Ogień pojawił się ok. 3 w nocy i szybko strawił przetwórnię. Foto. Malwina M.
Minęło zaledwie kilka tygodnia od chwili, kiedy zawalił się ich świat. Do dziś nie mogą zapomnieć tej nocy i trwającego kilkadziesiąt minut pożaru rodzinnej przetwórni. Co się wtedy dokładnie wydarzyło? Czy znane wielu mieszkańcom mięsne wyroby mają szansę wkrótce powrócić na lokalny rynek? 
Wyroby z masarni państwa Michniewiczów z Ludowa Śląskiego trafiały na stoły mieszkańców Strzelina, raczono się nimi na weselach, komuniach i stypach. - To był przypadek, że zauważyłam pożar – powiedziała Malwina, córka państwa Michniewiczów. - Czytałam w nocy książkę, wydawało mi się, że idzie burza. Trwa odbudowa przetwórni. Na zdjęciu (od lewej): Malwina, Mariola i Marek Michniewiczowie z pracownikamiWstałam, żeby zamknąć okno i zobaczyłam ogień na dachu. Zaczęłam krzyczeć. Nie dowierzałam, że to dzieje się naprawdę. Przez chwilę myślałam nawet, że jak rano się obudzę, to opowiem rodzicom, co mi się śniło. Pożar był jednak prawdziwy. Do dziś mam w nocy koszmary, że znowu pali się, że za chwilę ogień przeniesie się na dom – ze łzami w oczach wspominała tę noc nasza rozmówczyni.A tak pogorzelisko wyglądało rano. Foto. Malwina M.
18 sierpnia br. kilkanaście minut po godz. 3 w nocy Malwina zauważyła ogień. Kilkanaście minut przed godz. 5 rano strażacy zakończyli akcję gaśniczą. - Od zawiadomienia straży, do przyjazdu pierwszych wozów minęły minuty – powiedziała Mariola Michniewicz. - Nam wydawało się, że to trwa i trwa, a strażaków nie ma. W rzeczywistości minęło co najwyżej 15 minut – wspomina tamte chwile Marek Michniewicz, właściciel masarni. Przetwórnia w Ludowie Śląskim, to rodzinne przedsięwzięcie znane w regionie ze smacznych wyrobów i dobrego serca całej rodziny.Wnętrze i dach spłonęły całkowicie. Foto. Malwina M.
Kiedy odwiedziliśmy Ludów Śląski, na podwórku i na ścianach przetwórni można było zauważyć ślady pożaru. Ale nowy dach był już położony, w środku pracowali ludzie. - Nie od razu uwierzyliśmy, że damy radę podnieść się i odbudować przetwórnię. Myślałam, że trzeba będzie przykryć wszystko plandeką i poszukać sobie jakiejś pracy. Zwłaszcza, że nie byliśmy ubezpieczeni od pożaru. Zmobilizowały nas nasze dzieci. Przeżyliśmy powódź, poradzimy sobie po pożarze – usłyszałam od córek. - Od samego rana przychodzili sąsiedzi i z troska, pytali, jak mogą pomóc. Padały deklaracje konkretnej pomocy i szybko okazało się, że są to szczere słowa – dodał pan Marek.
W środę w nocy przetwórnia spłonęła, a w sobotę na placu budowy było już drewno na dach. - W tartaku usłyszałem, że bieżące zamówienia zrobi się później, a moje zamówienie będzie realizowane w pierwszej kolejności – ze wzruszeniem mówił pan Marek. W naszej rozmowie padło wiele konkretnych przykładów realnej pomocy. Ktoś „załatwił” używany za 2/3 ceny piec konwekcyjny, który „normalnie” kosztowałby kilka tysięcy i to w ratach. Wiadomo, że wyprodukowane wędliny trzeba gdzieś sprzedać. - Dzierżawimy sklep w Strzelinie. Właściciel zgodził się znacząco obniżyć czynsz, żebyśmy mogli szybciej odbudować przetwórnie. Na placu budowy pomagali nam sąsiedzi i osoby, które widzieliśmy pierwszy raz na oczy – nie kryjąc wzruszenia mówił pan Marek. Te osoby, które odpowiedziały na apel o pomoc, to członkowie Towarzystwa Strzeleckiego „Strzelec” ze Strzelina i z innych miast, np. z Jelcza.

