Przerwa w szkołach została przedłużona do Wielkanocy. Mówi się trudno, najważniejsze jest bezpieczeństwo – uczniów, nauczycieli, rodziców. Jednak stało się coś niepokojącego w związku ze zdalnym nauczaniem. Zaczynają pojawiać się sygnały od rodziców, że dzieci mają w domu więcej pracy niż gdyby chodziły do szkoły.
Wygląda to tak, jak gdyby nauczyciele chcieli „nadrobić” materiał, czyli nie tylko uczyć na bieżąco, ale także wymagać zadań „straconych” w czasie, odkąd zamknięto szkoły. Jednakże, zdaniem jednego z kuratorów oświaty Marka Gralika: „Nie ma w tej chwili żadnego nauczania zdalnego - Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z 11 marca 2020 w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, wszelka działalność dydaktyczna została zawieszona. A taką działalnością jest m.in. zlecanie uczniom przez nauczycieli obowiązkowych zadań i ocenianie. Takie postępowanie jest niezgodne z obecnie obowiązującym prawem. Nauczyciele nie powinni więc zobowiązywać uczniów do wykonania zadań w określonym czasie i wystawiać za to ocen. Jeśli tak się stanie, uczeń może domagać się anulowania oceny.(…) Obecne przepisy nie wykluczają prowadzenia zajęć przez nauczyciela zdalnie, na przykład w formie wykładów. Nauczyciele mają zachęcać uczniów do poszerzania wiedzy, uzupełniania braków, ale nie zlecać im opanowanie nowego materiału.
W rozwiązaniu problemu powinno pomóc nowe rozporządzenie, które ma wejść w życie w najbliższych dniach, bowiem zapowiada się (jak wspomniałem na początku), że przerwa w szkołach zostanie prawdopodobnie przedłużona.
Tymczasem rodzice trwają „w zawieszeniu”, dzieci są zawalone zadaniami do odrobienia i ilością materiału, który mają opanować. Jedna z nauczycielek powiedziała mi, że wszelkie działania podejmuje na polecenie dyrekcji, która z kolei realizuje wytyczne kuratorium.
Powiedziałbym tak: w edukacji uczniów nauczyciel spełnia kluczową rolę. W normalnych warunkach odbywa się to w szkole, gdzie właśnie nauczyciel tłumaczy, pomaga rozwiać wątpliwości ucznia. Tymczasem sytuacja wygląda tak, że teraz w dużej mierze obowiązek ten spada na rodziców. Pracujących, wypełniających obowiązki domowe. Kolejny problem polega po prostu na tym, że nie każdy rodzic ‘przechodzi” gładko przez materiał, nie potrafi dziecku wyjaśnić nawet wtedy, gdy jest to dla niego proste. Nie jest nauczycielem, metodykiem. Uczenie to zjawisko złożone. Co się wtedy dzieje? Ano dzieją się nerwy, stresy, rodzice złoszczą się na dzieci, bo w obliczu wystawiania ocen za zdalne wypełnianie obowiązku szkolnego – chcą, by dzieci naumiały się.
Cały artykuł przeczytasz tu lub tutaj.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
Bety
Nauka....
To prawda. Odkąd zamknięto szkoly nauczyciele powariowali. Zadają nowe tematy , które dzieci mają przerabiać w domu. Nie każde dziecko jest tak mądre żeby poradzić sobie z materiałem.jest tego bardzo duuuzooo. Mam dziecko w 7 klasie. Mam dosc, o niczym innym nie mówimy tylko o nauce, bo całymi dniami trzeba.siedziec. teraz już trochę zmienili system Ale i tak nie powinno to tak wyglądać. Jak nauczyciele strajkowali w tamtym roku to nikt się nie przejmował nauką....A teraz chyba.chca żeby dzieci wszystko nadrobily za nich. Jeśli teraz uczy się moje dziecko w domu i jest ok to do 8 klasy niewiem czy ja zapisze, bo równie dobrze może uczyć się w domu.
0

Przeczytaj także