwersowana wyrokiem (zdj. archiwum)
Joanna Waś, która zabrała psa z Pławnej i zawiozła do lecznicy, jest zbulwersowana wyrokiem (zdj. archiwum)
Oprawca foksteriera z Pławnej usłyszał wyrok. Mieczysławowi K. wymierzono karę 8 miesięcy ograniczenia wolności, polegającą na wykonywaniu 30 godzin (miesięcznie) nieodpłatnej pracy na cele społeczne. Sąsiedzi, którzy zareagowali feralnego wieczoru na zachowanie 47-latka kopiącego psa, są oburzeni. – Ten wyrok to jakaś kpina – mówią krótko.
Wracamy do bulwersującej sprawy skatowania małego foksteriera w Pławnej. Przypomnijmy. Pewnego letniego wieczora ubiegłego roku jeden z mieszkańców kopał psa. Zwierzę miało na ciele kilkucentymetrowe rany. Oprócz tego siniaki, zakrwawione ślepia, nos i pysk. W pobliżu znaleziono również deskę z gwoździami, na której widoczna była sierść. Pieska udało się uratować, dzięki zdecydowanej reakcji sąsiadów i Joanny Waś, działającej na rzecz opieki nad zwierzętami, która zabrała go do lecznicy. Fuks, bo tak go nazwano, przez dwa tygodnie był na intensywnym leczeniu. Wyzdrowiał. Obecnie ma nowego właściciela, który jest z nim bardzo związany.
W ostatnich miesiącach przed strzelińskim sądem przeciwko oprawcy psa toczył się proces, który prowadziła sędzia Izabela Nowak. Prokuratura Rejonowa w Strzelinie oskarżyła Mieczysława K. o znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem (art. 35 ust.2 ustawa o ochronie zwierząt). W toku postępowania przygotowawczego biegły sądowy wydał jednak opinię, że mężczyzna był w stanie ograniczonej poczytalności. W związku z tym w akcie oskarżenia znalazł się także art. 31 KK §2 mówiący o tym, że sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Od początku dziennikarz Słowa Regionu uczestniczył w rozprawach. Na jednej z ostatnich sąd podjął decyzję, na wniosek obrońcy oskarżonego, o wyłączeniu jawności i nasz dziennikarz musiał opuścić salę.

Zbulwersowani wyrokiem…
W ubiegłym tygodniu został ogłoszony wyrok, który jest jawny. Oskarżony nie pojawił się w sądzie. Reprezentował go obrońca. Zabrakło także oskarżyciela posiłkowego, Anny Chrobot ze Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt EKOSTRAŻ z Wrocławia. Prokuraturę reprezentowała prokurator Lidia Walkiewicz. Z treści wyroku wynika, że sąd zmienił kwalifikację czynu, uznając, że postępowanie oskarżonego nie wyczerpuje znamion działania ze szczególnym okrucieństwem. Mieczysław K. został uznany winnym znęcania się nad psem. Sąd uznał, że czynu tego dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem. Wymierzono mu karę 8 miesięcy ograniczenia wolności polegającą na wykonaniu 30 godzin (w ciągu każdego miesiąca) nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne. Sąd orzekł także wobec skazanego pięcioletni zakaz posiadania zwierząt. Mieczysław K. będzie musiał również wpłacić ponad 600 zł nawiązki na rzecz Stowarzyszenia Ochrony EKOSTRAŻ z Wrocławia. Skazany został zwolniony z kosztów procesowych.
Wyrok nie jest prawomocny. Stronom przysługuje odwołanie do sądu drugiej instancji. Prokuratura Rejonowa w Strzelinie uznaje wyrok za sprawiedliwy i nie zamierza składać apelacji. Oskarżyciel posiłkowy natomiast wystąpił do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku. – Dopiero po zapoznaniu się z nim podejmiemy decyzję czy będziemy składać odwołanie – tłumaczy Anna Chrobot. Zbulwersowani wyrokiem są natomiast mieszkańcy Pławnej (sąsiedzi), którzy zareagowali feralnego wieczoru na zachowanie mężczyzny kopiącego psa. – Ten wyrok to jakaś kpina – mówi jedna z osób. – Wysokość kary jest nieadekwatna do tego co zrobił ten człowiek. Ponadto, sąd orzekł zakaz posiadania zwierząt osobie, która ich nie ma – dodaje. Sąsiedzi byli przesłuchiwani zarówno przez policję, jak i sąd. Sytuacja była dla nich stresująca i zajmująca czas. Teraz zastanawiają się czy ich reakcja miała sens. – Moim zdaniem, tak niski wyrok daje sygnał, że takie działania nie są surowo karane. Choć sumienie nie pozwala nie reagować, to w przyszłości w podobnej sytuacji nie wiem, czy postąpię tak samo – zaznacza stanowczo. Wysokość kary jest także niezrozumiała dla Joanny Waś, która zabrała zakrwawionego psa do lecznicy. – Fuks umarłby, gdyby nie otrzymał pomocy na czas, ale przeżył, więc kara może być niższa. Użycia deski z gwoździami nie udowodniono i stąd też pewnie złagodzenie kary – mówi. - Sąd wysłał do społeczeństwa jasny sygnał, że nie warto zgłaszać takiego bestialstwa, bo kat będzie chodził wolno – dodaje.



UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
x-z
RE: Prace społeczne za katowanie psa
Słowem pani sędzia uważa że nic sie nie stało, bo to tylko pies. Czy ona ma się za człowieka ? bo wg mnie nie jest nim !!!
0
Gravatar
Dest
RE: Prace społeczne za katowanie psa
Taki wyrok może tylko rozzuchwalić takich sadystów niestety ale sądy nadal uznają takie przestępstwa jako niska szkodliwość czynu .
0

Przeczytaj również