Barbara Nowicka lat 8, zarąbana siekierą. Józef Suchecki lat 4, uduszony. Stanisława Łużna 1 miesiąc, spalona żywcem. Franciszek Zalewski 75 lat, zarąbany. Michał Jarosz lat 42, zastrzelony i porąbany siekierą. Anna Hutnik lat 13, zastrzelona.

Lista ofiar ukraińskich nacjonalistów, mieszkańców Korościatyna na przedwojennym polskim Podolu, nie jest pełna. Nie wszystkie ciała udało się zidentyfikować, a i wojenny czas nie sprzyjał rzetelnemu sprawdzeniu ich tożsamości. Masakra polskiej wsi miała miejsce w nocy z 28 na 29 lutego 1944 roku. Przestępcy zaatakowali wioskę jednocześnie z trzech stron, drogami od Wyczółek, Komarówki i zamieszkałego przez Ukraińców Zaradowa. Napastnicy byli dobrze zorganizowani i działali w trzech grupach. Pierwsza siekierami mordowała napotkanych Polaków, druga zajmowała się rabunkiem mienia i inwentarza, a trzecia podpalała splądrowane gospodarstwa.

Na początku 1944 r. sytuacja na okupowanych przez Niemców Kresach Wschodnich II RP była napięta. Nacjonaliści ukraińscy jawnie i bez skrępowania dążyli do eksterminacji polskiej ludności Wołynia i Podola. Polacy zdawali sobie z tego sprawę i dlatego w wioskach takich jak Korościatyn powstawały oddziały samoobrony. Napastnicy z Ukraińskiej Powstańczej Armii podstępem dostali się do wioski. Jedna z Ukrainek mieszkających w Korościatynie zdradziła hasło, co zmyliło wartowników. Poza tym upowcy podawali się za partyzantów, którzy chcą pomóc. Szacuje się, że wieś zaatakowało ok. 600 napastników. Zaskoczona na początku samoobrona szybko przegrupowała się i przystąpiła do walki. Dzięki temu udało się uratować życie wielu mieszkańcom. Rzeź rozpoczęła się ok. godz. 18.00, w trakcie zmiany wart, i trwała do nocy. W wyniku napadu cała wioska została spalona, a życie straciło ok. 150 osób.

Wstrząsającym świadectwem bestialstwa upowców jest pamiętnik Jana Zaleskiego. „Bandyci wpadli do mieszkania Nowickich w dawnej karczmie (…), Nowicki zdążył wymknąć się za dom. Żonę pochyloną nad łóżeczkiem kilkumiesięcznego dziecka banderowiec ściął toporem, rozpłatał też toporem głowę kilkuletniej córki Basi. Tenże Nowicki dostał po tym wszystkim pomieszania zmysłów i chodził z ocalałym niemowlęciem na ręku, ciągle mówiąc coś o ukochanej Basi. Sąsiedzi dożywiali go wraz z dzieckiem” - napisał Jan Zaleski. Pomordowanych pochowano we wspólnej mogile a ocaleni przenieśli się do pobliskich Monasterzysk skąd w 1945 r. zostali przesiedleni w okolice Legnicy i Strzelina.

 

Relacja ocalałego

Stanisław Jabłoński ma obecnie 80 lat, a urodził się w Korościatynie. - Kiedy doszło do rzezi miałem niespełna pięć lat, a w domu było nas dziewięcioro – wspominał pan Stanisław. - Pamiętam, że mnie i młodszą siostrę, pod opieką najstarszej siostry wtedy 20 letniej, ukryto w suszarni tytoniu. Mieliśmy tam pierzynę czy poduszki i schowaliśmy się przed banderowcami – zapamiętał nasz rozmówca. Suszarnia znajdowała się ok. 50 m od innych zabudowań gospodarskich. - Śniegu było wtedy wyżej kolan ale poszliśmy tam. Po pewnym czasie drzwi się otworzyły i weszło dwóch Ukraińców. Jeden zaświecił latarką w naszą stronę, na pewno nas widział, ale nie wydał. Nie pamiętam, co mówili, ale starsza siostra opowiadała mi później, że słyszała jak jeden mówił do drugiego po ukraińsku: „nikoho ne ma”, i wyszli. Najmłodszą siostrę rodzice ukryli na strychu szkoły, zabrali drabinę, żeby nie można było wejść na górę. Budynek był murowany, pod dachówką, więc trudno było go spalić. Ukraińcy poszli dalej, co uratowało moją 2,5 letnią siostrę. Ojciec wraz z dwoma starszymi braćmi uciekli do lasu ale wcześniej wypuścili ze stajni konie. Inaczej albo by spłonęły żywcem, albo zastały ukradzione – powiedział pan Stanisław.

Tak minęła ta tragiczna noc niespełna...
Wiecej w wydaniu papierowym.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
spajker
RE: Korościatyn przestał istnieć w jedną noc
Kantyna powiedziała :
Zawsze będzie wojna.Człowiek ma głęboko zakorzenione przynależności terytorialne i etniczne.Nie wiem dlaczego ludzie potrzebują oprawców na przewodników.
ludzie wybierają obiecywaczy. władza i pieniądze psują ludzi i obiecywacz staje się despotą. w latach 20-tych i początek 30-tych z hitlera śmiano się jak z kononowicza. on chciał niemcom przywrócić godność i dać pracę. żaden despota, ratownik.

0
Gravatar
Kantyna
Korościatyn przestał istnieć w jedną noc
Zawsze będzie wojna.Człowiek ma głęboko zakorzenione przynależności terytorialne i etniczne.Nie wiem dlaczego ludzie potrzebują oprawców na przewodników.
0
Gravatar
spajker
RE: Korościatyn przestał istnieć w jedną noc
smutna sprawa. w hucie pieniackiej było więcej dowcipu. rozrywasz za nóżki niemowlaka i mówisz- polska od morza do morza, albo polski orzeł. albo przybijasz polakowi język do płotu, albo bierzesz niemowlaka za nogi i walisz nim o podłogę kościoła, albo palisz kościół z ludźmi w środku, odrąbujesz ludziom kończyny siekierą. ha ha ha. dobrze że ukraińcy mieli oprócz poczucia patriotyzmu również poczucie humoru. dzisiaj to też naród bardzo wrażliwy. biorą od polski pożyczki na wieczne nieoddanie, biorą gaz za darmo no ale embargo na import mięsa z polski to trzymają od kilkunastu lat. polska daje zarobić 3 milionom potomków ukraińskich siekierników ale ruscy z kaliningradu to w polsce nawet zakupów zrobić nie mogą pomimo tego że przygraniczne miejscowości tylko z handlu z ruskimi żyły.
0

Przeczytaj także