O co dokładnie chodzi? Tuż przed świętami, przy pomniku lwa na wiązowskim rynku, ustawiona została sylwetka wielkanocnego królika wykonana z drewnopodobnej płyty. Pomalowana na biało makieta królika z napisem „Wesołego Alleluja” mierzyła ponad metr wysokości. Do królika przytwierdzony był wiklinowy mały koszyczek. I tu rzecz szczególna. W koszyku była karteczka z napisem: „Zbieram pieniądze dla urzędników, żeby zadbali o świąteczny wystrój miasta. Z poważaniem, królik wielkanocny".

Pomysłodawcą i twórcą królika był wiązowianin, były radny Roman Dębosz, który od lat zwraca szczególną uwagę na świąteczne wystroje, estetykę miejsc publicznych, ciekawe pomysły stosowane w kraju, ale i nie tylko. Już kilka dni wcześniej pisał w mediach społecznościowych, że w Wiązowie w centrum miasta brakuje wielkanocnych akcentów. Trzeba przyznać, że akcenty takie w jednych gminach są, a w innych nie ma. Oczywiście nie chodziło o zbieranie prawdziwych pieniędzy dla urzędników. To raczej zabawna forma, która miała wyrażać opinię autora królika o tym, co można zmienić.Do makiety przytwierdzona była karteczka z symbolicznym przesłaniem

Minęło prawdopodobnie kilkadziesiąt minut, kiedy ustawiony pod lwem królik zniknął. Pomysłodawca happeningu nie obraził się na takie działanie. Cała sprawa budziła uśmiechy wśród osób, które były świadkami tych wydarzeń. Nie wiadomo dokładnie, kto królika sprzątnął.

To jednak nie koniec króliczej sagi. W sobotę, pod pomnikiem lwa pojawił się baner z napisem: „Uwolnić króliczka wielkanocnego”. Podobnie jak w przypadku podobizny królika, drewniana tablica, po czasie, również zniknęła.