Pomagaliśmy innym
- Wcześniej miałam dużo satysfakcji z pomagania innym. Nie odmawiałam, kiedy proszono mnie o ufundowanie nagród dla dzieci. Kiedy w podzięce wręczano mi dyplom, to miałam wilgotne oczy. W najczarniejszych scenariuszach nie przypuszczałam, że sama będę musiała prosić o pomoc – usłyszeliśmy od pani Marioli. - Zrobimy wszystko, żeby do końca roku uruchomić przetwórnię. Zaprosimy wtedy wszystkich naszych dobroczyńców, żeby im podziękować, bo sami nie dalibyśmy rady. Dziękujemy już dziś, ale podziękowań będzie jeszcze więcej. Za wszystko, za poświęcony nam czas i za ciasta upieczone przez sąsiadki – zapewniał pan Marek a wtórowały mu żona i córki.
Rozmawiając w Ludowie Śląskim, uśmiech na twarzach naszych rozmówców przeplatał się z prawdziwymi łzami. Nie dziwiliśmy się. Kiedy słuchaliśmy, jak sąsiedzi, osoby obce czy borowski GOPS pomagał rodzinie Michniewiczów, to cieszyliśmy się razem z nimi. Kiedy słuchaliśmy opowieści o tym, jak na ich oczach w kilkanaście minut płomienie pochłonęły prawie cały dorobek ich życia… brakowało nam słów. - Płakałam, kiedy rano nasza druga córka wróciła z gór. Wiedziała, że rano będzie w domu i dlatego nie dzwoniłam do niej w nocy. Córka miała do mnie żal, że od obcych dowiedziała się o pożarze. Chciałam, żeby bezpiecznie wróciła do domu. Żeby choć kilka godzin nie denerwowała się – mówiła pani Mariola.
Pomocny był również Związek Międzygminny Slęza – Oława, który sfinansował wywiezienie pogorzeliska. Każdy z nas może dołożyć się do odbudowy przetwórni za pośrednictwem portalu zrzutka.pl. Wystarczy wpisać adres: https://zrzutka.pl/x4dmc3.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
spajker.
RE: Nigdy nie przypuszczałam, że będę prosiła o pomoc
Cześ powiedziała :
Czy to nie było przypadkiem podpalenie???
podpalenie nigdy nie jest przypadkowe. właściciel podpala zakład krótko po tym jak go ubezpieczy a sąsiad podpala zakład jak tylko sąsiad zamożniejszy się odwróci. bywają też pożary przypadkowe.

0
Gravatar
Ziębice
RE: Nigdy nie przypuszczałam, że będę prosiła o pomoc
Joziu powiedziała :
Nie rozumiem dlaczego ludzie mają się zrzucać żeby odbudować przecież przez lata kupowali wyroby a nie dostawali za darmo trudno uległo zniszczeniu trzeba odbudować a jak nie to zająć się czymś innym to nie kosciul żeby się zrzucać.
Józek, ludziom w nieszczęściu warto pomagać, nie badź gbur i nie pisz bzdur bo to wstyd.

0
Gravatar
Joziu
Masarnia
Nie rozumiem dlaczego ludzie mają się zrzucać żeby odbudować przecież przez lata kupowali wyroby a nie dostawali za darmo trudno uległo zniszczeniu trzeba odbudować a jak nie to zająć się czymś innym to nie kosciul żeby się zrzucać.
0
Gravatar
Cześ
Czy to przypadek?
Czy to nie było przypadkiem podpalenie???
0
Gravatar
Bartek
Strzelec
Związek Strzelecki "Strzelec" w Strzelinie* nie towarzystwo Strzeleckie, mimo wszystko doceniamy wzmiankę o nas. Pozdrawiamy!
0

Przeczytaj także