Zakończona niedawno wystawa „Ślady pierwszego szkolnictwa Ziemi Strzelińskiej” cieszyła się wielkim powodzeniem. Zwiedzającymi byli nie tylko mieszkańcy naszego powiatu, a podczas rozmów usłyszeć można było fascynujące historie. Poznajcie szkolne losy Feliksa Nawrockiego.
Wystawa „Ślady pierwszego szkolnictwa Ziemi Strzelińskiej” okazała się prawdziwym hitem. Według szacunków organizatorów zwiedziło ją ponad 800 osób, a wśród odwiedzających byli nie tylko mieszkańcy powiatu i uczniowie, ale także sporo gości z całej Polski i z zagranicy. Wśród nich był pan Feliks Nawrocki, dziś mieszkający w Niemczech, a kiedyś mieszkaniec Strzelina i uczeń pierwszej strzelińskiej szkoły podstawowej, który podzielił się swoją szkolną historią.
Polak – nie Polak?
Rodzice pana Feliksa wyjechali za pracą do Niemiec jeszcze sporo przed II wojną światową, szukając lepszego życia, jak robiło to wielu. On urodził się już w Niemczech, w 1935 r. Tam też zaczął edukację i zdążył ukończyć 4 klasy.
Po wojnie rodzina zdecydowała się na powrót do kraju. Zamieszkali w okolicach Strzelina. Szybko okazało się, że jego powrót do szkoły napotyka na duże trudności. Kierownictwo wiejskiej szkoły zdecydowanie nie chciało ucznia, który nie najlepiej znał język polski (uczył się w niemieckiej szkole, a języka polskiego używał zapewne tylko w domu) i na dodatek mieszkał wcześniej w Niemczech. To w powojennej Polsce nie kojarzyło się dobrze, bo jak mieszkali w Niemczech, to mogli być Niemcami i tak niektórzy traktowali rodzinę Nawrockich. Zresztą niezbyt przychylny stosunek był do wszystkich, którzy wrócili do kraju z państw zachodnich, ale ci z Niemiec mieli szczególnie trudno.
Laurka, która sporo zmieniła
Ojciec Feliksa zgłosił się wówczas z synem do szkoły w Strzelinie. Dyrektor Józef Niemcewicz zapoznał się z sytuacją chłopca i zdecydował, że przyjmie go do II klasy pod warunkiem, że będzie chodził na dodatkowe lekcje języka polskiego. Chłopak szybko nadrabiał zaległości, a jego wychowawcą był Wacław Konsencjusz.
Wszystko zmieniło się, gdy był w V klasie i zbliżały się imieniny Józefa, a tak na imię miał dyrektor szkoły. Okolicznościowych kartek wtedy nie było, więc jedna z nauczycielek powiedziała do Feliksa Nawrockiego: "Ty ładnie rysujesz, narysuj laurkę dla dyrektora".
Chłopak chętnie podjął się zadania, a już na drugi dzień po imieninach w klasie pojawił się dyrektor i zapytał o autora laurki. Jako znakomity pedagog zorientował się bowiem, że Feliks jest uzdolniony plastycznie i technicznie. Zaproponował mu przystąpienie do egzaminu kończącego szkołę, a gdy ten się zgodził, podał mu zagadnienia egzaminacyjne, określające zakres obowiązującej na egzaminie wiedzy.
Cały artykuł zamieściliśmy w 45 (1233) wydaniu papierowym Słowa Regionu.















































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij